Drugi etap Tour of the Alps był prawdziwym popisem Miguela Angela Lopeza. Kolumbijczyk w pięknym stylu wygrał królewski etap i zbliżył się do pozycji lidera w klasyfikacji generalnej.

Najtrudniejszy etap Tour of the Alps kończył się na legendarnym Alpe di Pampeago. To właśnie tutaj wielkie triumfy święcił m.in. Marco Pantani, co sprawiło, że góra zyskała status legendy. Miguel Angel Lopez przyznał, iż triumf w takim miejscu to dla niego wielkie wyróżnienie.

Zwycięstwo na Pampeago to kapitalne uczucie. Tutaj sukcesy odnoszą tylko wielcy, dlatego też chciałem spróbować swoich sił. Dodatkowo muszę przyznać, że lubię tę górę. Cieszę się, że udało mi się dziś pokazać rywalom plecy

– powiedział Lopez.

 

Zgodnie z przewidywaniami, etap na Pampeago stał się celem wszystkich najlepszych kolarzy w stawce Tour of the Alps. Sam Lopez zauważył, że każdy z liderów dał dziś z siebie naprawdę wszystko.

Wszyscy faworyci byli bardzo mocni i dali z siebie wszystko. Froome zrobił na mnie największe wrażenie, lecz reszta także była bardzo mocna. Do tego także Ivan Sosa pokazał się ze znakomitej strony. Teraz to on ma koszulkę lidera, ale przed nami jeszcze wiele podjazdów i wszystko się może zdarzyć

– dodał Superman.

Jak wiadomo, ubiegłoroczny Tour of the Alps był ostatnim wyścigiem Michele Scarponiego. Każdy z kolarzy Astany przyznaje, że to właśnie Włochowi chciałby dedykować znakomitre wyniki.

Michele jest wciąż w moim sercu i wiem, że cały czas nam pomaga. Szkoda, że nie ma go z nami, ale mam wrażenie, że wciąż mnie czegoś uczy, podobnie jak za życia. To właśnie mu dedykuje zwycięstwo, nie mogło być inaczej

– powiedział Kolumbijczyk.

Wiele wskazuje na to, iż ekipa Astany wystartuje w podobnym składzie w Giro d’Italia. Tym samym Lopez z pewnością będzie mógł liczyć na znakomite wsparcie kolegów.

Postawa całego zespołu to świetna zapowiedź przed Giro d’Italia. Pokazujemy jacy jesteśmy mocni i jestem pewien, że podobnie będzie za miesiąc. Czterech zawodników w pierwszej dwudziestce wyraża jednak więcej niż tysiąc słów

– dodał.

Od lat wiadomo, iż ogromny wpływ na rozwój kolarzy Astany ma Giuseppe Martinelli. Dzisiejszy zwycięzca nie ukrywa, że to właśnie dyrektor sportowy prowadzi go na szczyt.

Nie wiem ile razy Giuseppe Martinelli był najlepszy, ale zdaje sobie sprawę z tego jak wiele mi daje. Posiadanie takiej osoby u swojego boku to prawdziwy dar od niebios. To właśnie dzięki niemu udaje mi się tak rozwijać

– powiedział z uśmiechem Lopez.

Po etapie na Pampeago, nowym liderem wyścigu został Ivan Sosa. Jak się okazuje, Miguel Angel Lopez dobrze zna młodego kolarza z Kolumbii.

Dobrze znam Sosę i wiem na co go stać. Co prawda ma dopiero 20 lat, lecz jest zawodnikiem, który jeszcze bardzo wiele zdziała w peletonie. To już jego trzeci rok jako zawodowiec, dlatego też jestem pewien, że nie popełni wielkich błędów

– dodał.

Na koniec, lider Astany został zapytany o historię kolarstwa, a dokładniej Marco Pantaniego. Jak się okazuje, 24-letni kolarz nie do końca pamięta czasy „Pirata”.

Nie jestem najlepszy z historii kolarstwa, dlatego też nie pamiętam Pantaniego. Wiem jedynie, że był wielkim kolarzem

– zakończył.

Poprzedni artykułTour of Croatia 2018: Niccolo Bonifazio zwycięzcą pierwszego etapu
Następny artykułIvan Sosa: „marzenia zaczynają się spełniać”
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments