fot. CCC-Liv

Pomimo kłopotów męskiej drużyny CCC, szefowie żeńskiej na razie śpią spokojnie.

Od dłuższego czasu mówi się o tym, że koronakryzys spowodował poważne problemy finansowe CCC. Z tego powodu coraz bardziej możliwe wydaje się to, że CCC Team – polska ekipa sponsorowana przez Dariusza Miłka po sezonie będzie musiała zakończyć działalność.

Co zrozumiałe, rodzi to także pytania co do dalszej działalności pozostałych bytów współpracujących z polskim gigantem obuwniczym – CCC Development Team i CCC-Liv. Na szczęście wiele wskazuje na to, że na razie przynajmniej nad tą drugą grupą nie wisi widmo upadku.

To oczywiste, że ludzie zastanawiają się, czy to co się teraz dzieje odbije się na CCC-Liv, a jeśli tak, to w jakim stopniu. Tyle że ciężko teraz cokolwiek na ten temat powiedzieć. Chcielibyśmy podkreślić, że CCC-Liv to niezależna jednostka, co oznacza, że mamy podpisane swoje własne umowy z CCC i resztą sponsorów

– mówił Cyclingnews rzecznik prasowy zespołu.

Jak do tej pory wszyscy sponsorzy wypełniają swoje zobowiązania. W tym momencie nie ma ryzyka, że nie przetrwamy tego sezonu, choć oczywiście nie mamy szklanej kuli – nie wiemy, jak będzie rozwijała się sytuacja

– dodał.

Przypomnijmy, że wznowienie worldtourowego sezonu kolarskiego planowane jest na początek sierpnia. Dopiero wtedy zespoły będą mogły brać udział w prawdziwych wyścigach. Na razie pomarańczowe mogą jedynie startować w tych wirtualnych, zresztą z całkiem niezłym skutkiem – w ostatnim Zwift Tour for All wygrały 4 z 5 etapów (3 z nich padły łupem Ashleigh Moolman). Jednak pomarańczowa koszulka była widoczna nie tylko wtedy.

Teraz, kiedy się nie ścigamy, eksponujemy loga naszych sponsorów w inny sposób. Co tydzień organizujemy własny wyścig na Zwifcie – CCC-Liv Fan Rides on Zwift, a także bierzemy udział w Q&A organizowanych przez naszych sponsorów. Poza tym będziemy rzecz jasna kontynuować przygotowania do sezonu, by gdy wszystko ruszy, móc rozpocząć z wysokiego „C”

– zakończył rzecznik CCC.

 

Poprzedni artykułBrak autorytetów? – czy kolarskie „The Last Dance” miałoby prawo bytu?
Następny artykułMathieu van der Poel nie posłuchał Merckxa
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments