Zupełnie niespodziewanie, piąty etap tegorocznego Giro d’Italia okazał się ważniejszy niż wstępnie zakładano. Wszystko za sprawą dwóch zawodników z czołówki klasyfikacji generalnej. Czas na środowy odcinek naszosowych ocen.
Plusy:
Powrót króla
Jeszcze w poniedziałek zastanawialiśmy się, czy Caleb Ewan przyjechał na tegoroczne Giro d’Italia w dobrej formie. Dziś Australijczyk odpowiedział nam w najlepszy możliwy sposób. Choć jeszcze 2 kilometry przed metą wydawało się, że lider Lotto Soudal jest w bardzo trudnej sytuacji, mając przed sobą jedynie Jaspera De Buysta, ostatecznie udało mu się odnieść sukces. Czapki z głów.
Przesadna nerwowość
Czy dzisiejszy etap był łatwy? Tak wyglądał na profilach. W peletonie było jednak niezwykle nerwowo. Właśnie z tego względu płaskie etapy na początku wyścigu wieloetapowego są znacznie ciekawsze od tych w końcówce. Oczywiście dla samych zawodników nie jest to może najbardziej komfortowa sytuacja, ale z punktu widzenia kibica, mimo swoistej procesji, środowy etap oglądało się całkiem przyjemnie.
Minusy:
Trójkąt Bermudzki
Wystarczyło, by jeden z zawodników nie zauważył trójkąta trzymanego w rękach marshalla, by drogowa wysepka skończyła misję o kryptonimie „Giro d’Italia 2021” Mikelowi Landzie. Jeszcze wczoraj Bask pokazywał, że tym razem może to być jego wyścig. Niestety dziś wieczorem wiemy już, że na nadziejach związanych z Landissmo się skończyło. Znowu. Bez wątpienia lidera Bahrain Victorius będzie bardzo brakować. Miejmy tylko nadzieję, że uda mu się wrócić do formy przed kolejnymi ważnymi startami.