Rafał Majka (BORA-hansgrohe) szesnastego etapu Giro d’Italia nie zaliczy do udanych. Polak, który przed jego startem zajmował w klasyfikacji generalnej czwarte miejsce, poniósł duże straty i spadł na szóstą lokatę.
„Zgred” dystans do najlepszych zaczął tracić już w pierwszej części podjazdu na Passo di Mortirolo. Na zjazdach udało mu się na szczęście odrobić część strat, lecz mimo wszystko na mecie zameldował się on niemal pięć minut po zwycięzcy – Giulio Ciccone (Trek-Segafredo) i ponad trzy po liderze „generalki” – Richardzie Carapazie (Movistar).
Coś poszło nie tak i nie do końca wiem, co. Od Mortirolo moje nogi nie pracowały tak, jak powinny. Mam nadzieję, że to tylko słabszy dzień, bo przed nami jeszcze kilka ważnych etapów
– mówił Majka, cytowany przez biuro prasowe swojej drużyny. Nasz rodak chwalił przy tym kolegów z ekipy, którzy w trudnych momentach okazali mu wsparcie.
Świetną pracę wykonał Michael Schwarzmann, a Davide Formolo na Mortirolo spisał się wręcz kapitalnie
– dodawał. Polak próbował odrabiać straty do uciekającej czołówki na zjeździe, ale nie zdołał jej dopędzić.
To był trudny dzień, ale cierpiałem nie tylko ja, a wszyscy. Zobaczymy, jak sprawy będą wyglądać w środę
– zakończył.