fot. Deceuninck – Quick Step

Mark Cavendish sięgnął dziś po długo wyczekiwane, 31. zwycięstwo etapowe w Tour de France. Było to niezwykłe przeżycie nie tylko dla niego, ale i całej ekipy Deceuninck – Quick-Step.

Pod koniec ubiegłego roku nie wiadomo było, czy Mark Cavendish będzie kontynuował karierę. Dostał jednak szansę od Patricka Lefevere’a i dołączył do Deceuninck – Quick-Step. Sprinter w Wyspy Man jeździł już w barwach belgijskiej formacji w latach 2013-15.

– On jest wyjątkowy. Nigdy nie chciał odejść z drużyny, ale rozmawiamy tu o zawodowych kolarzach, więc zawsze chodzi o pieniądze. Prosił mnie o powrót już cztery lata temu, a ja powiedziałem, że czekam na odpowiedni moment, który nadszedł teraz

– mówił Patrick Lefevere cytowany przez Cyclingnews.com.

Już w pierwszych startach Mark Cavendish zajmował miejsca w czołówkach wyścigów. Zwycięstwa przyszły w kwietniu, w Presidential Cycling Tour of Turkey, gdzie był najlepszy na czterech odcinkach. W pierwszej połowie czerwca, dość nieoczekiwanie, wystartował w Baloise Belgium Tour. Zastąpił tam kontuzjowanego Sama Bennetta. W sprincie z dużej grupy wziął udział tylko raz – na ostatnim etapie, gdzie pokonał między innymi Tima Merliera (Alpecin-Fenix) czy Caleba Ewana (Lotto Soudal). To właśnie ten występ zadecydował o tym, że Patrick Lefevere w ogóle brał pod uwagę występ Cavendisha w Wielkiej Pętli.

Brytyjczyk w Tour de France chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Na pierwszym sprinterskim etapie nie zdołał zafiniszować, ponieważ zaplątał się w jedną z wielu kraks (sam nie ucierpiał, w przeciwieństwie do jego roweru). Dziś walczył o zwycięstwo i wygrał. W sprincie pokonał między innymi Nacera Bouhanniego (Team Arkea Samsic) i Jaspera Philipsena (Alpecin-Fenix), sięgając tym samym po 31. zwycięstwo na etapie Wielkiej Pętli w karierze.

– Mamy ponad 100 zwycięstw na etapach Wielkich Tourów, ale nigdy nie widziałem, żeby płakała cała obsługa. Cavendish od pierwszego dnia (Touru) mówił, że wygrał tutaj w 2015 roku. Był zmotywowany jak dziecko, które jedzie swój pierwszy wyścig. Miał dużo do wygrania, ale nic do stracenia – powiedziałem mu: „Jesteś underdogiem, to inni muszą wygrać. Przyjechałeś na Tour de France i możesz to zrobić”

– relacjonował Patrick Lefevere.

Do kolejnych etapów i ewentualnej walki o pobicie rekordu etapowych zwycięstw Eddy’ego Merckxa (34) menedżer generalny ekipy Deceuninck – Quick-Step podchodzi spokojnie.

– Podejdźmy do tego dzień po dniu. Ma zieloną koszulkę, wygrał etap, jutro jest czasówka. Finisz w Chateauroux (szósty etap) mu pasuje, ale zobaczymy

– zakończył.

Poprzedni artykułMark Cavendish: „Tak wielu we mnie zwątpiło, ale nie ta ekipa”
Następny artykułKolejne punkty w PKO Ubezpieczenia VIA Dolny Śląsk rozdane w Gromadce
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments