fot. ASO / Charly Lopez

Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma) jest po jedenastym etapie wyścigu Tour de France w siódmym niebie, natomiast Tadej Pogačar (UAE Team Emirates) rozczarowany tym bardziej, bo nie wie, co było przyczyną słabości. Oto kontrastujące wypowiedzi obu zawodników, którzy animują rywalizację w klasyfikacji generalnej tegorocznej edycji wyścigu Tour de France.

Vingegaard dzięki atakowi na finałowym podjeździe Col du Granon odebrał Pogačarowi prowadzenie w wyścigu, a także wygrał etap. Przed kolejnym monumentanym alpejskim etapem w Dniu Bastylii ma 2 minuty i 22 sekundy nad trzecim teraz Słoweńcem i 2 minuty i 16 sekund nad drugim Romainem Bardet.

Oto, jak 25-latek skomentował swój występ podczas jedenastego etapu.

– Myślę, że to jest naprawdę niesamowite. Trudno jest mi nawet opisać to, co się wydarzyło. Marzyłem o czymś takim. Zwycięstwo etapowe na Tour de France i żółta koszulka. Niesamowite. Od początku mieliśmy określony plan, który wiecie już jak wyglądał. Chcieliśmy uczynić wyścig maksymalnie trudnym, co sprzyjało mnie oraz Primožowi. Zyskałem dzisiaj mnóstwo czasu, ale to byłoby niemożliwe, gdyby nie moi koledzy. Byli wspaniali

– chwalił współpracę zespołu.

Przed tegoroczną edycją Wielkiej Pętli przypominało się moment słabości, który Tadej Pogačar zaliczył rok temu na Mont Ventoux. Wówczas sprawcą również był Vingegaard, z tym, że tym razem wbił Słoweńcowi dużo większą szpilę. 39-sekundową stratę do niego zniwelował błyskawicznie, a później tylko powiększał swoją przewagę.

– Gdy zaatakowałem, to czułem, że Pogačar odpadnie. Na Galibier był bardzo mocny, ale nie wiedziałem, czy jechał na sto procent, czy nie. Później jednak pomyślałem sobie, że jeśli nie spróbuję, to nigdy nie wygram. Drugie miejsce jest bardzo dobre, ale osiągnąłem je już w tamtym roku… Tym razem przyszedł czas na zwycięstwo. Teraz mam żółtą koszulkę i będę walczył do samego Paryża

– dodał Jonas Vingegaard.

Tadej Pogačar

Pogačar jest dwukrotnym zwycięzcą Tour de France i po raz pierwszy musi przełknąć tak dużą pigułkę zawodu. Nigdy wcześniej nie zaliczył we francuskim wielkim tourze porażki o takim rozmiarze. Ponadto nie jest w najlepszej sytuacji w kontekście pomocników, bo ci wykruszają się z powodu koronawirusa. O tym, a także o innych rzeczach mówił w wypowiedzi po etapie.

– Nie wiem, co się stało. Jeszcze na Galibier czułem się dobrze. Było wiele ataków ze strony Jumbo-Visma. Potem, na ostatnim podjeździe, po prostu nie miałem dobrych nóg. Cierpiałem do samego końca. To nie był najlepszy dzień. Chcę ukończyć ten Tour i niczego nie żałować, ale Jumbo-Visma uczyniła rywalizację trudniejszą. Trudno było nam kontrolować, kto zabiera się do ucieczki. Nie mieliśmy więcej zawodników, aż w końcu van aert i Laporte wyszli na czoło. Dzisiaj Vingegaard zyskał trzy minuty, a być może jutro ja zyskam trzy minuty. Będziemy walczyć do końca, wyścig się jeszcze nie skończył

– zastrzega lider drużyny UAE Team Emirates.

Poprzedni artykułEgan Bernal jest prawie pewien, że nie wystartuje w wyścigu Vuelta a España
Następny artykułMathieu van der Poel wycofał się z wyścigu Tour de France
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments