fot. ASO / Fabien Boukla

Było tak, jak napisaliśmy w zapowiedzi wyścigu Paris-Nice – pomimo że do 78. edycji nie przystąpiło siedem drużyn, to rywalizacja i tak stała na najwyższym poziomie, a pierwszy etap był najbardziej „epickim” wyścigiem, jaki obejrzeliśmy w tym sezonie. Okropną pogodę i wszystkie inne trudności najlepiej zniósł Max Schachmann z drużyny BORA-hansgrohe, który zaznacza swoją obecność w gronie najlepszych kolarzy na świecie.

26-letni Niemiec w znakomity sposób wykończył pracę podopiecznych Ralpha Denka, który przejęli pełną kontrolę nad etapem z deszczem, wiatrem, pagórkowatą trasą, a nawet brukowanym podjazdem w końcówce. Na ostatnich kilometrach Schachmann wraz z Dylanem Teunsem (Bahrain-McLaren) dołączył do prowadzących Tiesja Benoota (Team Sunweb) i Juliana Alaphilippe’a (Deceuninck-Quick Step) i wygrał morderczy sprint o etapowe zwycięstwo, pomimo że dwukrotnie jego ataki były gaszone – raz przez Benoota, a innym razem przez Alaphilippe’a.

– Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa, zwłaszcza że wcześniej wyścig nie potoczył się dla mnie najlepiej. Wiał wiatr z tyłu, na środku drogi znajdowała się wysepka, więc znalazłem się po lewej stronie drogi i prawie jako ostatni dołączyłem do wachlarzu. Zdołałem jednak krok po kroku dołączyć i jestem bardzo wdzięczny za pomoc mojej drużynie. W jednym momencie bardzo pomógł mi Peter [Sagan] i ochraniał mnie w końcówce. Felix [Großschartner] także wykonał świetną pracę. To był dla mnie pierwszy naprawdę ciężki wyścig w tym sezonie, zatem przyjeżdżając tutaj nie wiedziałem, jaka jest moja forma. W końcówce nogi mnie trochę bolały, ale widziałem, że inni cierpią jeszcze bardziej, co dodało mi pewności. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem dać to zwycięstwo drużynie BORA-hansgrohe. W Algarve [Volta ao Algarve] miałem dobry początek sezonu, na jednym z etapów przegrałem o zaledwie kilka centymetrów, więc miło jest tutaj wygrać. Bycie liderem klasyfikacji generalnej to świetne uczucie, ale jednocześnie odpowiedzialność, ale oczywiście zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Przyjechaliśmy tutaj w silnym składzie

– powiedział po etapie Max Schachmann.

W poniedziałek kolarze zmierzą się z bardziej płaskim etapem z Chevreuse do Chalette-sur-Loing o długości 166,5 km. Ponownie dużą rolę może odegrać pogoda.

Poprzedni artykułRaymond Poulidor uhonorowany przez organizatorów Paryż-Nicea
Następny artykułAstana od dwóch miesięcy nie płaci kolarzom i obsłudze
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments