fot. UCI/SWpics

Srebrny medal w wyścigu ze startu wspólnego wywalczył Dylan van Baarle. Był to bardzo emocjonujący sukces dla Holendra zwłaszcza, że podczas 12. etapu tegorocznej hiszpańskiej Vuelty miał on kraksę, w konsekwencji, której doznał on kontuzji pęknięcia miednicy.

Po odniesieniu swojego największego sukcesu w zawodowej karierze pochodzący z Voolburga kolarz opowiedział o swoich problemach zdrowotnych, które mogły go ostatecznie wyeliminować ze startu w światowym czempionacie.

Po moim wypadku na 12. odcinku Vuelty jeździłem z pękniętą miednicą. Następnie wycofałem się z tego wyścigu po 17. etapie i przez pięć dni po prostu leżałem na kanapie. Nie byłem w stanie już chodzić, więc było naprawdę trudno. Zachowałem w sobie wiarę, a nasz selekcjoner reprezentacji, również wierzył we mnie. Bardzo ciężko pracowaliśmy, aby wrócić na dobry poziom i myślę, że po prostu udało mi się na czas powrócić do odpowiedniej dyspozycji. Dzięki tej historii z Vuelty byłem pełen emocji po finiszu, ponieważ pomyślałem o tym, że start tutaj i ściganie mogło nie być możliwe

– mówił kolarz ekipy INEOS Grenadiers na konferencji prasowej po zakończeniu wyścigu we Flandrii.

Po decydującym odjeździe Juliana Alaphilippe’a, Dylan Van Baarle pogonił za Francuzem w grupce z Michaelem Valgrenem (Dania), Jasperem Stuyvenem (Belgia) i Neilsonem Powlessem (Stany Zjednoczone). Finalnie, to właśnie Holender na finiszu w Leuven okazał się najszybszy z tego grona, co dało mu srebrny medal mistrzostw świata. Jak przyznał sam van Baarle zrobił wszystko, co w jego mocy, a tęczowa koszulka była po prostu nieosiągalna ze względu na fenomenalną jazdę Francuza.

Na pewno Julian Alaphilippe był najsilniejszy. Atakował kilkukrotnie i po prostu nie byliśmy w stanie pojechać z nim na metę. Byliśmy w dobrej grupie za nim i po prostu nie mogliśmy go już doścignąć. Zdecydowanie był dzisiaj najmocniejszy.

To nie był świetny sprint. Neilson Powless bardzo mocno ruszył po zakręcie. Wiedziałem, że nie byłem najszybszym zawodnikiem w grupie i po tak długim wyścigu sprint nigdy nie jest taki sam, więc gdy Neilson ponownie ruszył na 200 metrów przed metą, to po prostu czekałem na kole. W momencie, gdy oni (Stuyven i Valgren przyp.red) rozpoczęli sprint, to pojechałem za nimi i byłem w stanie ich wyprzedzić, w co nie mogłem uwierzyć po przekroczeniu linii mety

– zakończył srebrny medalista mistrzostw świata we Flandrii.

 

Poprzedni artykułWout van Aert: „Moje nogi nie były wystarczająco mocne”
Następny artykułMichael Valgren: „Jako reprezentacja nie mieliśmy najlepszego dnia”
Kolarstwem interesuje się od ponad 6 lat. Obecny student Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Amatorsko jeździ na rowerze szosowym. Od 2014 roku nie wyobraża sobie wakacji spędzonych gdzieś indziej niż przy trasie Tour de Pologne.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments