Tadej Pogacar (UAE-Team Emirates) obronił prowadzenie w klasyfikacji generalnej Tour de France na 11. etapie. Żaden z kandydatów do wysokiego miejsca w „generalce” nie zdołał zmniejszyć straty do Słoweńca.
Do dzisiejszego etapu Tour de France Tadej Pogacar przystąpił w żółtej koszulce lidera, z dwiema minutami przewagi nad drugim Benem O’Connorem (AG2R Citroen Team). Mimo wysokiego tempa, które nadawała ekipa INEOS Grenadiers, Tadej Pogacar nie okazywał żadnych oznak słabości, czego nie można powiedzieć o wspomnianym wcześniej Australijczyku. O’Connor stracił kontakt z grupą zasadniczą na drugim podjeździe pod Mont Ventoux i spadł na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej.
Gdy w grupie faworytów zostali już sami liderzy, na atak zdecydował się Duńczyk Jonas Vingegaard. Za kolarzem Team Jumbo-Visma pognał Tadej Pogacar, jednak niedługo potem puścił koło Duńczyka. Na szczycie Vingegaard miał około 30 sekund przewagi nad zawodnikiem UAE-Team Emirates, do którego dołączyli Richard Carapaz (INEOS Grenadiers) i Rigoberto Uran (EF Education-NIPPO). Na zjeździe trójka dogoniła Jonasa Vingegaarda. Do końca etapu żaden z zawodników nie próbował oderwać się od pozostałych.
– Przez całą wspinaczkę tempo było bardzo wysokie, a na końcu zaatakował Vingegaard. Nie byłem w stanie cały czas z nim jechać, to było trochę za dużo. Nieco zwolniłem, ale zdołałem zachować siły na końcówkę. Współpracowaliśmy zgodnie z Richardem Carapazem i Rigoberto Uranem i udało nam się uratować dzień
– mówił Tadej Pogacar
– Musiałem zachować spokój, musiałem znaleźć dobry rytm, bo wiedziałem, że do szczytu pozostało niewiele. Jechałem swoim tempem i starałem się wjechać na szczyt mając dobre nogi, by odrobić stratę na zjeździe, co się udało. To był dobry dzień
– dodał.
Dla Tadeja Pogacara dobry występ Jonasa Vingegaarda nie był niespodzianką. Ten sezon jest zdecydowanie najlepszym w jego karierze – wygrał górski etap UAE Tour oraz „generalkę” Settimana Internazionale Coppi e Bartali, a także był drugi w Itzulia Basque Country. Teraz zajmuje trzecie miejsce w generalce, ze stratą 5 minut i 30 sekund do Słoweńca.
– Nie jestem zaskoczony. Na początku tego roku zobaczyłem, że może być jednym z najsilniejszych górali i myślę, że ma przed sobą świetlaną przyszłość. Jest bardzo mocnym kolarzem
– mówił o Duńczyku Pogacar.
Jonas Vingegaard był pierwszym kolarzem, który zdołał zgubić Tadeja Pogacara w górach w tegorocznej Wielkiej Pętli, ale, ze względu na stratę w „generalce” i dyspozycję Słoweńca, dyrektor generalny Team Jumbo-Visma, Merijn Zeeman, nie sądzi, że będzie on w stanie powalczyć z kolarzem UAE-Team Emirates o zwycięstwo w wyścigu.
– Fajnie, że mamy jeszcze jakieś napięcie w Tourze, ale o ile nie pęknie, w co nie wierzę, jest nieosiągalny
– mówił w rozmowie z belgijską Sporzą.