fot. Liberty Seguros-Würth

W naszym cyklu z Włoch przenosimy się do Hiszpanii, a dokładniej do Katalonii. Kiedyś w tym regionie rozgrywane były dwa wyścigi. Obecnie pozostała tylko Volta a Catalunya. W tym artykule wspomnimy nieistniejący wyścig Setmana Catalana.

W 1963 roku do rozgrywanego od 1911 roku Volta a Catalunya dołączył wyścig Setmana Catalana, którego ranga była mniejsza od starszej imprezy. Setmana Catalana rozgrywana była na przełomie marca i kwietnia, jako jeden z ciekawszych wiosennych wyścigów. Obecnie z tym terminem utożsamiamy Volta a Catalunya. Jednak ten wyścig odbywa się w marcu od 2010 roku. Setmana Catalana rozgrywana była od 1963 do 2005 roku, z wyjątkiem 1980 roku. Wyścig wypadł z kalendarza ze względu na problemy finansowe.

Siedem pierwszych edycji padło łupem Hiszpanów. Dwa pierwsze wyścigi wygrał Jose Perez-Frances. Po dwa zwycięstwa sięgali także: Eddy Merckx, Laurent Jalabert, Alex Zulle, Luis Ocana i Michael Boogerd. Nikomu nie udało się triumfować trzykrotnie. W historię wyścigu wpisał się także Erik Zabel, który wygrał aż 9 etapów.

Wyścig w Katalonii znalazł się w kolekcji sukcesów Eddy’ego Merckxa. Legendarny Belg wygrał go w 1975 i 1976 roku. Wcześniej dwukrotnie był drugi, przegrywając z Luisem Ocaną i Joopem Zoetemelkiem. Były to już ostatnie lata świetności „Kanibala”.

Zwycięstwa belgijskiego kolarza w Setmana Catalana opisane zostały w książce „Eddy Merckx – Kanibal” autorstwa Daniela Friebe. W 1975 roku przyjechał do Hiszpanii po triumfach w Mediolan-San Remo i Amstel Gold Race, a dwa dni po Setmana Catalana po raz drugi w karierze jako pierwszy przekroczył linię mety Ronde van Vlaanderen. W książce czytamy, że to właśnie wyścig w Katalonii miał znacząco wpłynąć na lato Merckxa.

Pierwszy etap wygrał kolega Merckxa z zespołu Molteni, Joseph Bruyere, a sam „Kanibal” był 4. Na kolejnym odcinku Eddy Merckx uplasował się na 2. miejscu za Jeanem-Jacquesem Fussienem. Następnego dnia rozegrano dwa etapy. W Gironelli słynny Belg był 2., a potem wygrał czasówkę. Kluczowy był 4. etap z metą w San Bartolome del Grau. Do lidera wyścigu, którym był jeszcze Joseph Bruyere, podjechał kolarz z grupy KAS, Vicente Lopez Carril.

Mieliśmy takie małe karteczki z mapą trasy, które wkładaliśmy do kieszeni i Lopez Carril poprosił, bym pokazał mu swoją. Sięgnąłem do tylnej kieszeni, podałem mu mapę i potem nagle straciłem koncentrację i uderzyłem w koło przede mną. Upadłem i od razu wiedziałem, że jest źle. Okazało się, że złamałem kość udową

– wspominał Joseph Bruyere.

Kolarz Molteni stracił większą część sezonu, w tym Tour de France, gdzie miał być kluczowym pomocnikiem Eddy’ego Merckxa. „Kanibal” w „Wielkiej Pętli” zajął 2. miejsce i nie wiemy, czy ze wsparciem Bruyere’a byłoby inaczej.

Wracając do Katalonii, Merckx zajął 3. miejsce na wspominanym górskim etapie i został liderem. Na ostatnim odcinku przyprowadził peleton i uplasował się na 3. pozycji za dwoma uciekinierami. Zwycięstwo w klasyfikacji generalnej miało także znaczenie symboliczne, bo o 19 sekund wyprzedził Ocanę i Zoetemelka, rewanżując się im za dwie poprzednie edycje.

Rok później Eddy Merckx obronił tytuł. Ponownie przystąpił do Setmana Catalana po triumfie w Mediolan-San Remo. W Katalonii Belg wygrał dwie czasówki i klasyfikację generalną. Na ostatnim etapie zaliczył upadek z powodu pustej torebki po lunchu rzuconej przez kibica. Doznał kontuzji lewej ręki, przez co kolejne starty nie poszły po jego myśli.

Jedynym Australijczykiem, który wygrał ten wyścig, był Phil Anderson. Miało to miejsce w 1984 roku. Kolarz grupy Panasonic okazał się najlepszy w jeździe na czas w Argentonie. Następnego dnia w Barcelonie przed startem finałowego etapu do Sabadell żartował i był pewny zwycięstwa. Jednak Hiszpanie oraz Niemiec Reimund Dietzen atakowali przez cały etap. Ostatecznie po zaciętej walce Anderson obronił pozycję lidera.

Rok później Anderson przegrał z Jose Recio. Australijczyk mógł jednak przez chwilę cieszyć się ze zwycięstwa ze względu na pozytywny wynik testu antydopingowego Hiszpana na norefedrynę. Jednak zespół Kelme odwołał się od decyzji organizatorów i Recio odzyskał wygraną.

W 1999 roku po raz pierwszy wygrał Laurent Jalabert. Trudny etap z metą na Castello d’Empuries padł łupem zwycięzcy Tour de France sprzed roku, Marco Pantaniego. Wyścig wspomina Jonathan Vaughters w książce „The Secret Race”. Do wygrania Tour de France przygotowywał się jego kolega zespołowy, Lance Armstrong, ale na tym etapie jechał z tyłu stawki. Vaughters podsłuchał jedną z szyfrowanych rozmów telefonicznych późniejszego triumfatora „Wielkiej Pętli”.

Czy w tym tygodniu powinienem wziąć jedno, czy dwa jabłka?

– mówił Armstrong.

Po odłożeniu słuchawki nie powiedział Vaughtersowi, z kim rozmawiał. Potem ten domyślił się, że chodzi o Ferrariego.

Polscy kolarze startowali w Setmana Catalana tylko w ostatnich latach istnienia wyścigu. Najlepszym wynikiem w klasyfikacji generalnej jest 18. miejsce Dariusza Baranowskiego w 2001 roku.

Setmana Catalana był wyścigiem mniej prestiżowym niż Volta a Catalunya. To była impreza traktowana przez zespoły trochę luźniej. Lubiłem brać w niej udział. Setmana Catalana startowała z Lloret de Mar, gdzie mieszkałem od 1997 roku. Ścigałem się po swoich trasach treningowych, dlatego chętnie w nim startowałem i miło go wspominam. Jechałem w nim trzykrotnie – 1998 roku w US Postal, 2001 roku w Banesto i w 2005 roku w Liberty Seguros.  Z Banesto i Liberty Seguros wygraliśmy klasyfikację drużynową. W 2005 roku dużo pomagałem Alberto Contadorowi w zwycięstwie w klasyfikacji generalnej. Nie ukończyłem tego wyścigu, bo nie wystartowałem do finałowej czasówki

– wspomina teraz ten wyścig Dariusz Baranowski.

W 2005 roku Sylwester Szmyd (Lampre-Caffita) zajął 21. miejsce w ostatniej edycji, którą wygrał Alberto Contador, głównie dzięki triumfowi na Coll de Pal. Był to, razem z Rassos de Peguera, jeden z charakterystycznych podjazdów dla tego wyścigu. „El Pistolero” był ostatnim zwycięzcą Setmana Catalana. Wyścig nie był już organizowany z powodu problemów finansowych.

Najlepsze „polskie” rezultaty etapowe należą do Piotra Wadeckiego. Kolarz belgijskiej grupy Domo-Farm Frites uzyskał je w dwóch pierwszych dniach wyścigu w 2001 roku. Na pierwszym odcinku dookoła Lloret de Mar finiszował na 6. miejscu. Następnego dnia w Empuriabravie uplasował się pozycję wyżej. Możliwe, że wynik byłby jeszcze lepszy, bo do mety dojechała czteroosobowa ucieczka, a Wadecki przyprowadził peleton.

Poprzedni artykułWspomnienia 108-letniego rekordzisty w jeździe godzinnej z czasów „hiszpanki”
Następny artykułZakaz trenowania na zewnątrz we Włoszech przedłużony do 3 maja
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments