fot. Paryż-Nicea

Thomas De Gendt przygotowuje się do sezonu, w którym chciałby odnieść swoje pierwsze od 2019 roku zwycięstwo.

Dla De Gendta ubiegły sezon był bardzo trudny. Swój ostatni triumf odniósł podczas pamiętnego etapu Tour de France kończącego się w Saint-Etienne. Od tego sukcesu minęło już kilkanaście miesięcy, a Belg, pomimo wielu prób, nie był w stanie odnieść choćby jednego zwycięstwa. Choć zawsze był znany z niesamowitej skuteczności, to w zeszłym roku najgłośniejszą sytuacją z jego udziałem była scysja z Einerem Rubio. Zdaniem doświadczonego kolarza, część winy za to ponosi pandemia.

Przed lockdownem byłem w bardzo dobrej dyspozycji. Już podczas Paryż-Nicea czułem się świetnie, a moja forma miała rosnąć aż do Giro d’Italia, dlatego bardzo żałowałem, gdy z powodu pandemii musieliśmy zmienić swoje plany. Po wznowieniu ścigania nie mogłem wrócić do tamtej formy, ponieważ podczas przerwy brakowało mi motywacji do treningów. Nie zawsze byłem samodzielnie znaleźć bodźce do ćwiczeń

– mówił w rozmowie ze Sporzą.

Choć zawodnik Lotto Soudal ma już 34 lata, to wciąż wierzy, że odbudowanie jeszcze przyjdzie. Wciąż czuje się dobrze, a wyniki badań potwierdzają, że ma ku temu powody.

Przeszliśmy kilka testów i zanotowałem najwyższe wyniki podczas pięciominutowego wysiłku. Bardziej zaskoczyło mnie jednak to, że na drugim miejscu znalazł się Caleb Ewan. Ten gość pokonał większość wspinaczy, jeśli chodzi o waty generowane na kilogram masy ciała. Obecnie jest w górach zdecydowanie mocniejszy niż podczas ostatniego Tour de France. Jeśli uda mu się utrzymać to do Milano-Sanremo, stać go tam na bardzo dobry występ

– chwali kolegę z zespołu.

Ewan niedawno zapowiedział, że w przyszłym roku chciałby wygrać przynajmniej jeden etap każdego z trzech wielkich tourów. Jak do tej pory podobnym wyczynem mogą pochwalić się jedynie Miguel Poblet, Pierino Baffi i Alessandro Petacchi (ten ostatni w 2003 roku wygrał aż 15 etapów wielkich tourów), więc trzeba przyznać, że Australijczyk stoi przed olbrzymim wyzwaniem.

Przyda mu się zatem każda pomoc, zwłaszcza ta, udzielana przez tak doświadczonego kolarza, jak Thomas De Gendt. A tak się składa, że Belg, któremu pandemia uniemożliwiła kontynuowanie serii siedmiu przejechanych z rzędu wielkich tourów, w tym roku znów zamierza znaleźć się na liście startowej Giro, Touru i Vuelty. A jednym z jego najważniejszych zadań będzie właśnie ułatwienie Australijczykowi sięgnięcie po historyczny wynik.

Plany Thomasa De Gendta na pierwszą część sezonu 2021:

  • Volta a la Comunitat Valenciana
  • Vuelta a Andalucia
  • Paryż – Nicea
  • Wyścig Dookoła Katalonii
  • Wyścig Dookoła Kraju Basków
  • Giro d’Italia

 

Poprzedni artykułGeorge Bennett rozpocznie sezon startem w wyścigu Gravel and Tar
Następny artykułIván García Cortina: „W Movistarze zaoferowano mi to, czego szukałem”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments