fot. UAE Tour

Worldtourowa karuzela zaczyna kręcić się tam, gdzie w ubiegłym roku wszystko tymczasowo się skończyło, a permanentnie zmieniło. Myśląc o rozpoczynającej się w najbliższą niedzielę 3. edycji UAE Tour aż trudno objąć umysłem, jak w ciągu zaledwie 12 miesięcy narzekania na zbyt długi kalendarz startów zastąpiło wydzieranie z objęć koronawirusa każdej możliwej do zorganizowania imprezy kolarskiej, a niegdyś charakteryzujące wyłącznie wyścigi w Zatoce Perskiej pozbawione kibiców pobocza stały się nieodłącznym elementem pandemicznej rzeczywistości. Kiedy zaś odrzuci się wcześniej wymienione uprzedzenia, przymknie oko na łamanie praw człowieka, istnienie szklanych miast bez historii i nieco monotonny krajobraz poza nimi, okaże się, że pierwszy event WorldTouru w sezonie 2021 jest widowiskiem, na które tym razem warto było czekać.

Nowa destynacja

W całej swojej przerysowanej oldschoolowości, kolarstwo szosowe niespecjalnie przepada za bytami, które liczą sobie mniej niż pół wieku i nie nazywają się Strade Bianche. Trudno więc o wyścig, który w ten wyidealizowany obrazek wpisywałby się gorzej, niż organizowane od początku pierwszej dekady XXI wieku imprezy na Bliskim Wschodzie. Ich historię nazwać można krótką i treściwą, bo sięga ona zorganizowanej w 2002 roku 1. edycji Tour of Qatar, lecz o ile w kibicach od zarania wzbudzały one różnie umotywowane mieszane uczucia, z perspektywy zawodowych kolarzy miały sens. Nowoczesna infrastruktura drogowa, niespotykane podczas europejskich etapówek warunki zakwaterowania, imponująca pula nagród, przewidywalna aura i możliwość ucieczki od medialnego zgiełku szybko zachęciły gwiazdy peletonu do zastąpienia bardziej tradycyjnych form przygotowania do sezonu rywalizacją z widokiem na Zatokę Perską. 

O ile jednak zwykło się mówić, że sukces rodzi sukces, na siostrzane względem Tour of Qatar imprezy przyszło nam czekać ponad dekadę. Pierwszym z nich był zainaugurowany w 2014 roku, dedykowany sprinterom wyścig pośród sztucznych wysp i szklanych wieżowców Dubaju. Drugim, powołany do życia rok później Abu Dhabi Tour, z główną atrakcją w postaci obecnie najbardziej ikonicznego podjazdu Bliskiego Wschodu, czyli Jebel Hafeet. 

Gorąca fuzja

To, że jedna z rozgrywanych na Półwyspie Arabskim imprez prędzej czy później zostanie włączona w szeregi wyścigów WorldTouru, wydawało się zapisane w gwiazdach i petrodolarach. Fakt, że okazał się nią najmłodszy i najdłużej poszukujący swojej tożsamości Abu Dhabi Tour przyjęty został z powszechnie nieskrywanym zaskoczeniem, ale jednocześnie uczciwie przyznać trzeba, że stały za nim przemyślane ruchy organizatorów podejmowane we właściwych momentach.

Początkowo rozgrywany w październikowym terminie, wyścig ten pasował do charakterystyki kalendarza UCI jak przysłowiowy kwiatek do kożucha, jednak sprytnie wetknięty pomiędzy starsze imprezy z regionu Zatoki Perskiej a Paryż-Nicea i Tirreno-Adriatico, od razu zaczął wykazywać pewien potencjał.

Problemem pozostawała niemożność rywalizowania o względy specjalistów od wyścigów klasycznych i medialną atencję z Omloop Het Nieuwsblad, dlatego w następnym kroku wyjęty został prawdziwy as z rękawa, w postaci wspomnianej już wcześniej góry Jebel Hafeet. I już! Jako dedykowany góralom, Abu Dhabi Tour idealnie wpisał się w lukę pomiędzy Volta ao Algarve i Vuelta a Andalucia, a pierwszymi znaczącymi celami wiosennej kampanii wyścigów etapowych.

Ostatnim krokiem w kierunku zapewnienia sobie więcej niż tylko tytularnego miejsca w pierwszym szeregu kolarskich imprez najwyższej rangi, a tym samym pozyskania gwiazd korespondującego z nią kalibru, była mniej lub bardziej pokojowa fuzja Abu Dhabi Touru z Dubai Tourem. Tak powołany do życia w 2019 roku UAE Tour zyskał bardziej zniuansowaną pod względem emocji i krajobrazów trasę, która już w ubiegłym sezonie wydawała się obiecująca (do czasu, oczywiście), jednak prawdziwy czas zbiorów zaczyna się teraz…

Nowa normalność

W obliczu odwołania australijskich Santos Tour Down Under i Cadel Evans Great Ocean Race oraz przesuwania europejskich etapówek na często bliżej niedookreślone terminy, UAE Tour pośród chaosu wytrwale wspina się po swojej drabinie. Ma nowoczesną infrastrukturę i narzędzia, które pozwalają nie tylko wpuścić drużyny kolarskie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale również zapewnić im bezpieczeństwo i komfort. Ma jeszcze ciekawszą niż zwykle trasę, która choć pozbawiona jest wydawałoby się niezbywalnej wspinaczki na Hatta Dam, po raz pierwszy zasługuje na miano małego wielkiego touru. Wreszcie ma obsadę, której już niebawem pozazdroszczą mu znacznie lepiej zakorzenione w kolarskim gruncie imprezy.

Tak, trochę za sprawą słusznych decyzji, trochę z pomocą szczęścia (które, jak wiemy, lubi sprzyjać lepszym), zbudowany na doświadczeniach wyniesionych z eventów organizowanych w Katarze, Dubaju i Abu Zabi, wcześniej mało medialny UAE Tour nie jest już przygotowawczym wyścigiem o pietruszkę, ale pierwszą ważną potyczką zawodników, którzy za kilka miesięcy rywalizować będą o największe laury.

Brak kibiców przy drogach? To już nowa normalność. Kreatywne podejście do poszanowania praw człowieka? Może najpierw przemyślmy własne.

Trasa

  1. etap, 21 lutego: Al Dharfa Castle > Al Mirfa (176 km)

Historia tym bardziej zatoczy krąg, że etap inaugurujący tegoroczną edycją UAE Tour zabierze peleton do Al Mirfy, a więc lokalizacji, której w ubiegłym sezonie nie przyszło im odwiedzić ze względu na przedwczesne zakończenie wyścigu. Prowadzący w mniej znaną, zachodnią część emiratu Abu Zabi odcinek o długości 176 kilometrów dedykowany jest sprinterom.

  1. etap, 22 lutego (ITT): Al Hudayriat Island > Al Hudayriat Island (13 km)

Drugiego dnia rozgrywania imprezy na kolarzy czeka największa nowość UAE Touru i prawdziwy game changer – etap jazdy indywidualnej na czas. Krótki, bo liczący zaledwie 13 kilometrów i idealnie płaski, niejako dla równowagi składa się wyłącznie z krzywych prowadzących przez należącą do Abu Zabi wyspę Al Hudayriat. Można mieć pewność, że jego rezultat odciśnie piętno na ostatecznym kształcie klasyfikacji generalnej wyścigu.

  1. etap, 23 lutego: Strata Manufactoring > Jebel Hafeet (166 km)

Również wtorek będzie dniem, który na czerwono zaznaczą w swoich kalendarzach wszyscy pretendenci do tytułu. Trzeci etap UAE Touru to bowiem górski pojedynek na najbardziej ikonicznym podjeździe Półwyspu Arabskiego, czyli Jebel Hafeet (10.8 km, śr. 6.8%, max. 11%). To doskonale znane większości zawodników regularne wzniesienie, na którym spodziewać się możemy wołonienia etapowego zwycięzcy ze sporej grupy liderów w samej końcówce.

  1. etap, 24 lutego: Al Marjan Island > Al Marjan Island (204 km)

Najdłuższy odcinek wyścigu będzie drugim dedykowanym sprinterom, którzy zmierzą się na sztucznie utworzonej Al Marjan Island.

  1. etap, 25 lutego: Fujairah Marine Club > Jebel Jais (170 km)

Drugi z górskich pojedynków UAE Touru będzie jednocześnie tym decydującym o ostatecznym kształcie klasyfikacji generalnej imprezy, a rozegrany zostanie – tu mała niespodzianka – na uznawanej za najwyższy punkt Zjednoczonych Emiratów Arabskich Jebel Jais (trzeba zaznaczyć, że jej wierzchołek znajduje się już po omańskiej stronie granicy). To dwukrotnie dłuższy, ale podobnie jak Jebel Hafeet bardzo regularny podjazd (21,5 km, śr. 5,4%), na którym obok typowych górali z dobrej strony pokazać się mogą mniej kojarzeni z górskimi wspinaczkami specjaliści od wyścigów klasycznych i jazdy na czas.

  1. etap, 26 lutego: Daira Island > Palm Jumairah (165 km)

Dwa etapy zamykające 3. edycję wyścigu UAE Tour padną łupem najszybszych zawodników peletonu, a piątkowy finisz zlokalizowany został na jednej z największych ikon Dubaju, czyli widocznej z kosmosu, usypanej ludzką ręką wyspie w kształcie palmy.

  1. etap, 27 lutego: Jas Mal > Abu Dhabi Breakwater (148 km)

Wyścig zakończy najkrótszy odcinek imprezy, prowadzący przez silnie zurbanizowane części Abu Zabi.

Video prezentacja trasy UAE Tour

Faworyci

Ekipa UAE-Team Emirates coraz silniej pretendująca do miana najsilniejszego składu zawodowego peletonu, debiut Chrisa Froome’a w barwach Israel Start-Up Nation, dziwna decyzja Mathieu van der Poela, a może walka o dominację najszybszych z najszybszych? Przepełniona gwiazdami lista startowa 3. edycji wyścigu UAE Tour pełna jest intryg i pytań, dlatego podpowiemy, na które z nich warto już w najbliższym tygodniu szukać odpowiedzi.

Czy UAE-Team zdominuje UAE Tour?

Granie na własnym boisku ma swoje dobre i złe strony, jednak w odniesieniu do kolarstwa szosowego te złe z reguły dotyczą francuzów we Francji. Będący niekwestionowanym liderem ekipy z Emiratów Tadej Pogacar już przed rokiem minął się z triumfem w tej imprezie o włos, a swoimi późniejszymi dokonaniami nie pozostawił cienia wątpliwości, że posiada wszystkie konieczne do tego atuty – świetne przyspieszenie na wiodących pod górę końcówkach i równie imponujące umiejętności w zakresie jazdy na czas. To bezdyskusyjnie czyni go pięciogwiazdkowym faworytem. Nas oczywiście bardzo interesuje debiut Rafała Majki w barwach UAE-Team Emirates, jednak znacznie przyjemniej będzie obserwowało się poczynania Polaka pogodziwszy się z faktem, że wraz z Polancem, Formolo i Bjergiem będzie on oddelegowany do pomocy 22-letniemu zwycięzcy Tour de France.

Czy Chris Froome potrafi jeszcze być sobą?

Przejście Chrisa Froome’a do ekipy Israel Start-Up Nation bez dwóch zdań było najgłośniejszym transferem ubiegłego sezonu, ale jak należy je interpretować? Czy urodzony w Kenii 35-latek nie chciał pogodzić się z rolą pomocnika w INEOS Grenadiers ze względu na uzasadnione przekonanie, że jest jeszcze w stanie pokonać przeciwności i powrócić na szczyt? A może lepiej zaufać przez lata krytykowanemu za duszenie w zarodku kolarskiej kreatywności, ale jednak ściśle naukowemu podejściu brytyjskiej drużyny? Odpowiedź na te pytania powinniśmy poznać już w nadchodzącym tygodniu, bo o ile nie należy oczekiwać od wielokrotnego zwycięzcy Wielkiej Pętli skutecznej walki o triumf w UAE Tour, nie powinien on również znacząco odstawać od najlepszych, jeśli jeszcze kiedykolwiek ma się liczyć na największych arenach zmagań.

Czy jazda na czas odmieni oblicze wyścigu?

Już opisując 2. etap nadchodzącej edycji UAE Touru nazwałam włączenie do jego trasy indywidualnej jazdy na czas game changerem, więc będę się tego trzymać. Nawet bardzo łatwy podjazd może się okazać nie lada wyzwaniem, kiedy pokonywany jest w jednym z pierwszych (a dla wielu kolarzy pierwszym) wyścigów sezonu, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że ani Jebel Hafeet, ani nawet Jebel Jais nie wygenerują takich różnic pomiędzy zawodnikami, jak ten niepozorny 13-kilometrowy odcinek. Z jednej strony więc bardzo szybko otworzy on rywalizację o triumf w wyścigu, zmuszając górali “pod kreską” do ataku na dwóch wymienionych wyżej wzniesieniach. Z drugiej zaś pozwala pofantazjować o scenariuszu, w którym przykładowi Filippo Ganna (INEOS Grenadiers) czy Joao Almeida (Deceuninck-Quick Step) za jego sprawą liczą się w walce o “generalkę”. Gdyby nie ten wszystkoumiejący Pogacar…

Który INEOS zobaczymy?

Sir Dave Brailsford był zachwycony stylem, w którym w ubiegłym sezonie Tao Geoghegan Hart zwyciężył Giro d’Italia, ale czy to oznacza, że chaos na dłużej stanie się żywiołem tej do znudzenia poukładanej ekipy? Jeśli tak, będzie to bardzo zła wiadomość dla broniącego tytułu i jednocześnie debiutującego w barwach INEOS Grenadiers Adama Yatesa, który mając w składzie wspomnianego już Gannę, Ivana Sosę i Daniela Martineza nie będzie mógł być pewien, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.

Co robi w tym wyścigu Mathieu van der Poel?

To pytanie pozostawiam otwarte. 

Kto jeszcze powinien zabłysnąć?

Lista jest naprawdę długa, ale poza wszystkimi wcześniej wymienionymi zawodnikami, na szczególne wyróżnienie zasługują Sergio Higuita (EF Education-Nippo), Sepp Kuss (Jumbo-Visma), Jack Haig (Bahrain-Victorious), Emanuel Buchmann (Bora-hansgrohe), Alexey Lutsenko (Astana), Rigoberto Uran (EF Education-Nippo), Ben Hermans (Israel Start-Up Nation) i Vincenzo Nibali (Trek-Segafredo). Dopiszę też Alejandro Valverde (Movistar), bo niewiele już pozostanie ku temu okazji.

Kto zostanie królem sprintu?

Aż cztery sprinterskie etapy przyciągnęły najlepszych zawodników tej specjalizacji, ale czy którykolwiek z nich zdoła zdominować tę część rywalizacji? Na początku sezonu zawsze warto stawiać na Australijczyków i zawodników, którzy mają już na swoim koncie jakiekolwiek zwycięstwa, czyli w tym konkretnym przypadku Caleba Ewana (Lotto Soudal) i Giacomo Nizzolo (Team Qhubeka ASSOS). Rywale niczego nie oddadzą im jednak za darmo, a równie prawdopodobne wydają się etapowe sukcesy Sama Bennetta (Deceuninck-Quick Step), Pascala Ackermanna (Bora-hansgrohe), Fernando Gavirii (UAE-Team Emitares), Ceesa Bola (Team DSM) czy Jaspera Philipsena (Alpecin-Fenix). Możliwe więc, że panowie sprawiedliwie lub z tylko delikatnym wskazaniem rozdzielą między sobą łupy.

Wyścig UAE Tour rozgrywany będzie od 21 do 27 lutego 2021.

Plan transmisji telewizyjnych z UAE Tour 2021:

1 etap, 21.02.2021 (niedziela) Eurosport 2, 16:15

2 etap, 22.02.2021 (poniedziałek) Eurosport 1, 12:30 (na żywo)

3 etap 23.02.2021 (wtorek) Eurosport 1, 11:45 (na żywo)

4 etap 24.02.2021 (środa) Eurosport 1, 11:45 (na żywo)

5 etap 25.02.2021 (czwartek) Eurosport 1, 11:45 (na żywo)

6 etap 26.02.2021 (piątek) Eurosport 1, 11:45 (na żywo)

7 etap 27.02.2021 (sobota) Eurosport 2, 11:45 (na żywo)

 

Poprzedni artykułAlan Banaszek: „Uważam, że drugie miejsce na takim finiszu jest dobrym osiągnięciem”
Następny artykułRomain Bardet wystartuje w Giro d’Italia i Vuelta a España
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments