Niecały miesiąc został Jasperowi Philipsenowi do rozpoczęcia startów w nadchodzącym sezonie. Belg z dużym optymizmem podchodzi najbliższych miesięcy.
Tak właściwie, to takie nastawienie nie powinno nikogo dziwić. W końcu w 2021 roku 23-latek był jednym z najlepszych sprinterów na świecie. Odejście z UAE Team do Alpecin-Fenix okazało się strzałem w sam środek tarczy. Choć zdarzało mu się być rozprowadzającym Tima Merliera, to sam również dostał mnóstwo okazji, by powalczyć o indywidualne sukcesy. Efekty? Dwa wygrane etapy Vuelta a Espana, kilka świetnych występów na etapach Tour de France i fantastyczny okres między 17, a 26 września, kiedy wygrał aż cztery wyścigi (m.in. Eschborn-Frankfurt).
Jednak zawsze da się znaleźć coś, co można poprawić. W zeszłym roku na przykład Philipsen dość słabo rozpoczął sezon. Do połowy marca wystartował w czterech wyścigach i nie zaliczył w nich choćby jednego godnego uwagi wyniku. Dopiero gdy sezon rozkręcił się na dobre, rozkręcił się i on, wygrywając choćby Scheldeprijs. Prawdopodobnie teraz nie będzie musiał rozkręcać się tak długo.
W najbliższą sobotę wyjeżdżam na kolejne dwutygodniowe zgrupowanie – tym razem do Denii. Mam niewielkie doświadczenie, ale zespół zna się na rzeczy. Uważnie mnie śledzi i widzi, czy staję się coraz lepszy. Dlatego już teraz mogę powiedzieć, że jeśli zdrowie nie pokrzyżuje mi planów, to od razu będę gotów na wygrywanie. Tak naprawdę, to jeszcze nigdy nie byłem tak silny o tej porze.
– mówił Het Nieuwsblad zawodnik, który przecież swoje pierwsze duże zwycięstwo odniósł 3 lata temu w styczniowym Tour Down Under.
Plany na zbliżający się sezon Philipsen ma bardzo podobne, co w zeszłym roku. Choć jegorozpocznie sezon od UAE Tour (20-26 lutego), a później uda się na Paryż-Nicea. Po „Wyścigu ku Słońcu” przyjdzie natomiast czas na belgijskie klasyki. Jednak jeśli słowa Belga się sprawdzą, można spodziewać się jednej, zasadniczej różnicy – od początku będziemy widzieć go w czołówce.