fot. Jumbo-Visma

Primož Roglič wygrał 4. etap i odniósł 65. zwycięstwo w swojej karierze. Za jego plecami przyjechali Mads Pedersen i Enric Mas.

Choć poprzednie etapy przyniosły nam wiele ciekawych zdarzeń, które szeroko opisaliśmy w naszym poniedziałkowym podsumowaniu, to nie przyniosły nam właściwie wskazówek dotyczących odpowiedzi na pytanie: który z faworytów wyścigu jest najmocniejszy. Pierwsze z nich miały pojawić się dopiero dziś – na trasie w końcu znalazły się bowiem górki: Puerto de Opakua, Puerto de Herrera oraz ta prowadząca na metę w Laguardii.

Profil etapu:

Ucieczka dnia, w której składzie znaleźli się Alexey Lutsenko (Astana), James Shaw (EF Education-Nippo), Alessandro De Marchi (Israel-Premier Tech), Jarrad Drizners (Lotto Soudal), Ander Okamika (Burgos-BH) i Joan Bou (Euskaltel Euskadi) rozpoczęła się na około 150 km przed metą. Najpierw zaatakowali De Marchi oraz Lutsenko, do których później dołączyła cała reszta.

Każdy z wymienionych kolarzy wytrzymał pierwszą z trzech głównych dzisiejszych trudności. Dopiero na ostatnich metrach przyspieszenie Driznersa – zwycięzcy klasyfikacji górskiej tegorocznego Tour de Pologne spowodowało, że na czele ostali się tylko on i Bou. Ostatecznie ta odważna jazda nie przyniosła mu pełnej puli, bo 5 punktów za zwycięstwo na premii zgarnął Hiszpan i to właśnie on stał się wirtualnym liderem klasyfikacji górskiej. Po walce o punkty obaj prowadzący odpuścili i sześcioosobowa grupka znów się zjechała, wspólnie tworząc ucieczkę mającą około 3 minuty przewagi nad peletonem.

To był jednak jej szczyt możliwości, a wraz z upływem kolejnych minut, różnica stopniowo się zmniejszała. Podobnie zresztą jak skład ucieczki. Jako pierwszy odpadł Okamika, natomiast gdy harcownicy zaczęli mierzyć się z kolejną, nieskategoryzowaną trudnością – Durruma Kanpezu, z tyłu zostali… wcześniej aktywni Bou i Drizners. To oznaczało, że z przodu zostali już tylko trzej worldtourowcy – Shaw, Lutsenko oraz De Marchi, którzy jednak nie zdołali dotrzeć przed pozostałymi nawet do drugiej z górskich premii.

Duża w tym zasługa faworytów, którzy rozpoczęli swoją grę już na Puerto de Herrera. Tuż przed premią zaatakował Alaphilippe, liczący na 3 sekundy bonifikaty. Te odebrał mu jednak Roglič, który w ostatniej chwili wyprzedził Francuza. Później, już na zjeździe, mocniej na pedały przycisnął Evenepoel. To wszystko spowodowało, że przez moment w głównej grupie pozostawało już tylko około 20 kolarzy. Niedługo później wszystko się zjechało, jednak wszystko to było zapowiedzią emocji na ostatniej wspinaczce.

Z przodu rozpoczynał ją Movistar, jednak bez Valverde, który zawieruszył się gdzieś w kolejnych rzędach. Na szczęście dla hiszpańskiej formacji czujny pozostał drugi z jej liderów – Enric Mas. To wystarczyło do trzeciego miejsca – z dwoma najlepszymi – Madsem Pedersenem i Primožem Rogličem, który ostatecznie sięgnął po zwycięstwo, nie miał najmniejszych szans. W ten sposób Słoweniec został nowym liderem wyścigu i chyba dał do zrozumienia, że po niedawnej kontuzji nie ma już śladu.

Wyniki 4. etapu Vuelta a Espana 2022:

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykułEgmont Cycling Race 2022: De Lie pokonuje Demare’a
Następny artykułTour Poitou – Charentes 2022: Sarreau (prawie) jak Viviani
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments