W końcówce ciężkiego etapu doszło do zderzenia, które wyeliminowało ze sprintu m.in. Fernando Gavirię i Jaspera Stuyvena.
Etap wygrał Peter Sagan (BORA-hansgrohe), który miał nieco ułatwione zadanie, ponieważ z walki odpadli najwięksi rywale – Fernando Gaviria i Tom Boonen (Quick-Step Floors) czy Jasper Stuyven (Trek-Segafredo). Mark Cavendish (Dimension Data) stracił z kolei na hamowaniu i nie zdołał nadrobić strat. Najbliżej zdarzenia był Stuyven, w którego wjechał Eduard Grosu z Nippo-Vini Fantini.
Panował straszny chaos. Mieliśmy wiatr w plecy i było bardzo szybko, a wiele drużyn walczyło o pozycje. Idealnie się rozprowadziliśmy, a wtedy jakiś gość próbował się wcisnąć obok mnie, gdzie nie było miejsca! Uderzył mnie, a potem wpadł w kolarza po swojej lewej. Moje przednie koło było zupełnie zniszczone, więc mój sprint się skończył
– zrelacjonował Stuyven.
Podobnie zdenerwowani byli kolarze Quick-Step Floors. Z walki o zwycięstwo etapowe odpadli Gaviria i Boonen, a niepotrzebnych ran doznał Bob Jungels, lider belgijskiej grupy na klasyfikację generalną. Dla Turbo Toma to już trzecia kraksa w tym roku – mistrz bruków „leżał” już w Tour of Oman i Omloop Het Nieuwsblad.
Nie wiem co się wydarzyło, prawdopodobnie widzieliście więcej ode mnie. Na szczęście nic mi się nie stało. Straciłem trochę skóry z prawego kolana, która dopiero się odbudowała. Nie upadłem na asfalt, uderzyłem w kogoś przede mną. Wywracając się kopnąłem go w głowę
– powiedział Boonen.
Na szczęście nikt nie odniósł poważnych obrażeń, a jedynymi konsekwencjami dużej kraksy są zniszczone koła i otarcia. W zamieszaniu brał udział również Tomasz Marczyński (Lotto-Soudal), ale Maniek dojechał do mety razem z liderem swojej grupy Timem Wellensem.