W zeszłym roku Romain Bardet po raz pierwszy od wielu lat nie wystartował w Tour de France. W przyszłym roku może wrócić na trasę Wielkiej Pętli.
Bardet to najprawdopodobniej ten Francuz, który był najbliżej przerwania długoletniego oczekiwania swoich rodaków na zwycięstwo w największym wyścigu na świecie. Dwukrotnie stał na jego podium, jednak w ostatnich latach nie szło mu już tak dobrze i w tym roku postanowił zrobić sobie przerwę od wywierającego olbrzymią presję środowiska.
Zamiast w Wielkiej Pętli wystartował w dwóch wielkich tourach – Giro d’Italia i Vuelta a Espana. I w obu spisał się nieźle – we Włoszech był siódmy, a Vueltę co prawda zakończył na odległym miejscu w „generalce”, ale za to okrasił ją zwycięstwem etapowym.
Udało mi się już osiągnąć poziom fizyczny, który pozwala mi robić dwa wielkie toury rocznie. Z drugiej strony, wciąż nie wydaje mi się, żebym był gotowy za każdym razem walczyć o podium, biorąc pod uwagę poziom reszty stawki. Wydaje mi się, że optymalnym rozwiązaniem będzie jazda z nastawieniem na „generalkę” w jednym z nich, natomiast w drugim próba wygrania któregoś z etapów. Balans, który odnalazłem w tym roku naprawdę mi odpowiada
– mówił w rozmowie z L’Equipe.
Nie oznacza to jednak, że kolarz, który od kilku miesięcy jeździ w Team DSM niczego nie zmieni w swoich planach. Bardzo możliwe, że wkrótce znów pojawi się na wyścigu, w którym startował nieprzerwanie w latach 2013-20.
Potrzebowałem tej przerwy, a wyniki pokazały, że podjąłem słuszną decyzję. Teraz jednak brakuje mi Tour de France. Chciałbym tam wrócić. Ufam jednak swoim dyrektorom sportowym. Wierzę, że podejmą słuszną decyzję
– mówi.