fot. Jumbo-Visma

W wywiadzie udzielonym podczas pierwszego dnia odpoczynku lider Tour de France Primož Roglič (Jumbo-Visma) odniósł się do kilku ważnych kwestii dotyczących trwającego wyścigu i zdradził, że decyzję o starcie w Nicei podjął w ostatniej chwili.  

Primož Roglič jest liderem klasyfikacji generalnej z wynoszącym zaledwie 21 sekund czasowym zapasem, który de facto wziął się z czasowych bonifikat, a nie na przykład z ataków. Kolarz Jumbo-Visma wygrał czwarty etap do Orcières-Merlette, gdzie zgarnął największy bonus, a ponadto zarobił trochę cennych sekund finiszując na drugim miejscu w niedzielę, w Naruns.

– Przed nami wciąż wiele ważnych etapów. Wraz z całą drużyną jesteśmy bardzo zmotywowani, ale jest to dopiero początek Tour de France. W drugim tygodniu wydarzy się więcej rzeczy, a wszystko zwieńczy jazda indywidualna na czas w trzecim tygodniu

– powiedział Roglič, który jak na razie nie okazuje znaków słabości po kraksie w wyścigu Dauphiné. Słoweniec musiał w jej wyniku wycofać się z wyścigu, a następnie przez kilka dni nie jeździł na rowerze.

– Ta kraksa w Dauphiné zdecydowanie pokrzyżowała mi plany, ponieważ była bardzo bolesna. Musiałem podjąć decyzję na ostatnią chwilę, we wtorek poprzedzający Tour zdecydowałem, że wystartuję w tym wyścigu. Z pomocą odrobiny szczęścia zdołałem dobrze przejechać przez pierwszy tydzień.

Obecnie największym rywalem Rogliča jest jego rodak z drużyny UAE Team Emirates Tadej Pogačar. Lider Tour de France przyznaje, że fakt ten jest dla niego zarówno źródłem strachu, jak i radości.

– W sobotę nikt nie był w stanie zanim pojechać, a w niedzielę wygrał – był naprawdę bardzo silny. I tak, bardzo się cieszę, że dwóch chłopaków ze Słowenii tak dobrze prezentuje się w takim wyścigu jak Tour de France. To są szalone rzeczy. Jesteśmy bardzo małym narodem, jest nas zaledwie 2 miliony i mamy dwóch znakomitych kolarzy. Jest między nami rywalizacja, ale jednocześnie szacunek

– stwierdził Roglič.

Lider wyścigu, a zwłaszcza tak prestiżowego jak Tour de France, jest nie tylko postacią prezentującą wysoki poziom sportowy, ale również tą, która zabiera głos w ważnych bieżących kwestiach. A taką jest przecież w tegorocznej edycji pandemia wirusa COVID-19.

Primož Roglič był zdumiony liczbą kibiców na trasie, a zwłaszcza na podjazdach, i jednocześnie zmartwiony, że wielu z nich nie stosowało się do zaleceń mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się nowej choroby.

– Czasami na podjazdach czułem się tak jak przed pandemią, ludzie stawali na drodze, nie było przestrzeni… Być może kibice powinni pomyśleć o swoim zdrowiu, a także o zdrowiu naszym, kolarzy

– dodał Słoweniec.

Poprzedni artykułWidoki na ocean – zapowiedź 10. etapu Tour de France 2020
Następny artykułDyrektor Tour de France zakażony koronawirusem
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments