fot. UAE Team Emirates

Choć Rafał Majka nie jedzie już w Tour de France, wciąż wzbudza zainteresowanie dziennikarzy. Wczoraj przepytali go dziennikarze Wielerflits.

Wczoraj Polak musiał wycofać z wyścigu z powodu kontuzji odniesionej w wyniku… zerwania łańcucha na jednym z wtorkowych podjazdów (więcej informacji TUTAJ). Nie wrócił jednak do domu. Pozostał we Francji i występy swoich kolegów (których zresztą pozostało już zaledwie czterech) oglądał w autokarze ekipy.

To nigdy nie jest przyjemne. Jesteś na wyścigu, ale tak naprawdę oglądasz go w telewizji, siedząc na autokarowym fotelu i tylko patrzysz, jak inni jeżdżą. Cieszę się jednak, że Tadej wygrał etap. Wielokrotnie mówiłem, że ten chłopak to niesamowity talent. Do tego jest bardzo zawzięty i wiem, że będzie walczył o zwycięstwo do upadłego

– mówił dziennikarzom zawodnik, który do niedawna był najważniejszym pomocnikiem Słoweńca.

Do tej pory pozostali kolarze UAE Team nie wyglądali specjalnie dobrze. Choć wśród nich nie brakowało znakomitych górali, to nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki z Jumbo-Visma. Często gdy Vingegaard dysponował jeszcze Kussem, Van Aertem, Kruijswijkiem i Rogličem (dwóch ostatnich nie ma już w wyścigu), Pogačarowi zostawał do pomocy już tylko Majka.

Tymczasem po wycofaniu Polaka w zespół jakby wstąpiły nowe siły. Najpierw Mikkel Bjerg narzucił tempo, które pozwoliło na zgubienie Adama Yatesa, Thomasa Pidcocka i pomocników Vingegaarda, a później praca McNulty’ego sprawiła, że czołówka składała się już tylko z dwóch faworytów – Pogačara i Vingegaarda, którym zresztą towarzyszył aż do przyspieszenia Słoweńca na ostatnim kilometrze etapu.

Patrzyłem na nich i byłem pod ogromnym wrażeniem. Jechali w czwórkę, a wykonali ogromną pracę. Czasem tak jest, że gdy jedzie się w niepełnym składzie, motywacja wewnątrz ekipy jest większa. Pamiętajmy jednak, że kolejny etap jest jeszcze trudniejszy. Trzymam za nich kciuki

– zakończył.

Poprzedni artykułDrugi z liderów Bahrain-Victorious opuszcza Tour de France
Następny artykułProblemy zdrowotne przyczyną kiepskiego występu Adama Yatesa
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments