Chociaż oficjalna informacja powinna pojawić się dopiero w grudniu, to już teraz można ustalić kto pojedzie na La Corsa Rosa.
Zdecydowanie największą szansę na wystąpienie w 101. Giro d’Italia ma wielki nieobecny tego sezonu – Androni-Botecchia Sidermec. Ekipa Gianniego Savio wygrała Puchar Włoch, który (przynajmniej teoretycznie) gwarantuje zaproszenie na Wielki Tour. Brak startu w jubileuszowej, setnej edycji był dla kolarzy i menedżera wielkim ciosem i „niesprawiedliwością”.
Włochy powinien też reprezentować Wilier Triestina – Selle Italia. Bardzo mocno obsadzony wyścig z 2017 roku nie był najlepszy dla zespołów drugiej dywizji (tylko Jakub Mareczko dwukrotnie stawał na podium etapów – drugie miejsca w sprintach), to właśnie ta drużyna pozostawiła po sobie najlepsze wrażenie – w przeciwieństwie do Bardiani-CSF, które dzień przed imprezą zaliczyło dwie wpadki dopingowe (Stefano Pirazzi i Nicola Ruffoni). Nippo-Vini Fantini coraz mocniej inwestuje w japoński rynek, a poza tym osiąga nie najlepsze wyniki.
Dwa pozostałe miejsca zapewne padną łupem drużyn spoza Włoch – start w Izraelu nieco „wymusza” zaproszenie dla Israel Cycling Academy, a świetny debiut w Vuelta a Espana (etap dla Stefana Denifla) daje też spore szanse Aqua Blue Sport. Irlandczycy mają za sobą średni sezon – tylko cztery triumfy – ale dobrze pokazali się w wyścigach WorldTour – obok Denifla swoją cegiełkę dołożył Larry Warbasse podczas Tour de Suisse.
Niestety wygląda na to, że małe szanse ma CCC Sprandi Polkowice – Pomarańczowi pojawili się w Giro d’Italia 2017 i pojechali dość dobrze – Jan Hirt walczył o czołówkę „generalki”, Jan Tratnik świetnie jeździł na czas, a pozostali starali się łapać w ucieczki. To jednak może być za mało, żeby przekonać do siebie RCS Sport, zwłaszcza w obliczu transferu Hirta do Astany.