Fot. CCC Team

Już w najbliższą niedzielę gwiazdy światowego peletonu powalczą o tęczową koszulkę. Mamy nadzieję, że w rolach głównych zobaczymy także Polaków. Jednym z zawodników, którzy znaleźli się w kadrze wybranej przez Piotra Wadeckiego, jest Kamil Małecki, który zgodził się zamienić z nami parę słów.

Kolarz, który od początku tego sezonu zakłada koszulkę CCC Team w przeszłości już dwukrotnie stawał na starcie kolarskiego mundialu, ale tylko jako młodzieżowiec. Dopiero za dwa dni zadebiutuje w tej imprezie jako zawodnik elity. Zapytany o to, jak wygląda jego dyspozycja odpowiada:

Tak naprawdę ciężko powiedzieć, bo przez ostatni miesiąc w ogóle się nie ścigałem. Ale myślę, że powinno być dobrze.

Długa przerwa wynika z pecha, który dopadł go na Tour of Hongrie. Jechał na węgierski wyścig w bardzo dobrej formie, ale niestety już pierwszy odcinek okazał się dla niego bardzo nieprzyjemny.

To był ciężki etap, z przodu została już nieduża grupka, a ja miałem pomagać na finiszu Kamilowi Gradkowi. Niestety na ostatnim zakręcie tuż przede mną przewrócił się kolarz Jumbo-Visma. Ja przeleciałem przez niego i mocno uderzyłem głową w asfalt. Co prawda byliśmy później w szpitalu, a tam powiedzieli mi, że wszystko jest ze mną w porządku, ale ja czułem bardzo duży ból. Następnego dnia zażyłem tabletki przeciwbólowe i stanąłem na starcie, jednak nie czułem się dobrze, na co wpływ mógł mieć także 40-stopniowy upał i wycofałem się z rywalizacji. Uznałem, że nie ma co ryzykować zdrowiem

– opowiadał kolarz, któremu kontuzja nieco utrudniła przygotowywanie się do kolejnych startów.

Moje pierwsze cztery treningi po upadku to były w zasadzie przejażdżki, bo każde mocniejsze depnięcie powodowało ból, ale po 5-6 dniach zacząłem powoli wracać do poprzednich obciążeń, więc nie było aż tak źle. Ostatnio trenowałem już naprawdę ciężko, więc mogę powiedzieć, że wszystko wróciło do normy

– mówił.

Tak naprawdę zawodnik CCC Team wrócić do ścigania mógł już w połowie września. Planował wystartować w Okolo Slovenska, ale jego zespół w ostatniej chwili postanowił zrezygnować z występu ze względów pandemicznych.

Na szczęście wcześniej 24-latek miał okazję wziąć udział w paru wyścigach. Przed nieszczęśliwym dla niego wyścigiem na Węgrzech zdążył m.in zadebiutować w monumencie (Il Lombardia) i świetnie spisać się w mistrzostwach Polski (jego odjazd został skasowany na 300 metrów przed metą), ale najbardziej udany był dla niego start w Tour de Pologne, gdzie sensacyjnie zajął 6. miejsce w klasyfikacji generalnej.

Ten wynik mocno podniósł moje morale. Okazało się, że stać mnie na zdecydowanie więcej, niż myślałem wcześniej. Wciąż jestem młody, dalej podnoszę swój poziom, więc chciałbym w niedalekiej przyszłości osiągać w wyścigach podobne lub jeszcze lepsze wyniki, jak tam. Teraz będzie mi zdecydowanie łatwiej, bo widzę, że się da

– przyznawał.

Jednak w niedzielę raczej nie będzie walczył o czołowe lokaty. Młody kolarz wie, że przyjechał do Włoch, by ułatwić to komuś innemu.

Odprawy jeszcze nie mieliśmy, więc nie znamy jeszcze dokładnych zadań, które będziemy musieli wykonać, ale naszym liderem będzie Michał, który jest obecnie w bardzo dobrej formie. Będziemy musieli zrobić wszystko, żeby zaoszczędził jak najwięcej sił, przed decydującą częścią wyścigu

– powiedział zawodnik, który od dwóch dni przebywa we Włoszech i jest dość optymistycznie nastawiony do szans swojego lidera:

Wczoraj przyjechaliśmy do hotelu i zdążyliśmy nawet przejechać rundę. Jest dużo pagórków, a drogi są wąskie. Dziś, podczas czasówki chłopakom przeszkadzał wiatr – zobaczymy, jaka pogoda trafi się nam w niedzielę – prognozy wskazują na to, że będzie padać, więc też nie będzie lekko, ale akurat Michałowi to powinno odpowiadać

– mówił.

Trzymamy kciuki, by pomoc Małeckiego i reszty kolarzy dowodzonych przez Piotra Wadeckiego umożliwiła Kwiatkowskiemu walkę o medal. Później 24-latek wróci do swojego zespołu, by w jego barwach wystartować w kolejnych wyścigach. W jakich? Tego, jak mówi, jeszcze nie wie, ponieważ jego plan startów na następne tygodnie zostanie ostatecznie ustalony dopiero po mistrzostwach świata, ale wszystko wskazuje na to, że znajdzie się w nim jeden z wielkich tourów.

 

Poprzedni artykułZnamy trasę Paryż-Roubaix kobiet
Następny artykułImola 2020: Annemiek van Vleuten wystartuje w wyścigu ze startu wspólnego
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments