Krótko trwało Landismo podczas tegorocznego Giro d’Italia. Dzień po swoim świetnym występie na 4. etapie, Bask musiał wycofać się z wyścigu.

Jeszcze kilkadziesiąt godzin temu Mikel Landa mógł z optymizmem spoglądać w przyszłość. Na ostatnich kilometrach etapu do Sestoli wyglądał na bardzo mocnego i udokumentował to atakiem, który rozbił czołówkę i sprawił, że z tyłu zostali m.in. Remco Evenepoel i Simon Yates. Dzięki temu o Mikelu Landzie coraz częściej wspominało się w kontekście zwycięstwa w całym wyścigu, nawet mając w perspektywie kończącą wyścig długą czasówkę w Mediolanie.

Można było oczekiwać, że nawet jeśli balonik pompowany wokół Hiszpana kiedyś pęknie, to z pewnością nie stanie się to już po 5. etapie. To miał być odcinek sprinterski, podczas którego górale odpoczną przed czekającymi ich później wyzwaniami. Niestety ostatnie kilometry przyniosły spory chaos, który zaowocował tym, że na ostatnich 15 kilometrach mieliśmy aż trzy kraksy.

W dwóch pierwszych ucierpieli m.in. Pavel Sivakov i Kobe Goosens. Ostatnia, do której doszło na 5 kilometrów do mety, a więc tuż przed strefą ochronną, zostawiła za peletonem trzech zawodników, w tym Joe Dombrowskiego – wczorajszego triumfatora i jednocześnie dzisiejszego solenizanta, a także Mikela Landę.

Choć do pomocy Baska oddelegowana została czwórka kolarzy Bahrain-Victorious (Jan Tratnik, Matej Mohoric, Rafael Valls i Yukiya Arashiro), to niestety jego stan był na tyle poważny, że konieczne okazało przewiezienie go do szpitala. Dlatego już niebawem powinniśmy się dowiedzieć, co dokładnie mu się stało. Dla dalszego przebiegu wyścigu nie ma to już niestety żadnego znaczenia – walka o zwycięstwo toczyć będzie się już bez 31-latka.

W tej sytuacji pozycję lidera ekipy mogą przejąć dwaj kolarze – Damiano Caruso i Pello Bilbao. Obaj są w niezłej sytuacji przed kolejnymi etapami (Caruso jest 11., a Bilbao 21. w klasyfikacji generalnej), ale to akurat marne pocieszenie dla włodarzy ekipy z Bahrajnu.

Poprzedni artykułCaleb Ewan ukończył pierwszy etap drogi do historycznego sukcesu
Następny artykułNaszosowe oceny: Trójkąt Bermudzki
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments