Rozładowana bateria przerzutki była najprawdopodobniej przyczyną tego, że Remi Cavagna (Deceuninck-Quick Step) stracił kontakt do Luisa Leona Sancheza (Astana Premier Tech) na ostatnich kilometrach czwartego etapu wyścigu Paryż-Nicea.
Remi Cavagna zaatakował z peletonu przed finałowym stromym podjazdem Chiroubles, a po chwili dołączył do niego kontratakujący mistrz Hiszpanii Luis Leon Sanchez. 7 kilometrów przed szczytem Francuz stracił koło swojego rywala, nie mogąc ustawić odpowiedniego przełożenia w rowerze. Chwilę później otrzymał pomoc od neutralnego motocykla Shimano, ale nadjechał już peleton i było po przysłowiowych ptakach.
– Nie czułem się najgorzej, na ostatniej górze jechałem w grupie faworytów i powiedziałem sobie, że aby spróbować zrobić cokolwiek muszę zaatakować. Jednak tuż przed najbardziej fragmentem podjazdu miałem defekt. Myślę, że przyczyną była rozładowana bateria w przerzutce. Utknąłem na dużej tarczy z przodu i trudno było podjeżdżać pod tę górę na takim przełożeniu
– powiedział po etapie Cavagna.
Można powiedzieć, że szczęście nie znajdowało się po stronie kolarza Deceuninck-Quick Step już drugi dzień z rzędu. Poprzedni etap jazdy indywidualnej na czas przegrał ze Stefanem Bisseggerem (EF Education-NIPPO) o 0,82 sekundy. Pomimo to Cavagna zachowuje spokój i jest zadowolony z tego, jaką formą dysponuje w „wyścigu ku słońcu”.
– Takie jest kolarstwo. Szczęście mi nie dopisało, ale przynajmniej pokazałem, że mam dobre nogi. Ta czasówka była moim pierwszym dużym celem w sezonie i byłem w stanie walczyć o zwycięstwo, nawet na tak trudnej technicznie i nieco skomplikowanej trasie. Dzisiaj miałem pecha, to prawda, ale wyścig generalnie toczy się dla mnie pomyślnie
– dodał 25-latek.
W czwartek Rémi Cavagna będzie pracował na zwycięstwo sprintera Sama Bennetta, ponieważ zostanie rozegrany ostatni płaski etap przed trzema górzystymi, które zwieńczą rywalizację w tegorocznym Paryż-Nicea.
Hmm, komputer na rowerze pokazuje poziom naładowania baterii.
Nie takich nowych.