Olivier Zaugg, Dan Martin, Joaquim Rodríguez
fot. Il Lombardia

Wygrać monument to sprawa wielka i nie ma co z tym nawet dyskutować. 10 lat temu doszło jednak do sytuacji prawie niespotykanej, albowiem po wygraną sięgnął 30-letni kolarz, który w karierze nie miał nawet jednego zwycięstwa. Jak się okazało Il Lombardia na zawsze pozostała jedynym zawodowym triumfem Olivera Zaugga.

15 października 2011 roku przyniósł fanom kolarstwa bardzo ciekawy wyścig z metą w nowym miejscu – przeniesiono ją wówczas do Lecco. Na trasie znalazła się cała masa ciężkich podjazdów, m.in. Valcava (11,7 km; 8%), Colma di Sormano (9,5 km; 6,6%), Madonna del Ghisallo (8,6 km; 6,2%) czy kończąca się niedługo przed metą wspinaczka pod Villa Vergano (3,3 km; 7,4%). To właśnie tam dojechała wciąż przeszło 20-osobowa grupa faworytów, z której odważnie zaatakował Olivier Zaugg. Szwajcar samotnie rozpoczął zjazdy, a na metę wpadł 8 sekund przed rywalami.

Chciałoby się powiedzieć, że takich sytuacji nie ma, ale przykład obecnie już 40-letniego ex-kolarza pokazuje, że warto mieć marzenia i po nie atakować. Podczas Ronde van Vlaanderen w 2019 roku jego wyczyn niejako powtórzył Alberto Bettiol, acz o ile Włoch wygrywanie zaczął od monumentu, to już na tym się nie skończyło.

Edycja z roku 2011 byłą dla polskich kibiców nad wyraz ciekawa, bowiem oprócz samego szalonego wyczynu Szwajcara mieliśmy też sporo polskich akcentów. O podium do końca bił się ostatecznie 5. Przemysław Niemiec, tytaniczną pracę wykonywał Sylwester Szmyd, a gdzieś w trzeciej dziesiątce ze stratą ledwie minuty na mecie zameldował się wówczas bardzo młody Rafał Majka. Czas pokazał, że 2 lata później kolarz z Zegartowic stanął na podium Wyścigu Spadających Liści co do dziś pozostaje jego najlepszym wynikiem w monumentach.

Na starcie edycji 2021 stanie niejeden kolarz wciąż czekający na swój premierowy triumf. Przykład Oliviera Zaugga powinien im przyświecać by aktywną jazdą sprawić, że dla nas widzów wyścig będzie ciekawy, a dla nich pojawi się ten cień szansy na wyjątkowe zapisanie się w historii. O ile Pieter Serry czy Sebastián Henao będą pewnie związani zadaniami dla zespołu to czemu by w 10-lecie tamtej edycji Lorenzo Rota miał nie zaskoczyć całego świata? Trzymam kciuki za taką „powtórkę”.

Poprzedni artykułAstana Qazaqstan Team – nowa nazwa ekipy WT
Następny artykułDimitri Claeys i Adrien Petit w Intermarché – Wanty – Gobert
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments