Foto: Le Tour de France

Dylan Groenewegen znów dostanie szansę, by pojawić się na trasie Wielkiej Pętli. 

Tour de France to dla Groenewegena wyścig wyjątkowy. Startował w nim cztery razy i tylko w swoim debiucie nie odniósł żadnego zwycięstwa. Serię triumfów rozpoczął w najlepszym możliwym miejscu – na Polach Elizejskich (zresztą, było to jego drugie zwycięstwo na poziomie WT – wcześniej wygrał etap Eneco Tour). W 2018 dwukrotnie był najszybszy, a rok później wygrał etap, choć wyścig zaczął od groźnego upadku na pierwszym etapie.

Tak jak Pola Elizejskie w 2017 roku były areną jego przywitania z etapowymi zwycięstwami na największym wyścigu na świecie, tak w 2019 symbolicznie zamknęły pewien etap w jego życiu. Wszystko dlatego, że edycja sprzed dwóch lat była dla niego ostatnią przejechaną w barwach Jumbo-Visma. W ostatnich latach ekipa skupiła się na walce o klasyfikację generalną, więc odpuściła zabieranie ze sobą bezużytecznego w górach sprintera.

I głównie z tego powodu Holender pożegnał się z ekipą, która pomogła mu stać się jednym z najlepszych sprinterów na świecie. Teraz, już jako zawodnik BikeExchange-Jayco znów dostanie szanse walki o czołowe miejsca w Wielkiej Pętli.

Kocham ten wyścig i jestem niesamowicie szczęśliwy, że mogę tam wrócić w tym roku. To tam odniosłem największe sukcesy. Zresztą, jako sprinter zawsze chcesz wystąpić na tak dużej scenie. Marzę, by znów wygrać etap we Francji

– mówił Wielerflits.

Co ciekawe, jego zespół jeszcze nigdy nie odniósł żadnego zwycięstwa na sprinterskim etapie Tour de France. Wprawdzie w jego barwach wygrywali m.in. walczący rzadziej lub częściej na finiszach Matthews i Trentin, ale za każdym razem swoje triumfy odnosili po ucieczkach. Natomiast Caleb Ewan – kolarz zdecydowanie szybszy od dwóch wymienionych wcześniej, przełamał się dopiero po przejściu do Lotto Soudal.

Groenewegen będzie mógł w końcu zmienić ten stan rzeczy, choć oczywiście nie będzie to łatwe. Wydaje się, że wciąż nie może otrząsnąć się po tym, jak ponad rok temu doprowadził w ferworze walki do koszmarnie wyglądającego upadku Fabio Jakobsena. W maju wrócił po kilkumiesięcznej dyskwalifikacji i zdołał odnieść trzy zwycięstwa – żadne z nich nie zostało odniesione w wyścigu o prestiżu porównywalnym do Tour de France.

We Francji być może znów spotka rodaka, który, paradoksalnie, po tamtym zdarzeniu pozbierał się szybciej niż on. Właściwie, sądząc po samych wynikach, w końcówce sezonu był wręcz w życiowej formie. Na przełomie sierpnia i września wygrał trzy etapy Vuelta a Espana, a później dołożył do tego triumfy w L’Eurometropole Tour i Gooikse Pijl.

W poprzednim roku kilkukrotnie spotykali się już na trasach wyścigów – na trasach, ale nie na finiszaach. Za każdym razem wyścig układał się tak, że gdy w czołówce znalazł się jeden, drugiego w niej brakowało. Najbardziej znamienny był Tour de Wallonie. Tam obaj zaliczyli po dwa zwycięstwa i po dwa całkowicie nieudane etapy. A jak będzie podczas Tour de France? Oczywiście pod warunkiem, że obaj faktycznie dopną swego i wystąpią we Francji.

Poprzedni artykułBalsamo odwdzięczy się Longo Borghini za pomoc we Flandrii
Następny artykułEkipa Cofidis prezentuje odświeżone stroje
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments