Sobotni, 20. etap Giro d’Italia zostanie zapamiętany przez fanów kolarstwa na długo. Wszystko przez zachowanie Miguela Angela Lopeza (Astana), który zaatakował przeszkadzającego mu w jeździe fana i… uniknął kary. Według dyrektora sportowego kazachskiej grupy, Kolumbijczyk, który wymierzył kibicowi kilka kopniaków i strącił mu z głowy czapkę, postąpił bardzo naturalnie. „Żałuję, że jeszcze mu nie dołożył, bo na to zasłużył” – mówił, cytowany przez „La Gazzetta dello Sport”.
Kolarstwo z problemem nieodpowiedniego zachowania fanów podczas wyścigów zmaga się od dłuższego czasu. Podczas 20. etapu Giro jeden z kibiców popychał na podjeździe Primoża Roglicia (Jumbo-Visma), za co ten otrzymał 10 sekund kary. Inny fan swoim (bliżej nieokreślonym zachowaniem) wytrącił z rytmu Lopeza, który miał realne szanse na triumf etapowy. Kolumbijczyk, posiadacz białej koszulki, sprawiedliwość wymierzył sam.
Myślę, że Miguel zareagował w naturalny sposób. Kolarze muszą szanować fanów, ale i fani muszą szanować kolarzy. Żałuję tylko, że jeszcze mu nie dołożył, bo na to zasłużył
– mówił dyrektor sportowy Astany, Giuseppe Martinelli.
Co ciekawe, zachowanie „Supermana” popiera większość zawodników, a jak się wydaje… również sędziowie. Nie zdecydowali się oni bowiem na ukaranie zawodnika, choć grozić mu mogła nawet dyskwalifikacja.