Nie da się ukryć, że wczorajszy wyścig Paryż – Roubaix nie był najszczęśliwszym w karierze Wouta van Aerta. Belg jest jednak świadomy, że wiele rzeczy nie poszło po jego myśli.
Dla lidera ekipy Jumbo – Visma, niedzielny wyścig był jednym wielkim pościgiem. Od lasku Arenberg, były mistrz świata w przełajach gonił faworytów, z którymi ostatecznie zabrał się jeszcze w odjazd. Niestety ostatecznie nie wystarczyło mu sił na walkę o zwycięstwo, lecz mimo to, Belg zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie.
Czuje się strasznie. Jestem wykończony do granic możliwości. Od problemów w lasku Arenberg, przez godzinę musiałem gonić. Nie myślałem wtedy o jedzeniu i piciu, a to mnie zgubiło. Kiedy odcięło mi prąd, jedyną szansą była wspólna jazda całej grupy do Carrefour de l’Arbe. Niestety zaczęły się ataki, a dla mnie wyścig się skończył. Żeby tu wygrać, wszystko musi pójść po twojej myśli. Mimo to, jest to najpiękniejszy wyścig w roku
– powiedział wczoraj van Aert.
Zgodnie z informacjami podawanymi przez ekipę Jumbo – Visma, już w najbliższą, świąteczną niedzielę, 25-letni zawodnik wystąpi w wyścigu Amstel Gold Race.