Zakończona w niedzielę Vuelta a Espana była ostatnim wyścigiem w karierze Rory’ego Sutherlanda. Od dziś Australijczyk może zacząć wieść życie kolarskiego emeryta.
Australiczyk spędził w międzynarodowym peletonie 19 sezonów. Zaczynał w drużynach Rabobanku, by później przywdziewać barwy takich zespołów jak: UnitedHealthcare, Tinkoff-Saxo, UAE Team Emirates, a od tego sezonu także Israel Start-Up Nation.
Choć większość kariery spędził w najlepszych ekipach świata, to bardzo rzadko startował w roli lidera, więc jego lista sukcesów jest dość uboga. Na jego koncie brakuje miejsc w czołówce najważniejszych wyścigów na świecie, a po jedyne zwycięstwa w zawodowym peletonie sięgnął w mniej prestiżowych wyścigach: Vuelta Ciclista a La Rioja, USA Pro Cycling Challenge i Tour of Utah.
Przed tym sezonem dołączył do Israel Start-Up Nation i w barwach izraelskiej ekipy wystąpił m.in. w Mediolan-San Remo oraz Liege-Bastogne-Liege, a wszystko zwieńczył dość dyskretnym występem w Vuelta a Espana.
Jestem dumny, mogąc kończyć swoją karierę w tym zespole, w tej grupie ludzi. Nie mogłem prosić o lepsze pożegnanie z profesjonalnym peletonem, gdy 20 lat temu wyjeżdżałem z Australii, by spróbować swoich sił w kolarstwie. Jestem podekscytowany tym, że za moment rozpocznę kolejny rozdział swojego życia
– mówił Cyclingnews zawodnik, który raczej nie powinien mieć problemów z tym, by poradzić sobie w kolarskim „życiu po życiu”:
Nie jestem typowym kolarzem. Mam dwie kawiarnie – jedną w Gironie i drugą w Barcelonie, więc zawsze miałem coś do zrobienia. Obowiązki związane z ich prowadzeniem zajmowały mi mnóstwo czasu, ale to nie oznacza, że nie byłem w stanie poświęcić wystarczająco dużo uwagi kolarstwu – wręcz przeciwnie, zawsze lubiłem robić kilka rzeczy na raz. To jednak nie oznacza, że teraz będę się nudził. Teraz poświęcę więcej czasu rodzinie i będę robił te rzeczy, na które nie miałem czasu przez ostatnie 20 lat.