Drugi monument sezonu za nami. Zwycięzcą został faworyt z drugiego rzędu, a dwaj zawodnicy, którym na przemian przyznawało się zwycięstwo, w najbardziej niespodziewanym momencie zapoznali się z belgijską kostką. Jakie wnioski nasuwają się nam po krótkiej analizie?
Powrót wielkiego Philippe’a
Kogo jak kogo, ale Philippe’a Gilberta w takiej formie brakowało ostatnio najbardziej. Wielki mistrz miał kilka zdecydowanie słabszych sezonów, przez co, mimo sporego wieku, wielu kibiców spisało go na straty. Ten sezon jest jednak inny. Pochodzący z Waloni kolarz pokazywał swoją doskonałą dyspozycję przez cały miesiąc, by wszystko zwieńczyć kapitalną akcją podczas De Ronde. W Ardenach będzie powtórka z 2011 roku? Wiele na to wskazuje, lecz nie mamy nic przeciwko, by Belgowi przeszkodził Michał Kwiatkowski.
Lefevere odczarował bruki
Lef i jego drużyna od lat uchodzili za znakomitych specjalistów od brukowych jednodniówek, którzy jednocześnie mają niesamowitą umiejętność przegrywania wygranych wyścigów. Dziś było jednak inaczej. Podopieczni charyzmatycznego menadżera pojechali znakomity wyścig, nie dając sobie samym możliwości na dziwne i bezsensowne zagrywki. Bez wątpienia w Roubaix możemy oczekiwać powtórki.
Magia Kapelmuuru
Kiedy w 2012 roku okazało się, że meta De Ronde została przeniesiona do Oudenaarde, kilku kolarskich zapaleńców z Geerardsbergen od razu utworzyło stowarzyszenie mające na celu zachęcić organizatorów do powrotu na magiczne wzgórze. Dziś Kapelmuur oficjalnie wrócił na trasę Flandryjskiej Piękności i od razu ustawił prawie cały wyścig. W końcu to tam Quick-Step rozpoczął ofensywę, zostawiając w drugiej grupie Sagana i Van Avermaeta. Może przyszedł czas na przeniesienie mety do Ninove?
Oddajcie nam piękność
Od lat trwa nieco żartobliwy spór pomiędzy kolarskimi kibicami o to, który z brukowanych monumentów jest istotniejszy, większy. Flandryjska Piękność znana była głównie ze swojej niebywałej dostojności, ale także z bardzo dużych przetasowań dokonujących się na trasie, czym zdobywała serca wielu fanów na świecie. Niestety tym razem obie strony „konfliktu” są zgodne, że wyścig był po prostu nudny. Na trasie niewiele się działo, a Gilbert przez kilkadziesiąt kilometrów nawet nie poczuł na plecach oddechu innych faworytów.
Fabian, wróć!
Kiedy w decydującej fazie wyścigu spoglądało się na największe gwiazdy goniące lidera, nie było po nich widać ogromnej chęci do walki czy pragnienia zwycięstwa. Bez wątpienia zabrakło osobowości Fabiana Cancellary, który przy tak dużej różnicy, już od samego podnóża Kwaremontu narzuciłby śmiercionośne tempo. Niestety, Sagan i Van Avermaet nie byli aż tak żywi.
Tornado Tom pożegna się jak największy rywal?
Nie wiemy jak dla Państwa, ale dla nas postawa Toma Boonena była bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Wielki mistrz ma bez wątpienia ogromną chęć na zakończenie kariery z przytupem. Dziś na przeszkodzie stanęły problemy z rowerem, lecz już za tydzień być może będziemy się rozpływać nad wielkością Belga. Zwycięstwo w Roubaix na zakończenie kariery mogłoby przebić złoto Cancellary w Rio.
Jakie wnioski nasuwają się Państwu? Zapraszamy do podzielenia się nimi w komentarzach!
ja mam nieodparte wrażenie, że gdyby Kwiato tu był to fruwałby razem z Gilbertem 😉 A tak na serio to wielki szacun dla Gilberta za tą akcję, naprawdę wielkie WOW z 55 km jazdy solo.
Gilbert w pełni zasłużenie, do momentu wypadku Sagana miał około minuty przewagi, która w ogóle nie topniała, a nawet przybywało leniwie sekund. Można tylko gdybać, czy gdyby nie wypadek to udałoby się ta minutę zniwelować. Toma szkoda, sytuacja z rowerami kiriozalna.
Nie zgadzam się z opinią że wyścig był nudny. Jeśli Pana redaktora nie porwały emocje na trasie może nie powinien pisać o kolarstwie…
Witam serdecznie
Moja ocena jest subiektywna i jak najbardziej może się Pan ze mną nie zgodzić. Sam jestem fanatykiem De Ronde, lecz niestety, według mnie, tegoroczny wyścig nie był tak dobry, jak wiele poprzednich edycji. Według mnie faworyci byli niezmiernie ospali i nikt nie chciał wziąć inicjatywy na siebie, co wykorzystał Philippe Gilbert.
Jednocześnie muszę Pana zmartwić, ale nie będę odchodził od kolarstwa. Co więcej, z całych sił postaram się wykonywać moją pracę jak najlepiej, by Pan i inni czytelnicy byli zadowoleni. Być może kiedyś nasze wnioski będą podobne?
Z wyrazami szacunku
DG