fot. Deceuninck - Quick-Step

Zawodnicy Deceuninck-Quick Step z mieszanymi uczuciami zakończyli wtorkowe Giro dell’Emilia. Z jednej strony świetny wynik wykręcił Joao Almeida, a z drugiej kontuzję odniósł Mattia Cattaneo.

Cattaneo, podobnie jak Almeida, został członkiem “Watahy” przed tym sezonem. Po wznowieniu ścigania wystąpił już w trzech wyścigach, ale niestety ukończył jedynie Tour de Pologne. W sobotę musiał wycofać się z Il Lombardia – w Giro dell’Emilia historia się powtórzyła. Włoch upadł na zjeździe znajdującym się na około 30 kilometrów przed metą. 

Dobrze znałem ten zjazd – w końcu ścigałem się w tym miejscu już wiele razy, ale niestety wjechałem na niewielki kamień, znajdujący się na środku drogi. Próbowałem utrzymać równowagę, ale nie mogłem nic zrobić. Upadłem i uderzyłem w poręcz. Jestem bardzo rozczarowany. Czułem, że moja dyspozycja jest coraz lepsza i byłem pewny siebie przed kolejnymi wyścigami.

– mówił rozczarowany Włoch, którego czeka teraz 6-8 tygodni odpoczynku od roweru.

Pod znakiem zapytania stoi więc jego występ Giro d’Italia – w końcu wyścig rozpoczyna się za niecałe siedem tygodni. Nawet jeśli Cattaneo zdoła do tego czasu wrócić do treningów, to wątpliwe, by doszedł do optymalnej formy.

Lepiej wspominał będzie swój występ zdecydowanie młodszy, zaledwie 22-letni Joao Almeida. Portugalczyk ostatecznie zajął w Giro dell’Emilia 2. miejsce, a długo zapowiadało się na to, że zakończy wyścig ze zwycięstwem. Na 10 kilometrów przed metą zaatakował i długo nikt nie był w stanie go dogonić. Udało się to dopiero Aleksandrowi Vlasovowi, który ruszył z peletonu 8 kilometrów później i ostatecznie dogonił Portugalczyka na kilkaset metrów przed kreską. Nic dziwnego, że Almeida jest trochę rozczarowany.

Robiłem dziś wszystko by sięgnąć po zwycięstwo. Zależało mi na tym, by wygrać dla wszystkich moich kolegów z zespołu, którzy w ostatnim czasie mieli kraksy: Remco, Fabio, Iljo i Mattii, który dziś upadł na zjeździe. Jednak ostatecznie drugie miejsce to nie jest zły wynik, zwłaszcza że dziś nie brakowało mi wiele, by wygrać. To daje mi olbrzymią satysfakcję i pewność siebie przed kolejnymi wyścigami

 – powiedział po przekroczeniu linii mety.

Nowy zawodnik Deceunincku wciąż musi więc czekać na pierwszy zawodowy triumf, jednak najważniejsze jest to, że po dobrych występach w Volta ao Algarve (9. miejsce), Vuelta a Burgos (3. miejsce) i Tour de l’Ain (7. miejsce), znów pokazał się z dobrej strony. Bardzo możliwe, że jeszcze w tym sezonie zdoła zadedykować jakieś zwycięstwo kolegom z zespołu.

Poprzedni artykułAleksandr Vlasov: „Jestem przeszczęśliwy, mogąc wyjechać z Włoch ze zwycięstwem”
Następny artykułSam Bennett: „Jestem zadowolony z tego triumfu, którego potrzebowałem przed Tour de France”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments