BMC Racing Team / TDWSport

Od rozpoczęcia kolejnego sezonu szosowego upłynął już miesiąc. Poznaliśmy wszystkich jego aktorów, byliśmy świadkami pierwszych pojedynków w górach i na rantach. Jednak wszystkie te emocje, nieco rozmyte, przypominały stopniowe przebudzanie się z zimowego snu. Dopiero teraz, w ostatni weekend lutego, wstrzymujemy oddech. Omloop Het Nieuwsblad jest dla Belgów tym, czym dla Słowian było niegdyś topienie marzanny – powitaniem wiosny. I podobnie jak pierwsza pora roku w jej symbolicznym rozumieniu, jest prawdziwym początkiem.

Omloop Het Nieuwsblad jest znakiem, że kolarstwo szosowe powraca do swojej kolebki. Jest nie tylko pierwszym wyścigiem europejskiego kalendarza o doniosłym znaczeniu historycznym, ale także początkiem najbardziej wyjątkowej części sezonu – sezonu belgijskich klasyków.

Postępująca globalizacja oznacza, że zawodnicy mogą cieszyć się styczniowym słońcem i doskonałymi warunkami zakwaterowania oferowanymi w innych szerokościach geograficznych, jednak wraz z ostatnim weekendem lutego zdawkowe wypowiedzi o stopniowym budowaniu formy odchodzą w niepamięć. Dla specjalistów od wyścigów klasycznych gra o prawdziwą stawkę rozpoczyna się już teraz. Dla liderów na klasyfikację generalną największych wyścigów etapowych zaledwie tydzień później, kiedy równolegle rozegrane zostaną Paris-Nice i Tirreno-Adriatico. Jeśli pierwsze tygodnie sezonu zdają się upływać w nieco sennej atmosferze, Omloop Het Nieuwsblad naznacza ten szczególny dzień, od którego kolarski cyrk zaczyna kręcić się w absolutnie zawrotnym tempie.

I o ile wiosna jest najpiękniejszą porą roku kalendarza wyścigów szosowych, jest też zdecydowanie najkrótszą z nich, a marzec zawsze wydaje się być najkrótszym miesiącem. Przez kolejnych sześć tygodni peleton niezliczoną ilość razy przemierzy Flandrię wzdłuż i wszerz, wielokrotnie pokonując najbardziej znane hellingen i odcinki bruków. Większości z nich nie przyjdzie nam zobaczyć ani razu przez pozostałą część roku, jednak w ciągu tych czterdziestu dni będą one areną najbardziej epickich pojedynków i najbardziej dotkliwych porażek, a północ Belgii stanie się naszym drugim domem. Będziemy świadkami kolejnej odsłony dwójkowej rywalizacji zawodników, którzy nawiązując do najlepszych tradycji wyrastają poziomem ponad resztę specjalistów od wyścigów klasycznych, decydując w którym miejscu odegrany zostanie finałowy akord. Będziemy się też zastanawiać, którzy spośród nieco mniej doświadczonych i utytułowanych pretendentów zdołają uszczknąć dla siebie nieco czasu antenowego. Zanim jednak do tego wszystkiego dojdzie, a belgijskie piwo zacznie płynąć wartkim strumieniem, rozpoczniemy już jutro, w miejscu doskonale znanym, by skończyć… cóż, zupełnie gdzieś indziej.

Trasa Omloop Het Nieuwsblad podlegała jak dotąd z sezonu na sezon wyłącznie kosmetycznym zmianom, mając początek w pięknej Gandawie i tam też znajdując swój kres, po wykreśleniu wielu krzywych i elips wzdłuż i wszerz Flandrii. Trasa ta, choć niepozbawiona była bardzo charakterystycznych dla siebie punktów, nie miała tego jednego, z góry naznaczonego jako miejsce ataku faworytów podjazdu. Sprawiało to, że możliwych do wprowadzenia w życie było wiele alternatywnych wariantów taktycznych, przebieg rywalizacji był trudny do kontrolowania, a pretendenci do tytułu musieli stale zachowywać czujność, spodziewając się decydujących ataków już 50-60 kilometrów od linii mety. Omloop Het Nieuwsblad częstokroć nie był imprezą wygrywaną przez najsilniejszych kolarzy wyścigu, jednak charakteryzował się ekscytującą rozgrywką i generował niespodziewane rezultaty – jak przystało na otwierającą sezon wyścigów klasycznych imprezę.

Wiele jednak wskazuje, że to już przeszłość. Organizatorzy Omloop Het Nieuwsblad postanowili poświęcić element chaosu na rzecz posiadania „flagowego” hellingen, co będzie naturalną konsekwencją przearanżowania finałowej części trasy i włączenia w nią przesławnego Muur-Kapelmuur. Wyścig nie odwiedzi natomiast do zeszłego sezonu charakteryzującego tę imprezę Taaienbergu, który tak często przyczyniał się do porwania peletonu na strzępy wiele kilometrów od linii mety. Niewykluczone, że można się w tym dopatrzyć symbolicznego wydźwięku zważywszy, że swój rower odwiesił już wielki mistrz, który właśnie ten podjazd ukochał jak żaden inny.

Wyścig o łącznej długości 196 kilometrów rozpocznie się w centrum Gandawy. Po wyjeździe z miasta peleton uda się na południowy-wschód, by po wstępnym zaprzyjaźnieniu się z bocznym wiatrem pierwsze przeszkody na trasie napotkać po pokonaniu 60 kilometrów. Jako pierwszy pokonany zostanie zazwyczaj inaugurujący tę fazę rywalizacji brukowany Haaghoek, w krótkiej sekwencji z pierwszym przejazdem przez Leberg.

Środkowa część trasy, od której rozpocznie się przekaz telewizyjny, to pokonanie duetu Haaghoek-Leberg po raz drugi, tym razem poprzedzonego innymi, charakterystycznymi dla Omloop Het Nieuwsblad podjazdami: Den Ast, Holleweg i Kattebergiem.

To jednak finałowa część trasy będzie odcinkiem, na którym przepuszczone zostaną wszystkie decydujące ataki i nie ma ona nic wspólnego z Omloop Het Nieuwsblad, które znamy i (najprawdopodobniej) kochamy. Nie oznacza to jednak, że nowa końcówka inaugurującej sezon północnych klasyków imprezy nie jest nam znana – przeciwnie! Przeniesie nas ona 17 lat wstecz, wprost na meandrujące szosy Ronde van Vlaanderen Anno Domini 2001. Oznacza to wspomniany już brak relatywnie ikonicznego Taaienbergu, który godnie powinny zastąpić Jagerij i malowniczy Molenberg. Interesujące akcje mogą zawiązać się już na tercecie Berendries-Valkenberg-Tenbosse, ale według wszelkiego prawdopodobieństwa manewr organizatorów znacznie przesunie w kierunku mety decydujące momenty rywalizacji, a najwięksi faworyci oszczędzać będą siły na przesławny Muur van Geraardsbergen.

Najbardziej ikoniczny podjazd Ronde van Vlaanderen pokonany zostanie na 180. kilometrze, a ostatnim hellingen będzie znajdujący się 12 kilometrów od linii mety w Meerbeke Bosberg.

Finisz tegorocznej edycji Omloop Het Nieuwsblad umiejscowiony jest na niewielkim podjeździe, w wewnątrz ostatniego kilometra znajduje się będący nie bez wpływu na taktyczne rozegranie ewentualnego sprinterskiego pojedynku zakręt. Według piątkowych prognoz, na ostatnich kilometrach trasy spodziewany jest czołowy wiatr.

Pod nieobecność Petera Sagana, za faworyta do odniesienia zwycięstwa w wyścigu musi być uznawany broniący obronionego przed rokiem tytułu Greg Van Avermaet (BMC Racing). 32-letni Belg solidnie przepracował zimę, czego dowodem było etapowe zwycięstwo w niedawno zakończonym Tour of Oman i wysokie miejsca na dwóch innych odcinkach tej imprezy. Jeśli cokolwiek może odwieść najlepszego zawodnika zeszłorocznej kampanii północnych klasyków od trzeciego z rzędu triumfu w Omloop Het Nieuwsblad, będzie to paradoksalnie brak Sagana. Obecność Słowaka gwarantowała bowiem, że decydujący atak nastąpi relatywnie wcześnie, a o losach wyścigu zadecyduje sprint z bardzo wąskiej grupy faworytów – a więc idealny dla Van Avermaeta scenariusz. Brak tak zdecydowanej akcji ofensywnej może oznaczać rywalizację kontrolowaną przez ekipę Quick-Step, a tym samym finisz z większej grupy lub atak na ostatnich kilometrach zawodnika z drugiego szeregu.

Wspomniana przed momentem ekipa Patricka Lefevera, jak zazwyczaj ma to miejsce podczas wiosennej kampanii wyścigów klasycznych, przystąpi do rywalizacji z drużyną składającą się niemal wyłącznie z liderów i brakiem jasnych założeń taktycznych. Pewnym jest, że Fernando Gaviria czekać będzie na finisz z większej grupy, a Iljo Keisse, jeśli nie zakończy swojej pracy we wcześniejszej fazie wyścigu, spróbuje go podczas ewentualnego sprintu wspomóc. Pozostali członkowie wystawionego przez Quick-Step Floors na Omloop składu, w który wchodzą Philippe Gilbert, Zdenek Stybar, Niki Terpstra, Yves Lampaert i Dries Devenyns mogą zrobić cokolwiek, kiedykolwiek i bez jakiegokolwiek względu na to, co i gdzie w danym momencie robią pozostali. Nominalnym liderem będzie Gilbert, jednak nawet sam Tom Boonen wielokrotnie przekonał się, jak niewiele w tej ekipie to znaczy.

