fot. Marta Wiśniewska / naszosie.pl

Karolina Karasiewicz z Toruńskiego Klubu Kolarskiego Pacific Nestle Fitness przystępuje do sezonu 2022 jako podwójna mistrzyni Polski w elicie kobiet – w jeździe indywidualnej na czas oraz ze startu wspólnego. W lipcu skończy 30 lat, co czyni ją jedną z najbardziej doświadczonych polskich zawodniczek. W związku z tym postanowiliśmy zapytać Karolinę, w jakim miejscu kolarskiej kariery się znajduje i jakie cele stawia przed sobą na ten rok. Zapraszamy do przeczytania wywiadu. 

Za tobą oraz za Toruńskim Klubem Kolarskim Pacific – Nestle Fitness zgrupowanie we Włoszech oraz pierwszy start w Trofeo Oro in Euro – Women’s Bike Race. Wszystko idzie zgodnie z planem na początku sezonu?

Rzeczywiście dopiero co wróciliśmy ze zgrupowania we Włoszech i mamy już za sobą pierwszy start. Czuję się dobrze, przygotowania idą zgodnie z planem. Mamy świetny zespół, co tylko działa na moją korzyść, bo wiadomo, że lepiej jest trenować i ścigać się w grupie zgranych i darzących się wzajemną sympatią osób.

Widać, że jesteście zgraną grupą, że bardzo dobrze się dogadujecie. Gdy podglądam was w mediach społecznościowych, to widzę, że zawsze sobie żartujecie, a przede wszystkim trzymacie się razem.

Tak, to prawda. Jesteśmy bardzo zgrane. Ponadto z większością dziewczyn dobrze się znamy. Na przykład z Pauliną Pastuszek czy Patrycją Lorkowską ścigamy się razem już kilka lat. To jest fajne, bo możemy się wzajemnie wspierać i trenować oraz ścigać się w dobrej atmosferze.

Drużyna Nestle Fitness to twój drugi dom?

Często tak to właśnie ujmuję. Jest to mój drugi dom, bo spędzam w klubie bardzo dużo czasu, czasami więcej niż z rodziną. Widujemy się prawie codziennie, dlatego myślę, że ważne jest to, aby dobrze się dogadywać i wiedzieć, jaki kto ma charakter.

Chodziło ci kiedyś po głowie, aby spróbować swoich sił w jakiejś zagranicznej drużynie?

Oczywiście, że chodziło. Myślę, że zawsze gdzieś tam będzie to korciło, tym bardziej, że ja kocham kolarstwo, kocham jeździć na rowerze, oglądam wyścigi, jestem fanką tego sportu w każdym wydaniu. Gdzieś to w głowie mam, ale jednocześnie mam nadzieję, że może naszemu klubowi uda się kiedyś zapukać do większego świata.

Jakie starty czekają ciebie w najbliższym czasie?

Myślę, że będą to wyścigi w Polsce, tj. nasze rozpoczęcie sezonu, chociaż trzeba będzie to jeszcze potwierdzić. Będziemy także rozmawiać z trenerem kadry w sprawie torowego Pucharu Narodów [w Glasgow], bo wiem, że nasza reprezentacja ma tam wystartować.

Od lat łączysz kolarstwo szosowe z torowym i to z powodzeniem, bo jesteś chociażby medalistką mistrzostw Europy w wyścigu punktowym. Jak to będzie w tym sezonie, będzie ciebie więcej na szosie czy na torze?  

Jeśli chodzi o konkretne ustalenia, to jeszcze wszystko przed nami – najpierw muszę porozmawiać z trenerem kadry torowej. Jeśli chodzi o mnie, to nadal chciałabym łączyć szosę z torem, ale jak to wyjdzie w praniu – zobaczymy. Jednak spodziewam się, że szosy będzie trochę więcej, bo i więcej wyścigów szosowych jest teraz rozgrywanych.

Powiedziałaś kiedyś, że jest ci bez różnicy, czy ścigasz się na welodromie czy na asfalcie, bo po prostu kochasz jeździsz na rowerze.

Tak, dokładnie. Jeżdżę na rowerze już tyle lat, że w moim przypadku to nie jest hobby czy praca na chwilę. Kolarstwo to duża część mojego życia. Jeśli chodzi o szosę i tor, to zawsze podkreślam, że i tu, i tu jeździ się na rowerze, ale te dwie kolarskie dyscypliny potrafią dostarczać różnych emocji. Jednak ostatecznie wzajemnie się uzupełniają. Niektóre rzeczy mogę znaleźć na torze, a na szosie nie i odwrotnie. Dlatego jest to fajne, że mogę próbować jednego i drugiego.

Miałam przyjemność obserwować, jak zdobywałaś podwójną koronę na mistrzostwach Polski w Kartuzach. Skradłaś wtedy show. Jak wspominasz to dzisiaj, z większego dystansu?  

Mam bardzo pozytywne wspomnienia z tym związane. Jak sobie czasami o tym myślę, to wciąż niedowierzam, że tego dokonałam. Mówiąc szczerze sama bym się tego nie spodziewała. Pamiętam naszą rozmowę z trenerem przed wyścigiem ze startu wspólnego, podczas której omawialiśmy taktykę. Mówiłam mu o wariantach, jakie możemy zastosować i jak ciężko będzie nam wygrać ten wyścig. I ja nie miałam na myśli siebie, tylko cały nasz zespół. Wiedziałam, jak wiele jest mocnych zawodniczek, dlatego najpierw myśleliśmy o takich mniejszych celach, które można zrealizować podczas wyścigu. Myślałam, że zwycięstwo będzie niewykonalne, a jednak było wykonalne (śmiech).

Pamiętam, jak mówiłaś, że twoim marzeniem było zdobycie tytułu mistrzyni Polski w jeździe na czas. Na Kaszubach nie byłaś faworytką, ale pomimo to okazałaś się najszybsza. Czy jazda na czas to jest coś do czego będziesz przykładać większą wagę także w tym sezonie?

Bardzo lubię jeździć na czas i chciałabym to dalej szlifować. Wiem, że mam jeszcze pewne rezerwy i to chyba największe w sferze mentalnej. To wcale nie jest proste maksymalnie skupić się przez pół godziny czy nawet dłużej. Wiadomo, że na czas jedzie się „na maxa” i trzeba pokonać wszystkie swoje słabości oraz cierpienie. To nie jest tak, że jak ktoś już raz wygrał, to potem ma monopol na wygrywanie. Trzeba się cały czas rozwijać, szkolić i dokształcać. Ja w ogóle chciałabym stawać się coraz lepszą kolarką. W przyszłości planuję zostać trenerką, więc chciałabym wyciągnąć z tego sportu jak najwięcej, aby później móc przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie innym.

fot. Od lewej: Karolina Karasiewicz i Aurela Nerlo / fot. Marta Wiśniewska Naszosie.pl

Czym różni się Karolina Karasiewicz, która została mistrzynią Polski w Gdyni w 2017 roku od tej, która ustrzeliła dublet w 2021 roku?

To jest trochę śmieszne, ale pamiętam, że do tego startu w 2017 roku podeszłam bardzo walecznie i byłam zmotywowana, żeby wszystko zrobić jak najlepiej. W 2021 roku przystępowałam do wyścigu o MP na luzie – myślałam sobie, że co Pan Bóg da, to wezmę. Ponadto miałam większy spokój, bo na przykład wyniku w „czasówce” jednak nieco łatwiej jest się spodziewać. Trenujemy z miernikami mocy, dzięki czemu wiemy, na jakim jesteśmy poziomie. Oczywiście to nie jest tak, że powiesz sobie, że dzisiaj pojadę tyle watów i osiągnę taki i taki wynik, ale mniej więcej można ocenić swoją formę i spodziewać się jakiegoś konkretnego rezultatu. Stąd też był ten spokój – wiedziałam, co mam wypracowane, w jakiej jestem dyspozycji. Ja zawsze powtarzam, że szybciej niż mam wypracowane nie pojadę. Nie ma się więc co stresować. Podsumowując, tym razem byłam spokojniejsza i miałam więcej doświadczenia.

A w aspekcie fizycznym coś się zmieniło?  

Na pewno muszę poświęcić więcej uwagi procesowi regeneracji. To już nie jest tak, że jestem dzieciakiem, którzy może jeździć na rowerze cały dzień i jest OK. Muszę też myśleć o tym, że trzeba dobrze wypocząć i przygotować się mentalnie. Poza tym wydaje mi się, że z wiekiem forma jest bardziej stabilna, że łatwiej jest ją przewidzieć. Pewnie jest to zasługa doświadczenia i tego, że człowiek lepiej zna swój organizm.

W lipcu skończysz 30 lat. Jak myślisz o sobie jako o kolarce? Masz poczucie, że wchodzisz w ostatni etap kariery czy jeszcze ci nie w głowie kolarska emerytura?

Podchodzę do kolarstwa z sezonu na sezon. To nie jest tak, że planuję sobie, że będę się ścigać jeszcze na przykład pięć lat, albo że za rok zakończę karierę. Jeśli zaś chodzi o kolarską emeryturę, to właśnie po to kończyłam studia – aby mieć ten tak zwany plan B. Rodzice zawsze mi powtarzali, że nie samym sportem człowiek żyje i że w razie czego trzeba mieć przysłowiowy fach w ręku.

Jakie studia skończyłaś?

Jestem magistrem pedagogiki resocjalizacyjnej i teraz także bezpieczeństwa wewnętrznego, a ponadto mam jeszcze licencjat z pedagogiki kultury fizycznej i zdrowotnej, co oznacza, że mogę być nauczycielem WF-u. Poza tym mam uprawnienia do bycia trenerem kolarstwa i sędzią. Można powiedzieć, że jest w czym wybierać, ale po zakończeniu kariery najbardziej chciałabym zostać w kolarstwie.

Trudno było ci pogodzić naukę z kolarstwem? Jak sobie to wszystko organizowałaś?

Ja szczerze mówiąc nigdy nie miałam jakichś większych problemów z nauką. Wystarczy, że byłam na zajęciach i jakoś tę wiedzę przyswajałam. Super było też to, że na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika jest możliwość realizowania kariery dwutorowo i to rzeczywiście sprawdza się w praktyce. Nie musieliśmy być na wszystkich zajęciach, a wykładowcy podchodzili do nas indywidualnie. Nie było problemu, że wyjeżdżamy i można było zdawać egzaminy zdalnie lub w innym terminie. Na pewno bardzo ułatwiło mi to zadanie, bo jak wiadomo wykładowcy różnie podchodzą do sportowców.

Jak oceniasz poziom damskich wyścigów kolarskich w Polsce?

Myślę, że polskie kolarstwo kobiet zdecydowanie zrobiło krok naprzód. Są drużyny, jest więcej zawodniczek i jeździ się szybciej. To już nie jest tak jak kiedyś, że ściganie odbywało się na ostatnich 200 metrach, dopiero na kreskę. To już tak nie wygląda. Dziewczyny, które na co dzień ścigają się w Polsce aż tak bardzo nie odstają od tych z World Touru. Kiedyś dzieliła nas przepaść, a teraz już nie. Chociażby po mistrzostwach Polski widać, że jesteśmy w stanie nawiązać równorzędną walkę.

Jaki jest twój główny cel na sezon 2022?

Powiem to, o czym wspominałam wcześniej. Chciałabym stawać się po prostu lepszą kolarką, jeździć szybciej, startować w większej liczbie wyścigów i móc nadal robić to, co kocham. To jest cel, który mi przyświeca.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

Poprzedni artykułMichał Kwiatkowski w składzie INEOS Grenadiers na Milano-Sanremo
Następny artykułMilano-Sanremo 2022 bez ubiegłorocznego zwycięzcy!
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments