fot. UAE Team Emirates

Jasper Philipsen jest o krok od zwycięstwa w klasyfikacji punktowej Tour Down Under. Niestety ostatni sprinterski etap nie do końca poszedł po jego myśli.

Belg po raz drugi z rzędu w świetnym stylu rozpoczyna sezon. W zeszłym roku jako 20-latek bez żadnych kompleksów wszedł do peletonu i każdy ze sprinterskich etapów kończył w czołowej “10”, a dzięki dyskwalifikacji Caleba Ewana po piątym etapie mógł cieszyć się ze zwycięstwa.

Teraz potwierdził klasę, jeszcze skuteczniej walcząc o czołowe lokaty. Poza czołówką uplasował się tylko raz, na najtrudniejszym jak na razie etapie do Paracombe. Przez resztę wyścigu nie wypadał w czołowej piątki i dwukrotnie kończył etapy na podium.

Dzięki imponującej regularności i skutecznej walce na premiach, młody Belg jest już bardzo bliski zwycięstwa w klasyfikacji punktowej wyścigu. Nad drugim Darylem Impeyem ma 15 punktów przewagi, więc jeśli zachowa czujność na dwóch ostatnich lotnych premiach, to już nikt nie będzie w stanie odebrać mu prowadzenia.

Niestety niewielką kropelką dziegciu w tej beczce miodu jest fakt, że tym razem, o ile nie zdarzy się coś kompletnie nieprzewidywalnego, zakończy wyścig bez zwycięstwa. Rozstrzygnął o tym nie do końca udany finisz na ostatnim etapie.

Niestety nie udało mi się rozpocząć sprintu w idealnej pozycji. Poza tym poprzednie etapy mocno nadwyrężyły moje siły, dlatego nie miałem tyle energii, co wcześniej. Muszę przyznać że drużyna spisała się bardzo dobrze – podczas wspinaczki pod ostatnie wzniesienie Vegard Staeke Laengen okazał się bardzo pomocny. Mam mieszane uczucia – z jednej strony bardzo się cieszę, że udało mi się utrzymać koszulkę, a z drugiej żałuję, że wciąż muszę poczekać na pierwsze zwycięstwo w sezonie

– mówił Spaziociclismo po zakończeniu etapu.

Być może Belg powalczy o nie już za tydzień – podczas Cadel Evans Great Ocean Race. Jeśli i tam mu się to nie uda, to prawdopodobnie będzie musiał na nie poczekać aż do marca. Jego kolejnymi startami będą rozgrywane pod koniec lutego Omloop Het Nieuwsblad, gdzie ciężko mu będzie o czołową pozycję, Kuurne-Bruksela-Kuurne i Paryż-Nicea. Jednak jeśli utrzyma formę, to możemy być pewni, że prędzej czy później sięgnie po upragnione zwycięstwo.

Poprzedni artykułRichie Porte spokojny przed finałem na Willunga Hill
Następny artykułDariusz Malecki: „Przykłady Sajnoka i Poljańskiego działają na wyobraźnię” [wywiad]
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments