Świeżo upieczony mistrz świata w jeździe indywidualnej na czas Filippo Ganna (Ineos Grenadiers) zdradził na łamach włoskiego dziennika „La Gazzetta dello Sport”, że przygotowując się do tej próby spał na wysokości prawie 3 tys. metrów i nie korzystał z internetu. Teraz spogląda na Giro d’Italia i marzy o założeniu maglia rosa.
Filippo Ganna wciąż nie może uwierzyć w to, że w wieku 24 lat został mistrzem świata w jeździe indywidualnej na czas elity mężczyzn. Dokonał tego po wymagających nie tylko pod względem fizycznym przygotowaniach. Zdradził bowiem, że spał na wysokości 2800 metrów nad poziomem morza i nie korzystał z internetu. Tak obrana droga doprowadziła go do tęczowej koszulki.
Włoch odizolował się od świata po wyścigu Tirreno-Adriatico. Zakwaterował się w miejscowości Macugnaga w Piemoncie, gdzie tylko trenował, jadł i odpoczywał. Spokój mentalny zapewnił mu natomiast brak połączenia z internetem.
– Spałem na wysokości 2800 metrów nad poziomem morza, a na trening zjeżdżałem nieco niżej. Ten nowy sposób treningu zaproponował mi w tym roku Dario Cioni [trener w drużynie Ineos Grenadiers – przyp. M.W.]. To było bardzo ważne, aby tutaj być – z powodów czysto fizycznych oraz z tego powodu, że nie ma tu wifi. Nie logowałem się do mediów społecznościowych, nie czytałem, kto jest faworytem itp. Ponadto padało pięć dni w tygodniu, a na wysokości powyżej 2 tys. metrów były cztery stopnie Celsjusza. To były ciężkie warunki, ale przecież robiłem to po to, aby zdobyć tytuł mistrza świata!
– powiedział Filippo Ganna.
Kolejnym wielkim celem kolarza pochodzącego z miejscowości Verbania jest to, aby wygrać otwierający wyścig Giro d’Italia etap jazdy indywidualnej na czas. Jeśli kolarz drużyny Ineos Grenadiers okazałby się najszybszy na trasie z Monreale do Palermo o długości 15 km, to założyłby słynną i niezwykle ważną szczególnie dla Włochów maglia rosa. Początek włoskiego wielkiego touru już 3 października.