Wyśmienitą formą chwali się zawsze wygadany Oliver Naesen (AG2R La Mondiale) i twierdzi, że złamany nos absolutnie nie przeszkadza mu w generowaniu na treningach rekordowej liczby watów. Choć niewiele wygrywał, 27-latek z Ostendy jako jedyny zasłużył na miano objawienia zeszłorocznej kampanii wiosennych klasyków, jak równy z równym rywalizując z bijącymi go na głowę doświadczeniem Van Avermaetem, Saganem i Gilbertem. Wiara drużyny Ag2r w Naesena została wynagrodzona, toteż w tym sezonie będzie on mógł liczyć w imprezach jednodniowych na znacznie lepsze wsparcie, a skład z Silvanem Dillierem, Stijnem Vandenberghiem i trwoniącym talent w ucieczkach Alexisem Gougeardem nie wygląda już na belgijskich brukach tak niepoważnie, jak jeszcze przed dwoma laty. Czy Oliver poradzi sobie z porzuceniem wygodnej roli czarnego konia na rzecz mniej komfortowego piętna jednego z faworytów, czas pokaże. Wydaje się natomiast, że przynajmniej przypuszczalnie bardziej kontrolowany przebieg jutrzejszej edycji Omloop Het Nieuwsblad z decydującymi akcjami znacznie przesuniętymi w kierunku linii mety nie musi być tym wyścigiem, który pozwoli mu na wykorzystanie pełni swojego potencjału.

Najwięksi specjaliści od imprez jednodniowych lubią mocno zaznaczyć swoją obecność już w inaugurującym wiosenną kampanię wyścigu, ale ich największe cele są jeszcze relatywnie odległe w czasie, a forma daleka od precyzyjnie rozplanowanego szczytu. Otwiera to furtkę nieco mniej utytułowanym zawodnikom, a odrobinę mniej oczywistych pretendentów do odniesienia wartościowego triumfu upatrywać należy w tych, którzy wyśmienitą dyspozycją mogą się pochwalić już tu i teraz.

W tej grupie należy przede wszystkim umieścić Tima Wellensa (Lotto Soudal), Alexeya Lutsenkę (Astana), Sonnego Colbrellego (Bahrain Merida), Sepa Vanmarcke (EF Education First) i Dylana van Baarle (Team Sky).

Jest też liczna grupa zawodników, którzy co prawda z różnych względów nie pokazali jeszcze w obecnym sezonie zbyt wiele (lub oddelegowani byli do innych zadań), ale pod żadnym pozorem nie można ich ignorować. Czarnym koniem można nazwać uwolnionego od pełnienia obowiązków na rzecz bardziej wygadanych liderów Quick-Stepu Matteo Trentina (Mitchelton-Scott), jednak warto także zwrócić uwagę na Jaspera Stuyvena (Trek Segafredo) i Sorena Kragha AndersenaEdwarda Theunsa (Team Sunweb) i Daniela Ossa (Bora-hansgrohe).

Gdyby doszło do mało prawdopodobnego sprintu z większej grupy, hipotetycznie najszybszy powinien okazać się Fernando Gaviria (Quick-Step Floors). Kolumbijczyk udowodnił w ciągu minionych dwóch sezonów, że na helligen wjeżdża, jakby Belgia istotnie była jego drugim domem, jednak jak dotąd na finiszach wieńczących brukowane klasyki brakowało mu nieco mocy. Do głosu mogą zatem dojść bardziej doświadczeni i silniejsi sprinterzy, jak Arnaud Demare (FDJ), Michael Matthews (Team Sunweb) czy Magnus Cort Nielsen (Astana).

Typ spoza nawet szeroko pojętnego grona faworytów? Wout Van Aert (Verandas Willems-Crelan).

Wyścig Omloop Het Nieuwsblad 2018 rozegrany zostanie w sobotę, 24 lutego.
Relację na żywo będzie można śledzić na antenie stacji Eurosport 2 od godz. 15:30.

 

 

Poprzedni artykułTrasa Szlakiem Bursztynowym Hellena Tour 2018
Następny artykułZa co kochamy Omloopa | Naszosowy monolog #2
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments