Lucas Carstensen
fot. Thai Cycling Association

Zwycięzcą 5. etapu The Princess Maha Chakri Sirindhorn’s Cup Tour of Thailand został Lucas Carstensen. Tym samym Niemiec odzyskał koszulkę lidera klasyfikacji generalnej z rąk Sarawuta Sirironnachaia.

Przedostatni odcinek tajlandzkiej etapówki kategorii 2.1 to ponownie była arena zmagań dedykowana sprinterom. Na trasie z prowincji Trang do Satun liczącej 150km nie było bowiem zbyt wielu trudności, a na kolarzy czekały 3 lotne premie z sekundami bonifikat jakże istotnymi dla klasyfikacji generalnej.

Zanim przejdziemy do przebiegu etapu warto zwrócić uwagę na otoczkę imprezy. Czyż nie dla niej oglądamy czasem kolarstwo? Na zawodników czekają codziennie przepiękne widoki, a by nie zabijał ich potencjalny upał o tej porze roku to odcinki ruszają codziennie o dość wczesnej porze. Mimo to ściganie odbywa się w temperaturach z przedziału 20-25 stopni Celsjusza, a na mecie czeka codziennie zimny prysznic z wozu strażackiego.

Wyścig rozgrywany jest ku czci księżniczki Maha Chakri Sirindhorn i wyraźnie to widać. Starterem jednego z etapów był przewodniczący Izby Reprezentantów – odpowiednika naszego sejmu, a kolarze każdego dnia prezentację zaczynają od złożenia honorów wobec zdjęcia w stronę, zależnie od scenerii danego dnia, zdjęcia bądź obrazu przedstawicielki rodu Sirindhorn.

Reprezentacja Tajlandii
fot. Thai Cycling Association

Od startu oglądaliśmy kilka akcji zaczepnych, a skuteczną okazała się ta mniej więcej czwarta – licząca 6 kolarzy. Byli to Filipińczycy Dominic Perez (Team Go For Gold) i Ar-jay Peralta (7 Eleven Cliqq – Air21), Malezyjczyk Muhammad Nur Aiman Bin Rosli (Team Sapura Cycling), Maral-Erdene Batmunkh (reprezentacja Mongolii) oraz Taj i Francuz z Roojai.com Cycling Team – Tanaphon Seanumnuyphon i Valentin Midey.

Pierwsza lotna premia padła łupem Batmunkha przed Perezem i Peraltą. Na starcie mieli oni po 48 sekund straty w klasyfikacji generalnej, także pozwoliło im to przesuwać się nieco wyżej, acz bez zagrożenia dla czołowych pozycji. Przewaga nad peletonem w tym miejscu wynosiła 1:45. Niestety, dla uciekinierów, współpracować nie chciał Bin Rosli, który spróbował samotnie oderwać się od reszty harcowników na ponad 100km przed metą.

Muhammad Nur Aiman Bin Rosli samotnie przeciął linię drugiej lotnej premii, a za jego plecami bój o dwie i jedną sekundę stoczyli głównie Filipińczycy. Lepszy okazał się być Dominic Perez, który ubiegł Ar-jaya Peraltę. Do trzeciej potyczki między nimi nie doszło jednak, bowiem poza Malezyjczykiem reszta uciekinierów została złapana przez peleton.

Walka o każdą sekundę
Perspektywa bonusów do zdobycia na trzeciej lotnej premii sprawiła, że peleton niesamowicie się rozciągnął, a ataków próbowali bardzo wysoko sklasyfikowani kolarze. Ekipa lidera, czyli Thailand Continental Cycling Team, nie miała żadnej kontroli nad wydarzeniami, do tego przewaga Rosliego spadała błyskawicznie i na 3km przed kreską było to już tylko 20 sekund. Można było się zatem pokusić nawet o 3 sekundy. Te szczęśliwie obronił Malezyjczyk, po dwie sięgnął kontrujący reprezentant Mongolii – Maral-Erdene Batmunkh, zaś finisz po jedną wygrał minimalnie Lucas Carstensen (Bike Aid). Jedynie punktem za 4. pozycję pocieszyć mógł się Wan Abdul Rahman Hamdan z Terengganu Cycling Team.

Co ważne to fakt, że Niemiec zbliżył się do lidera na 10 sekund i wygrywając etap był tym samym w stanie odzyskać trykot lidera klasyfikacji generalnej. Nikt jednak nie chciał czekać na finisz z kolarzem Bike Aid, więc na 40km przed metą zawiązała się kolejna, tym razem 4-osobowa akcja. Potrwała ona jednak około kwadransa i została zlikwidowana.

Az do samego końca działo się wiele, ale o wygranej i tak zadecydował finisz z peletonu. Perfekcyjnie rozprowadzony został Lucas Carstensen i udało mu się z minimalną przewagą wygrać swój czwarty etap podczas tegorocznej edycji Tour of Thailand 2021. Kolejne miejsca zajęli Ryan Jastrab (Wildlife Generation Pro Cycling) oraz Wan Abdul Rahman Hamdan (Terengganu Cycling Team).

Poprzedni artykułChris Froome może po latach wrócić na afrykańskie szosy
Następny artykułJakub Mareczko podpisał kontrakt z drużyną Alpecin-Fenix
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments