fot. Amstel Gold Race

Wyścigi klasyczne mają to do siebie, że często odpowiadają określonej grupie zawodników, znanej szerzej jako specjaliści. Są jednak wyścigi, które działają zupełnie odwrotnie, pozwalając każdemu z kolarzy poszukać szansy dla siebie. Do drugiej grupy z pewnością należy Amstel Gold Race.

„Piwny wyścig” to jeden z najbardziej specyficznych klasyków w kalendarzu. Choć całe kolarskie środowisko zalicza go do grona trzech ardeńskich klasyków, nie ma on nic wspólnego zarówno z Ardenami, jak i z wyścigami przeznaczonymi dla czołowych wspinaczy czy puncherów. Co więcej, nierzadko zdarza się, by w walce o końcowy triumf liczyli się zawodnicy, którzy w codziennej rywalizacji znani są przede wszystkim z umiejętności szybkiego finiszowania.

Wszystko jest jednak bardzo dużym atutem holenderskiej imprezy, czyniąc ją wyjątkowo otwartą. Nie inaczej będzie także w tym roku, kiedy organizatorzy walcząc z covidowymi obostrzeniami musieli bardzo mocno zmienić trasę. W związku z koniecznością rozegrania rywalizacji na niedługich rundach w okolicach Valkenburga, Amstel Gold Race 2021 może aspirować do miana wiosennych mistrzostw świata.

Trasa

Mimo gigantycznych ograniczeń i zamknięcia rywalizacji na niewielkiej przestrzeni, organizatorzy postanowili nie zmieniać trendu, na który zdecydowali się kilka lat temu, odsuwając legendarny Cauberg od mety. To ponownie powinno pozwolić na zdecydowanie wcześniejsze rozruszanie stawki, ku uciesze kibiców śledzących rywalizację.

W sumie kolarze będą mieli do pokonania 38 podjazdów – 13 razy zawodnicy zmierzą się z Geulhemmerbergiem (0,5 km, 4,1%), 13 razy z Bemelerbergiem (1,2 km, 3,6%) oraz 12 razy ze wspomnianym już Caubergiem (1,1 km, 5%). Każda ze wspinaczek będzie występować raz na rundzie liczącej 17 kilometrów, z wyjątkiem ostatniej, skróconej. Oznacza to, że natężenie podjazdów będzie mogło zrobić wrażenie nawet na najbardziej wytrawnych klasykowcach, tym bardziej, że tempo powinno być wysokie od samego początku rywalizacji.

Takie ułożenie trasy może także pozwolić na stosunkowo wczesne akcje zaczepne. Ze względu na dynamiczny profil, wyścig będzie bowiem niezwykle trudny do skontrolowania, co z pewnością jest na rękę kolarzom aktywnym i szukającym swojej szansy w momencie, gdy inni się tego kompletnie nie spodziewają.

Niewątpliwie, zważając na otaczające Valkeburg pola uprawne, ważnym aspektem rywalizacji może być też wiatr. Choć na ten moment meteorolodzy nie zapowiadają na niedzielę wichur i tornad, w wyimaginowanym scenariuszu nie możemy także wykluczyć krótkiej, lecz treściwej walki na rantach.

Faworyci

Jak co roku, na liście startowej Amstel Gold Race ciężko znaleźć zawodnika, który choć przez chwilę nie pomyślałby o ataku i próbie znalezienia szansy dla siebie. Mimo to przed pozostałymi kolarzami w stawce należy wymienić co najmniej kilka głośnych nazwisk, górujących w rankingach i zestawieniach bukmacherów.

Przed wyścigiem zdecydowanie najwięcej mówi się o dwóch gwiazdach z „wielkiej trójki” – Woucie van Aercie (Jumbo – Visma) i Julianie Alaphilippie (Deceuninck – Quick Step). Bez wątpienia to właśnie na tę dwójkę kolarzy uwagę zwracać będzie większość rywali, lecz nie oznacza to, że są oni największymi faworytami do odniesienia zwycięstwa. Van Aert w ostatnim czasie pokazywał bowiem pewną słabość, która nie pozwoliła mu odnieść zwycięstwa w Brabantse Pijl.

Ekipa Jumbo – Visma ma jednak swoisty „plan B”. W składzie holenderskiego teamu widnieje także Primoz Roglic, który w ostatnich dniach wygrał Wyścig Dookoła Kraju Basków. Słoweniec co prawda w Limburgii nie będzie miał zbyt wiele miejsca na przeprowadzenie ataku, lecz korzystając ze swojej dynamiczności może namieszać w szykach przeciwników.

Po raz pierwszy pełną możliwość jazdy na swoje konto w ekipie UAE Team Emirates będzie miał z kolei Marc Hirschi. Szwajcar, który do tej pory jedzie dość cichy sezon, już w Vuelta al Pais Vasco pokazał, że jego forma rośnie. Możemy się więc spodziewać, że w niedzielę będzie liczył się w walce o końcowe zwycięstwo.

Wśród największych gwiazd na starcie wyścigu warto także pamiętać o będącym w niezłej formie Jakobie Fuglsangu (Astana), Warrenie Barguilu (Arkea – Samsic), Dylanie Teunsie (Bahrain Victorius), Thomasie Pidcocku (INEOS), Michaelu Matthewsie (Bike Exchange), Alejandro Valverde (Movistar) czy Maximilianie Schachmannie (BORA – hansgrohe).

Jak wszyscy dobrze wiemy, „Piwny wyścig” lubi jednak niespodzianki. Tym samym nie można zlekceważyć żadnego z zawodników z tzw. drugiego szeregu, a w Limburgii będzie on niezwykle szeroki. Zaliczać się do niego będą na pewno tacy zawodnicy jak Sergio Higuita (EF Pro Cycling), Quinn Simmons (Trek – Segafredo), Mauri Vanseventant (Deceuninck – Quick Step), Soren Kragh Andersen, Tiesj Benoot (DSM), Kobe Goosens (Lotto Soudal), Aurelien Paret-Peintre (AG2R Citroen) czy… wracający do rywalizacji Michał Kwiatkowski (INEOS).

Jeśli chodzi o polskich kolarzy, poza wspomnianym „Kwiato”, na starcie ma stanąć też trzech innych – Tomasz Marczyński (Lotto Soudal), Łukasz Owsian (Arkea – Samsic) i kończący bardzo udaną wiosnę Michał Gołaś (INEOS).

Transmisja

Wyścig, jak co roku, transmitowany będzie w telewizji Eurosport. Relacja rozpocznie się o godzinie 14:00.

Poprzedni artykułJasper Philipsen: „To był trudny dzień”
Następny artykułStefan Küng: „Wolałbym odebrać Masowi koszulkę lidera bez jego przebitej opony”
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments