Team Sky

Tegoroczna edycja Wielkiej Pętli jest już historią, jednak przed udaniem się na zasłużony odpoczynek uczestnicy imprezy tradycyjnie zmierzą się ze sobą raz jeszcze w rewanżowym pojedynku na krętych drogach i sztywnych podjazdach otaczających zachwycające San Sebastián. Podczas gdy dla jednych będzie to ostatnia szansa na wykorzystanie znakomitej dyspozycji pieczołowicie szlifowanej na francuskich szosach, inni ustanowili go pierwszym poważnym celem na drugą część sezonu. I chociaż ma niewielkie szanse w rywalizacji z bliższemu naszym sercom Tour de Pologne, późnym popołudniem to właśnie dziki Kraj Basków jeszcze raz może stać się areną fascynującego pojedynku do samej mety.

Kolarstwo szosowe jest głęboko zakorzenione w hiszpańskiej tradycji, jednak ma ono bardzo odmienną charakterystykę w odniesieniu do krajów uznawanych dzisiaj za kolebkę tej dyscypliny. Podczas gdy rywalizacja na belgijskich szosach w sposób jednoznaczny kojarzy się z klasykami, wyścigi jednodniowe przez dekady nie odgrywały jakkolwiek znaczącej roli na Półwyspie Iberyjskim. Tam od zarania wszystko sprowadzało się do pagórkowatych imprez etapowych, i chociaż z uwagi na kryzys ekonomiczny wiele z nich zniknęło w ostatnich latach z kalendarza, w żaden sposób nie przyczyniło się to od zmiany ogólnej tendencji.

W ten sposób powstało błędne koło, w którym z braku bogatego kalendarza wyścigów jednodniowych w Hiszpanii brakowało również specjalistów od tego typu rywalizacji, a ci, którym mimo wszelkich przeciwności udało się zabłysnąć w najbardziej prestiżowych klasykach, z uwagi na brak jakichkolwiek tradycji w tym zakresie nigdy nie doczekali się współmiernego do osiągnięć uznania w swojej ojczyźnie. By to potwierdzić, wystarczy przestudiować historię uśmiechającego się z ekranu telewizora Juana Antonio Flechy czy Oscara Freire, którego najnowsze, jeszcze bardziej egzotyczne wcielenie ściga się z kolumbijskim paszportem.

Mimo ogólnie niesprzyjającej sytuacji, dzięki iście baskijskiemu charakterowi uwolnić z tej nieskończonej pętli przekierowań udało się właśnie Clásica San Sebastián, obecnie jedynemu prawdziwie prestiżowemu wyścigowi jednodniowemu rozgrywanemu na Półwyspie Iberyjskim. Co sprawia, że jest tak wyjątkowy?

Rozgrywanie jakiejkolwiek imprezy kolarskiej w Kraju Basków już ze startu determinuje kilka rzeczy. Przyjemne, hiszpańskojęzyczne nazwy pojawiają się nagle w niemożliwych od odczytania lokalnych wersjach, złożonych głównie ze zbitek wyjętych z najniższej szuflady spółgłosek. Krótkie i sztywne pagórki zdają się ciągnąć po horyzont, miażdżąc morale mniej doświadczonych w tego typu rywalizacji zawodników z każdym kolejnym podjazdem. Kadry z soczystą zielenią w roli głównej i szafirowym oceanem w tle ponownie przypominają, że północ Hiszpanii może być lepszą wakacyjną destynacją niż spalone słońcem i skolonizowane przez znajdujących się na permanentnym haju Brytyjczyków. Po czym dochodzi aspekt nieco mniej przewidywalnej pogody, który co prawda w kontekście urlopu nie jest najlepszą rekomendacją, ale zazwyczaj fenomenalnie wpływa na jakość kolarskiego widowiska.

Clásica San Sebastián to jednak znacznie więcej, niż piękna wakacyjna pocztówka z bajecznego kraju utkniętego pomiędzy Pireneje i niespokojny ocean. Pod względem charakterystyki trasy, dynamiki rywalizacji i wyjątkowo bogatego kontekstu to najwyższa półka imprez jednodniowych kalendarza, i jeśli nie jest jednym tchem wymieniana z uznawanymi za bardziej prestiżowe klasykami kalendarza UCI to wyłącznie dlatego, że nasze umysły pracują w miesiącach letnich w niego innym trybie.

Donostia Klasikoa (jak impreza nazywa się w języku baskijskim) to swoisty rewanż za Tour de France, w którym najlepsi górale imprezy jeszcze raz mogą wykorzystać swoją znakomitą dyspozycję w pojedynku, który wyjątkowo dobrze wpisze się w charakterystykę rozgrywanej głównie na zjazdach tegorocznej Wielkiej Pętli. I choć wielu jej pierwszoplanowych aktorów rzeczywiście stoi przed szansą na odniesienie triumfu w San Sebastian, tym razem do głosu dojdą również pełniący we Francji zgoła inne role specjaliści od wyścigów klasycznych, jak również zawodnicy powracający do rywalizacji po krótszej lub dłuższej przerwie. Wszystko to sprawia, że baskijski klasyk powinien być pierwszym wyborem na ostatnią sobotę lipca.

Wyścig tradycyjnie rozpoczyna bogaty w pagórki przejazd przez Kraj Basków, który ma za zadanie zmęczyć niektórych zawodników i posłużyć jako przyzwoita rozgrzewka innym. O losach wyścigu decyduje jednak pokonywana dwukrotnie runda zawierająca definiującą tę imprezę sekwencję podjazdów: Jaizkibel i Arkale.

W ostatnich latach trasa wyścigu uległa pewnym modyfikacjom, mającym zapewnić mu bardziej selektywny finał i zagwarantować, że sprinty o drugie miejsce z przeszło dwudziestoosobowej grupy nie będą miały już miejsca miejsca. Jako decydujący pojazd włączony został zatem znacznie trudniejszy Bardako Tontorra, następnie zastąpiony przez Murgil Tontorra. Eksperyment powiódł się o tyle, że ostatnie edycje Clásica San Sebastián rozstrzygane były po solowych atakach ze zredukowanego peletonu, choć jednocześnie potwierdziła się stara prawda, że im trudniejsze jest ostatnie wzniesienie wyścigu, tym większa pewność, że poprzedzające je kilometry nie będą obfitować w wydarzenia. Czy podobnie będzie w tym roku?

Tym razem zabraknie zwycięzcy sprzed roku, Michała Kwiatkowskiego (Team Sky), któremu jeśli tylko sprosta oczekiwaniom na szosach południowej Polski, z pewnością zostanie to wybaczone, jak również wiecznie młodego Alejandro Valverde (Movistar).

Poza tymi dwiema absencjami lista startowa prezentuje się jednak znakomicie, jak zwykle sprawnie łącząc zawodników, którzy jeszcze do niedawna odgrywali pierwszoplanowe role w Wielkiej Pętli, ze specjalistami od pagórkowatych klasyków i kolarzami powracającymi do rywalizacji po mniejszych i większych niepowodzeniach.

W poszukiwaniu faworyta trudno przejść obojętnie obok niestrudzonego króla gór, który wielokrotnie rozbawiał telewidzów śledzących relacje z Tour de France udowadniając, że oryginalne poczucie humoru i urok osobisty nie muszą zaczynać się i kończyć na Peterze Saganie. Mowa oczywiście o Julianie Alaphilippe (Quick-Step Floors), który dysponuje nie tylko formą, ale również wszelkimi koniecznymi predyspozycjami, by zakończyć dzień szampanem z najpiękniejszym mieście Kraju Basków.

W tak charakterystycznym momencie sezonu trudno jest przewidzieć, kto jest w stanie realistycznie walczyć o zwycięstwo na tak wymagającej trasie. Czy forma zawodników, którzy cieszyli się krótką przerwą od ścigania jest już dostatecznie wysoka? Czy uczestnikom Wielkiej Pętli wystarczy pary, by jeszcze raz pokazać pazur?

Historia dowodzi, że znaczniej do głosu dochodzą ci drudzy, dlatego w poszukiwaniu rywali dla francuskiego muszkietera warto przede wszystkim zwrócić uwagę na Dana Martina (UAE Team Emirates), Primoza Roglica (LottoNL-Jumbo), Egana Bernala (Team Sky), Mikela Landę (Movistar), Grega Van Avermaeta (BMC Racing), Omara Fraile (Astana) czy zawsze świetnie dysponowanego w tym wyścigu Bauke Mollemę (Trek-Segafredo).

W rywalizacji o sukces w San Sebastian mogą się również liczyć powracający po dłuższych przerwach Tim Wellens (Lotto Soudal) i Miguel Angel Lopez (Astana), jak również po przedwcześnie zakończonym udziale w Tour de France Rigoberto Uran (EF Education First), Michael Matthews (Team Sunweb), Luis Leon Sanchez (Astana) i Tony Gallopin (Ag2r-La Mondiale).

Relacja na żywo z wyścigu Clásica San Sebastián 2018 rozpocznie się o godz. 16:00 na antenie stacji Eurosport 2.

Poprzedni artykułSzybcy i wściekli – zapowiedź 1. etapu Tour de Pologne 2018
Następny artykułCaleb Ewan wciąż walczy o kontrakt
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments