fot. Astana Qazaqstan Team

Triumfatorem czwartego, a pierwszego z metą w Austrii etapu wyścigu Tour of the Alps został Miguel Ángel López. Kolumbijczyk pokonał najlepiej wspinaczkę do Kals am Grossglockner, liderem całej imprezy pozostaje z kolei Pello Bilbao.

Czwarty dzień alpejskiej etapówki zabrał kolarzy w stosunkowo prosty jak na standardy tego wyścigu teren, jednak mogło to być nieco zwodnicze. O ile bowiem górskie premie pod Kartitscher Sattel (7,3 km; 6%) oraz Gailberg Sattel (6,3 km; 4,4%) nie imponują, to po raz pierwszy w tej edycji finisz ulokowany został na szczycie podjazdu. Kals Am Grossglockner (12,4 km; 4,3%) to specyficzne wzniesienie, bowiem zaczyna się bardzo stromymi kilometrami – pierwsze 3km to średnio prawie 9%, a momentami jest ciężej. Potem nadchodzi krótki zjazd, by ponownie rozpocząć walkę z terenem, tyle że znacznie łatwiejszym – ostatni kilometr to gradient wynoszący zaledwie 2,7%.

Chyba nikogo już nie zdziwi jak napiszę, że i czwartego dnia ucieczka formowała się długo, a znaleźć się w niej próbowało wielu kolarzy. Po kilkunastu kilometrach wydawało się, że ta sztuka uda się jedenastce zawodników, wśród których był m.in. Geoffrey Bouchard (AG2R), ale czas pokazał, że ta grupa została złapana tuż po wspinaczce pod Kartitscher Sattel (7,3 km, 6%). Na niej zdołał jeszcze po 6 punktów sięgnąć Francuz, dzięki czemu został wirtualnym liderem klasyfikacji górskiej.

Na zjazdach w peletonie doszło do dużej kraksy, w wyniku czego wyścig na pewien moment zwolnił. Na asfalcie znaleźli się m.in. Pello Bilbao (Bahrain) i Romain Bardet (DSM), pierwsza dwójka generalki. Uspokojenie nie mogło jednak trwać wiecznie – mniej więcej na półmetku zmagań, u progu wspinaczki pod Gailberg Sattel (6,3 km, 4,4%), do przodu pomknęła piętnastka kolarzy.

Na czele znaleźli się mający ledwie 3:49 straty w generalce Natnael Tesfatsion (Drone Hopper) oraz tracący 3:52 Jonathan Caicedo (EF), a także Sebastián Henao i Fabio Felline z Astany, Andrey Amador i Ben Swift (INEOS), Nicolas Prodhomme (AG2R), Matteo Fabbro i Anton Palzer (BORA), Merhawi Kudus (EF), Thibaut Pinot (Groupama), Omer Goldstein (Israel), Abner González (Movistar), Igor Arrieta (Kern) oraz Unai Cuadrado (Euskaltel).

Górską premię wygrał ostatni z wymienionych, co pozwoliło mu się przesunąć na 5. pozycję w tej klasyfikacji w przeddzień końca zmagań w Tour of the Alps. Ucieczka powiększała powoli swoją przewagę – na 35km przed metą były to już 2 minuty nad peletonem prowadzonym przez ekipę Bahrain-Victorious.

15km przed metą ucieczka podzieliła się – do przodu wyrwali się Merhawi Kudus, Ben Swift, Unai Iribar i Omer Goldstein. Tak dojechali do podnóża prowadzącego do mety Kals Am Grossglockner (12,4 km; 4,3%), gdzie przyspieszenia spróbował zawodnik z Izraela. Na 11km przed metą jechał już jednak z Erytrejczykiem z EF, a co ważne to fakt, że ich przewaga spadła do poziomu niespełna minuty nad mocno przerzedzoną grupą faworytów.

Największe trudności podjazdu nie odpuszczały, a uciekinierzy jechali praktycznie każdy solo. Na czoło wysforował się w pewnym momencie Thibaut Pinot, za Francuzem gonić próbował Natnael Tesfatsion. To kolarz Groupamy był jednak najskuteczniejszy i na krótki zjazd wpadł 25 sekund przed pogonią i 45 sekund przed grupą faworytów, dumnie nazywaną przez realizatora transmisji „peletonem”.

W końcówce mieliśmy zatem legendarne przeciąganie liny – samotny uciekinier kontra grupa, która złapała już wszystkich pozostałych harcowników. 4km przed metą Thibaut Pinot miał nadal pół minuty zapasu, zatem zanosiło się na to, że będzie na styk. Niedługo później skok z peletoniku wykonał Miguel Ángel López, za którym w pierwszej chwili nikt nie chciał pognać.

Na ostatnim kilometrze Kolumbijczyk dopadł Francuza, kolarze walczący w klasyfikacji generalnej tracili do nich ponad 20 sekund, więc zanosiło się, że to ktoś z tej dwójki wygra etap. Miguel Ángel López przyspieszył jednak po chwili i nie dał szans kolarzowi Groupamy, dzięki czemu odniósł swoją pierwszą wygraną po powrocie do drużyny Astana Qazaqstan Team.

Drugi był uciekający Thibaut Pinot, ale co ważne to fakt, że po trzecią lokatę, już z grupy faworytów, sięgnął Romain Bardet (Team DSM). Dla Francuza oznacza to zmniejszenie straty w klasyfikacji generalnej do ledwie dwóch sekund – walka o cały wyścig będzie jutro wyjątkowo ciekawa!

Wyniki 4. etapu Tour of the Alps:

Poprzedni artykułPatrick Lefevere: „Cóż, wiemy, że Timowi Merlierowi kończy się kontrakt…”
Następny artykułLiege-Bastogne-Liege 2022: Pogačar i spółka gotowi do walki o „Staruszkę”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments