Fot. Team Sky

Zwycięzca Mediolan-San Remo 2017, Michał Kwiatkowski (Team Sky), opowiedział nam o swojej pierwszej monumentalnej wygranej i zdradził plany na najbliższą przyszłość. Zapewnił także, że przygotuje najwyższą formę na ardeńskie klasyki. 

W styczniu na Majorce Elia Viviani powiedział mi, że wyścig Mediolan-San Remo będzie jego głównym celem w pierwszej części sezonu. Co wobec tego ustaliliście na porannej odprawie przed wyścigiem?

Ja i Elia byliśmy w tym wyścigu liderami, i to było ważne, żeby nie mieć presji rozgrywania go według jednego scenariusza, bo jak wiadomo trudno przewidzieć, czy będzie to bardzo dynamiczny wyścig, czy uda się jakiejś kilkunastoosobowej grupce oderwać, czy samotny zawodnik dojedzie do mety, co bardzo rzadko się zdarza, ale jednak jest możliwe. Trzeba być gotowym na każde rozwiązanie. W Mediolan-San Remo istotne jest także to, by być uważnym nie tylko na Cipressie i Poggio, ale również na wcześniejszych podjazdach – Capo Mele, Capo Cerve czy Capo Berta. Grając kilkoma kartami byliśmy bliżsi sukcesu. Po co nastawiać się na jeden plan taktyczny, gdy można założyć dwa?

Brytyjski dziennikarz Gregor Brown policzył, że na Cipressie mieliście siedmiu zawodników, a na Poggio sześciu, co dowodzi jak mocną drużyną byliście w tym wyścigu.

Osobiście uważam, że mieliśmy najsilniejszy skład, jaki mogliśmy mieć. To, co moi koledzy zrobili w tym wyścigu było niesamowite, ale też trzeba oddać dyrektorowi sportowemu i chłopakom, że zachowali zimną krew od startu do mety. Nie mieliśmy żadnych nieprzyjemnych przypadków losowych, w związku z czym nie musieliśmy eksploatować sił we wczesnej fazie wyścigu, bo jak wiadomo najbardziej liczą się Cipressa i Poggio. Generalnie zespół był znakomicie przygotowany.

Wszyscy pytają ciebie o to, co myślałeś w końcówce o Peterze Saganie, co zresztą jest zrozumiałe, ale ja chciałabym wiedzieć jak groźnym rywalem był dla ciebie wówczas Julian Alaphilippe, z którym ścigałeś się w drużynie Quick-Step?

Wiedziałem, że to Peter będzie najszybszym zawodnikiem, więc w sumie dostosowywałem się do niego. Przede wszystkim zastanawiałem się, co zrobi Peter, ale oczywiście spoglądałem do tyłu i kontrolowałem sytuację, bo brałem pod uwagę, że Julian mógł nie chcieć czekać na sprint i zaatakować wcześniej. Jednocześnie wiedziałem, że dużo spoczywa na barkach Petera, bo w końcu to on nosi na sobie koszulkę mistrza świata, i to na nim ciąży największa presja.

Na zjeździe z Poggio oraz na Via Roma traciłeś pół roweru lub cały rower do Sagana i Alaphilippe`a. Skojarzyło mi się to z rozgrywką torowych sprinterów, którzy nieco odpuszczają, by wykorzystać tunel powietrza za prowadzącym zawodnikiem, a potem go wyprzedzają. Takie było twoje zamierzenie?

Dokładnie tak. Jeśli chodzi o sam sprint, to wiadomo, że nie było sensu, abym jechał bezpośrednio na kole Sagana, bo to nie dałoby mi żadnej przewagi. To odpuszczanie koła pomogło mi, żeby uzyskać większy tunel i wyprzedzić Sagana z wyższą prędkością. Po drugie, Petera skusiło, żeby wcześniej zacząć sprint, bo najprawdopodobniej myślał, że nie dam rady wyjść mu z koła.

Dyskutowaliście w końcówce? Sagan coś pokrzykiwał?

Wiadomo, że pięćset metrów przed metą nikt mistrzowi świata, i jednocześnie tak znakomitemu sprinterowi, nie będzie dawał zmiany. Zjeżdżając z Poggio mogłem sobie pozwolić, żeby wyjść na zmianę, ale zarówno ja, jak i Julian, mieliśmy dobrych sprinterów w peletonie – to Sagan był osamotniony, a my mogliśmy to wykorzystać. Mimo wszystko Peter był najsilniejszym kolarzem w tym wyścigu, zrobił niesamowity show. Koszulka mistrza świata zobowiązuje.

W styczniu na Majorce powiedziałeś nam, że w pojedynkach z Peterem Saganem to głowa jest najważniejsza. Wnioskuję zatem, że mentalnie czujesz się obecnie bardzo silny?

Na pewno zwycięstwa uskrzydlają, ale to nie chodzi o samego Petera. Generalnie w takich końcówkach potrzebna jest zimna krew, i jestem zadowolony, że w tak trudnej, jednej z najbardziej widowiskowych końcówek Mediolan-San Remo udało mi się w taki sposób do niej podejść.

Internet zachwyca się danymi z twojego profilu na Stravie. W szczytowym momencie sprintu wygenerowałeś tysiąc dwieście dwadzieścia watów mocy, a na Poggio pobiłeś KOM-a Vincenzo Nibalego z zeszłego roku o szesnaście sekund! Twoja forma wygląda na bardzo wysoką. Jak się czujesz?

Czuję się bardzo dobrze, a moja forma jest solidna. Nie spodziewałem się, że będę w stanie tak szybko zwyciężać tak trudne wyścigi. Wiem, w jaki sposób trenowałem w trakcie przygotowań, i jednocześnie wierzę, że jestem w stanie wycisnąć z siebie jeszcze więcej w trakcie treningów przed ardeńskimi klasykami. Jednak teraz istotne jest złapanie oddechu, bo mimo wszystko ta kampania włoska była wymagająca. Niby tylko dziewięć dni startowych, ale w sumie spędziłem we Włoszech ponad dwa tygodnie. Cieszę się też z tego, że podjęliśmy w tym roku decyzję o pominięciu brukowanych wyścigów. Plan, który obraliśmy nam sprzyja, idziemy w dobrym kierunku, a ja jestem przekonany, że do Ardenów będę jeszcze lepiej przygotowany.

Twoje kolejne starty to GP Indurain i wyścig dookoła Kraju Basków. Czy w ciągu poprzedzających te wyścigi dwóch tygodni odstawisz chociaż na chwilę rower?

Nie, ja świetnie czuję się odpoczywając na rowerze. Obecnie przebywam w okolicy Nicei, i mam nadzieję, że przy dobrej pogodzie będę mógł zrobić kilka spokojniejszych treningów. Podczas tych dwóch tygodni będę musiał wykonać specyficzną pracę pod Ardeny. Nie mogę zapomnieć o intensywnym czasie, który jest za mną, ale muszę jednocześnie trenować.

Czy ściganie we Włoszech jest dla ciebie czymś wyjątkowym?

Wiadomo, że Włochy to historia kolarstwa. Ściganie we Włoszech jest bardzo specyficzne – kibice są tam wyjątkowi. Jeśli przychodzą ci pogratulować, to znają twoją historię, wiedzą, kto w przeszłości wygrywał dany wyścig itd. Ponadto nie są fanami sukcesu, wiedzą, w jaki sposób wspierać kolarzy, no i ten ich doping bardzo czuć. To jest we Włoszech bardzo fajne, i sprawia, że jeżdżenie tam sprawia wielką przyjemność.

Czy w Team Sky mówi się o twoim ewentualnym udziale w Tour de France, czy ta decyzja zapadnie później, np. po ardeńskim tryptyku?

Ja oczywiście mam nadzieję, że będę w składzie na Tour de France, bo jest to jeden z trzech głównych celów na ten sezon. Wierzę, że pojadę u boku zwycięzcy – mam nadzieję – Wielkiej Pętli, czyli Chrisa Froome`a.

Porozmawiajmy jeszcze chwilę o twojej wygranej w wyścigu Strade Bianche, która również została odniesiona w pięknym stylu. Jakie są twoje wspomnienia z tego wyścigu?

Czułem się bardzo kiepsko na sektorze Santa Maria, ale nie czułem się źle, gdy atakowałem. Pojechałem do przodu, by nie bawić się w kalkulowanie i granie z wieloma kolarzami, którzy byli wtedy w odjeździe, bo jak widać po San Remo, współpraca nie zawsze się układa, i czasami samotne dojechanie do mety okazuje się lepszym rozwiązaniem. Cieszę się, że udało mi się tego dokonać w tegorocznym Strade Bianche.

Jesteś w stanie porównać oba wygrane przez siebie wyścigi Strade Bianche? Zwyciężyłeś w nich przecież w dwóch różnych drużynach.

Trudno mi je porównywać. Myślę, że oba zwycięstwa zostały odniesione w stylu, z którego jestem bardzo dumny. Oba te sukcesy na zawsze pozostaną w moim sercu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Marta Wiśniewska

Poprzedni artykułVolta a Catalunya: Cimolai ograł Bouhanniego
Następny artykułDebusschere: „Dwars door Vlaanderen to dla mnie wyjątkowy wyścig”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
kolorzmały
kolorzmały

– no- Kwiato!!! to było coś, takie dwa piękne zwycięstwa tylko pozazdrościć i życzyć z całego serca następnych…:)