Wszystko, co o paradoksach napisaliśmy odnośnie wczorajszego Mediolan-Turyn, doszyć można również do dzisiejszego Gran Piemonte, tylko na odwrót. Nazwa ostatniego już z włoskich wyścigów jednodniowych poprzedzających Il Lombardię pozwala marzyć o górskich przełęczach, ale jego trasa omija Alpy szerokim łukiem, pozostawiając Matterhorn daleko w tle. W czwartek w akcji zobaczymy sprinterów.
105. edycja wyścigu Gran Piemonte rozegrana zostanie na dystansie 168 kilometrów, które połączą dziś Rocca Canavese i Borgosesię. Choć zgodnie z jego nazwą, klasyk ten odbywa się w kojarzonym z najwyższymi szczytami włoskich Alp regionie Piemontu, rywalizującym w czwartek kolarzom przyjdzie pokonać tylko jeden klasyfikowany podjazd, a przewyższenie na trasie wynosi zaledwie 1337 metrów.
Końcówkę w Borgosesii poprzedza 35,7-kilometrowa runda. Ostatnie kilometry, pomimo dwóch rond, nie należą do przesadnie technicznych, a prawdopodobny finałowy sprint rozegrany zostanie na prowadzącym do linii mety falsopiano (ok. 500 m, śr. 1,6%).
Pogoda
16 stopni Celsjusza i niezmącone chmurami słońce. Jeśli wierzyć prognozom, idealna włoska jesień.
Faworyci
Ekipy, które zobaczymy dziś na starcie w Rocca Canavese zostały przearanżowane tak, aby jak najskuteczniej wspierać w finale swoich sprinterów.
Czwartkowy Gran Piemonte będzie zaś już jedną z ostatnich szans w tym sezonie na dopisanie triumfu do listy dokonań dla Sonny’ego Colbrelli (Bahrain Victorious), Olava Kooija (Jumbo-Visma), Giacomo Nizzolo (Qhubeka-NextHash), Alexa Aranburu (Astana-Premier Tech), Ethana Haytera (INEOS), Matthew Wallsa (Bora-hansgrohe), Vincenzo Albanese (EOLO-Kometa), Matteo Moschettiego (Trek-Segafredo), Biniama Ghirmaya (Intermarche-Wanty-Gobert), Matteo Trentina (UAE-Team Emirates), Elii Vivianiego (Cofidis) czy Jakuba Mareczki (Vini Zabu).