fot. Tour du Rwanda

Sandy Dujardin wygrał pierwszy etap 14. Tour du Rwanda. Prowadzenie w klasyfikacji generalnej za sprawą różnic z prologu utrzymał Alexandre Geniez (TotalEnergies).

Premierowy odcinek ze startu wspólnego prowadził z stolicy Rwandy – Kigali, do Rwamagany, położonego około 50km na wschód miasta wracającego do wyścigu po 4 latach przerwy. Wbrew profilowi warto powiedzieć jedno – to jeden z najprostszych odcinków w tegorocznej edycji, a górskie premie Kibagaba (1,2km; 7,3%) i Ntunga (4,4km; 4,2%) nie powinny porwać stawki.

Finałowe 10 rund w Rwamaganie oparte co prawda było na małych hopkach, ale te nie miały nawet kilometra długości i średni gradient niespełna 4%. Samo miasto mety to 50-tysięczna miejscowość z długą historią za sprawą handlowej przeszłości – wpływy mieli tu Arabowie pochodzący z Sułtanatu Omanu, co widać w architekturze miasta.

Pierwszą ucieczkę dnia uformowali Leo Hayter (Wielka Brytania) i Sabbahi El Houcaine (Maroko). W pościg za tą dwójką ruszyli Nasser Eddine Maatougui (również Maroko) i Abram Stockman (Saris Rouvy Sauerland Team), co sprawiło, że podczas podjazdu pod Kibagabę (1,2km; 7,3%) na czele mieliśmy już czwórkę kolarzy. Ich przewaga szybko osiągnęła prawie 5 minut.

Pierwszą górską premię wygrał Nasser Maatougui, z kolei na lotnym finiszu bez walki po komplet punktów sięgnął Sabbahi El Houcaine. Brytyjczyk i Belg jechali dużo spokojniej, a w peletonie pracowała głównie drużyna lidera – TotalEnergies, wspierana okazyjnie przez Israel – Premier Tech.

Do Rwamagany dotarła już tylko trójka kolarzy na czele, bowiem Nasser Maatougui strzelił podczas podjazdu pod Ntungę (4,4km; 4,2%). Podczas pokonywania rund dużo zaczęło dziać się za ich plecami – kontry próbowali m.in. Nati Samansanti (Grant Thornton), 2. w edycji z 2020 roku Moise Mugisha (ProTouch) czy zwycięzca klasyfikacji generalnej z sezonu 2015 Jean Bosco Nsengimana (kadra Rwandy).

Na kolarzy z pewnością motywująco działał fakt, że ścigali się dziś w dużo lepszej pogodzie. Po wczorajszym oberwaniu chmury nie było już śladu, nie doskwierał wiatr, zimno czy silne słońce – innym słowem było wprost idealnie.

Sytuacja za plecami trójki zmieniała się jak w kalejdoskopie – na drugiej rundzie atakowali w trójkę kolarze ProTouch, pętlę później w pościgu była nowa czwórka. Wszystko to sprawiło jednak jedno – wyścig przyspieszył, a grupki goniące za odjazdem zostały złapane na cztery okrążenia przed metą.

Na czele pozostawali już tylko Leo Hayter i Abram Stockman, a ich przewaga wynosiła nieco ponad 3 minuty na 25km przed metą. Różnica spadała powoli i zanosiło się na to, że to właśnie któryś z tej dwójki wygra premierowy etap oraz założy trykot lidera. Brytyjczyk po prologu tracił 10 sekund, Belg 25.

Na dwie pętle do końca, czyli 13km przed metą, harcownicy wciąż mieli minutę i 50 sekund przewagi. Dość zaskakujący był zatem meldunek przed ostatnią rundą – różnica ta miała spaść do ledwie 38 sekund. Brytyjczyk i Belg zostali złapani na ostatnich kilkuset metrach, a po wygraną sięgnął kolega z drużyny lidera – Sandy Dujardin (TotalEnergies). Drugi był Axel Laurance (B&B Hotels – KTM), trzecie miejsce zajął Jhonatan Restrepo (Drone Hopper).

Wyniki 1. etapu Tour du Rwanda 2022:

Poprzedni artykułMichał Kwiatkowski podał powód późnego powrotu do ścigania
Następny artykułNazwisko Winokurow wraca na listy startowe. I to podwójnie!
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments