fot. INEOS Grenadiers

Dzień Bastylii i meta na L’Alpe d’Huez okazały się być szczęśliwymi dla Thomas Pidcock. Prowadzenie w klasyfikacji generalnej 109. Tour de France po 12. etapach zachował wczorajszy triumfator – Jonas Vingegaard.

Dzisiaj w programie Wielkiej Pętli znalazł się etap prowadzący z Briançon na szczyt L’Alpe d’Huez. Tuż po starcie do pokonania były drogi, które kolarze poznali już wczoraj – od drugiej strony pokonywano Col du Galibier, a następnie zjeżdżano poprzez Col du Telegraphe w stronę Col de la Croix de Fer (29km; 5,2%). Po drugiej górskiej premii ponadkategorii na kolarzy znów czekały zjazdy, nieco płaskiego, a następnie legendarne 21 zakrętów prowadzące na szczyt L’Alpe d’Huez (13,8km; 8,1%).

Proces zabierania się w odjazd mógł być w dniu dzisiejszym nieco rozczarowujący. Do przodu ruszyła praktycznie pierwsza akcja, która próbowała się zawiązać, a znalazło się w niej tylko sześciu kolarzy, w tym jedynie dwóch Francuzów. Byli to Anthony Perez (Cofidis) oraz Matis Louvel (Team Arkéa Samsic), a także Nelson Oliveira (Movistar Team), Kobe Goossens (Intermarché – Wanty – Gobert), Neilson Powless (EF Education-EasyPost) i Sebastian Schönberger (B&B Hotels – KTM). W kontrze za szóstką znalazł się Giulio Ciccone (Trek – Segafredo), za którym wyskoczyła jeszcze kolejna dwójka – tracący 18 minut w klasyfikacji generalnej Louis Meintjes i jego klubowy kolega Georg Zimmermann (Intermarché – Wanty – Gobert). Ostatni z wymienionych wrócił po pewnym czasie do peletonu, a reszta utworzyła odjazd dnia.

Górską premię na Col du Galibier wygrał Anthony Perez, dla którego były to pierwsze punkty do tej klasyfikacji. Oczek nie miał zresztą żaden z pozostałych uciekinierów, przez co na ten moment etapu dość bezpieczne prowadzenie w tymże zestawieniu utrzymywał Simon Geschke (Cofidis).

Dość szybko doszło do podziałów w odjeździe – tuż przed szczytem strzelił bowiem Matis Louvel, którego na zjazdach minął najpierw kontrujący z peletonu Chris Froome (Israel-Premier Tech), a następnie atakujący jako kolejny Thomas Pidcock (INEOS Grenadiers). Młody Brytyjczyk po wczorajszym etapie traci nieco ponad 11 minut w klasyfikacji generalnej, więc jego przyspieszenie nie mogło się obyć bez pewnego poruszenia w peletonie.

Pod koniec zjazdów wszystkie grupki połączyły się i na czele znalazła się dziewiątka kolarzy. Jeszcze przed rozpoczęciem wspinaczki pod Col de la Croix de Fer (29km; 5,2%) odjazd zyskał prawie 5 minut przewagi nad peletonem. Różnica ta zresztą nie przestawała rosnąć na kolejnych kilometrach – w pewnym momencie stało się praktycznie pewnym, że oglądać będziemy dziś dwa wyścigi.

Przewaga dziewiątki ustabilizowała się na poziomie 7 minut i to z taką różnicą uciekinierzy pokonali w komplecie „pierwsze dwie części” Col de la Croix de Fer, czyli odcinki prowadzące w górę między pierwszym a czwartym oraz między szóstym a trzynastym kilometrem wspinaczki. Za ich plecami peleton niespiesznie kontrolowała ekipa Jumbo-Visma.

Pod koniec tego podjazdu nastąpiły podziały w odjeździe. Na czele pozostali Thomas Pidcock, Louis Meintjes, Neilson Powless, Giulio Ciccone i Chris Froome, reszta miała mniejsze bądź większe problemy z wytrzymaniem tempa rywalizacji. Z tyłu także nastąpiło przyspieszenie i uciekinierzy utrzymali tylko 5 minut zapasu na szczycie Col de la Croix de Fer, gdzie po najwięcej punktów do klasyfikacji górskiej sięgnął Giulio Ciccone.

Peleton nieprzerwanie i spokojnie prowadzili kolarze Jumbo-Visma, dzięki czemu czołowa piątka miała u podnóża L’Alpe d’Huez (13,8km; 8,1%) aż 6 minut przewagi nad główną grupą. W walce o etapowy triumf największe problemy miał Neilson Powless, który od początku wspinaczki ledwo trzymał koło swoich towarzyszy ucieczki.

10,5km przed metą zaatakował Thomas Pidcock i szybko zyskał kilka metrów przewagi nad kolejnymi kolarzami. Najbliżej koła Brytyjczyka byli Louis Meintjes i Chris Froome, acz każdy z harcowników jechał w górę sam i swoim tempem.

W peletonie z kolei zaczęła się klasyczna „selekcja od tyłu”, której ofiarą padł bardzo szybko 8. w klasyfikacji generalnej Aleksandr Vlasov (BORA-hansgrohe). Steven Kruijswijk podyktował prawdziwie mordercze tempo, wszystko wyglądało jak za złotych czasów Team Sky, tylko na czele znajdowała się inna ekipa niż wówczas. 6km przed metą odpadli także Nairo Quintana (Team Arkéa Samsic) i David Gaudu (Groupama-FDJ), czyli kolarze mający niespełna minutę straty do wicelidera wyścigu.

Po zmianie Primoža Rogliča (Jumbo-Visma) w grupie faworytów pozostało już tylko 8 zawodników. Na kole Seppa Kussa jechali kolejno Jonas Vingegaard (obaj Jumbo-Visma), Tadej Pogačar (UAE Team Emirates), Geraint Thomas i Adam Yates (INEOS Grenadiers), Enric Mas (Movistar Team) i walczący o utrzymanie koła swoich rywali Romain Bardet (Team DSM). 5km przed metą kontakt z faworytami stracił ostatni pomocnik Tadeja, którym ponownie był Rafał Majka.

Nieco ponad 4km przed metą (będący na czele Thomas Pidcock miał 3,2km i 4 minuty przewagi) na atak zdecydował się Tadej Pogačar. Do jego koła dojść zdołał jedynie Jonas Vingegaard, ale Słoweniec zdecydował się zwolnić i po chwili doszli do niego kolejni kolarze.

Na 2km do mety było już wiadomo jedno – tylko ogromny kryzys mógłby zmienić kształt etapowego podium, na którym znaleźli się Thomas Pidcock (INEOS Grenadiers), Louis Meintjes (Intermarché – Wanty – Gobert) i Chris Froome (Israel-Premier Tech). Za ich plecami rozegrała się jednak piękna walka faworytów o zyski czasowe, gdzie do ostatnich metrów ataków próbował Tadej Pogačar, a zawsze siły by mu odpowiedzieć miał tylko Jonas Vingegaard.

Tym samym Thomas Pidcock odniósł swoje ledwie drugie zawodowe zwycięstwo w karierze, w dodatku w swoim debiucie w Tour de France. Tadej Pogačar, Jonas Vingegaard, Geraint Thomas i Enric Mas przyjechali dziś praktycznie na remis, straty ponieśli przede wszystkim Romain Bardet, David Gaudu i Nairo Quintana.

Wyniki 12. etapu 109. Tour de France:

Poprzedni artykułBaloise Ladies Tour 2022: Lorena Wiebes z kolejną wygraną, Daria Pikulik 4.
Następny artykułThomas Pidcock: „Nie doświadczysz czegoś podobnego nigdzie indziej”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
tadek
tadek

A czy Rafał Majka to młodzieżowiec???????????????

Darek
Darek

tadek, rozwiń pasek i complete results, tam jest ok