Za Giulio Ciccone niezbyt nieudany rok. Być może jednak przyszły będzie zdecydowanie lepszy.
Kolarz Treka od wielu lat uważany jest za jedną z największych nadziei włoskiego kolarstwa. Po wspaniałym dla niego sezonie 2019 z triumfem etapowym w Giro d’Italia, wygraną klasyfikacja górską tego wyścigu oraz z dwoma dniami w maillot jaune, przyszedł ten – zdecydowanie trudniejszy.
Plan ekipy na ten sezon był prosty – Giulio miał zrobić krok do tyłu i być stałym pomocnikiem Vincenzo Nibalego. W rozmowie z nami sam rekin z Mesyny mówił wprawdzie
– owszem, czasami będę potrzebował jego pomocy i jestem pewien, że da mi to, czego potrzebuję, ale też nie zamierzam go za bardzo ograniczać
– ale mimo wszystko Ciccone raczej nie miał co liczyć na podobną autonomię, co sezon wcześniej. W zamian miał jednak nauczyć się wiele rzeczu i później zrobić kilka kroków do przodu.
Nauka była niestety mocno utrudniona. Najpierw Włoch, podobnie jak reszta peletonu musiał zmierzyć się z długą przerwą pandemiczną, a później sam zachorował na koronawirusa, który wykluczył go z Tirreno-Adriatico. Ciężko znosił chorobę, ale zdążył wykurować się na Giro d’Italia, z którego jednak musiał się wycofać z powodu zapalenia oskrzeli.
Mimo wszystko szefowie zespołu doszli do wniosku, że nie ma na co czekać, że Włoch, choć nie spędził u boku Nibalego tyle czasu, ile planowano, musi w tym sezonie w końcu sprawdzić się w którymś z trzech największych wyścigów na świecie.
Nie omawialiśmy jeszcze szczegółowo programów startowych naszych zawodników, ponieważ przeprowadzamy testy fizyczne z myślą o kolejnym sezonie. Wiemy już jednak, że Giulio dostanie szansę w którymś z wielkich tourów. Chcemy zobaczyć, co jest w stanie pokazać, jako jedyny lider zespołu. Teraz musimy pomyśleć, który z wielkich tourów byłby najlepszy na przeprowadzenie tego typu próby
– mówił w Radiu Corsa Luca Guercilena.
I dobrze – nie ma na co czekać. W końcu, choć Ciccone jest obok Filippo Ganny najmłodszym kolarzem z włoskiej czołówki, to na pewno nie można nazwać go młodzieniaszkiem. Za sześć dni skończy 26 lat, więc jeśli marzy o tym, by kiedyś być jak Nibali i wygrywać albo choćby plasować się w czołówkach wielkich tourów, to najwyższa pora udowodnić, że ma ku temu predyspozycje.