Fot. Marek Bala / naszosie.pl

O tym, że brytyjskie media żyją obecnie tajemniczą paczką i TUE, świadczy to, że do rozmowy z mistrzem olimpijskim w omnium, Elią Vivianim (Team Sky), podczas spotkania z mediami na Majorce, usiadły cztery osoby, w tym my. Szkoda, bo Włoch bardzo ciekawie opowiadał o igrzyskach olimpijskich w Rio oraz wyzwaniach, jakie stanowią łączenie szosy z torem i przygotowania do sezonu 2017. 

Zanim poruszyliśmy wyżej wspomniane tematy, zapytałam Elię Vivianiego, dlaczego podczas otwartego dla dziennikarzy treningu z podjazdem pod najwyższą górę na Majorce – Sa Calobrę – tak mocno pracował na podjeździe. Patrząc, jak Włoch jedzie w czołówce grupki w znakomitym tempie, pomyślałam, że być może planuje zmienić nieco swoją charakterystykę.

„Nie, nie potrzebuję zmieniać swojej charakterystyki, ale muszę poprawić się w jeździe po górach, więc pracuję nad tym. To jest część mojej pracy, którą muszę wykonać po ostatnim sezonie, który poświęciłem torowi. Wracam do normalnej pracy na szosie, w tym jeździe po górach”, wyjaśnił Viviani.

W Rio de Janeiro Elia Viviani pokonał w walce o medale Marka Cavendisha oraz Lasse Hansena. Podczas rundy honorowej, trzymając w dłoniach włoską flagę, płakał. Miesiące poświęceń przyniosły rezultat. Udało mu się także zrehabilitować za niepowodzenie z Londynu, gdy przegrał złoto w ostatniej konkurencji, jaką była kilometrowa jazda na czas.

„Od zdobycia złota moje życie się zmieniło. Gdy wróciłem do domu mój telefon był całkowicie zablokowany z powodu nadmiaru wiadomości, każdy podchodził do mnie i mi gratulował. Myślę, że igrzyska olimpijskie są największym sportowym wydarzeniem na świecie, ponieważ tam nie chodzi tylko o kolarstwo, ale o wszystkie sporty. Być może dla kolarstwa ważniejsza jest tęczowa koszulka mistrza świata ze względu na sponsorów itd., ale ja zgadzam się z Gregiem van Avermaetem, który powiedział, że ani Ronde van Vlaanderen, ani MŚ nie są ważniejsze niż IO, nawet dla kolarza. Tam mieszkasz w wiosce olimpijskiej z najlepszymi sportowcami na świecie, a mój złoty medal w omnium jest tak samo ważny, jak złoto w pływaniu lub lekkiej atletyce”, mówił Viviani.

Viviani nie ukrywał swojej wdzięczności wobec Team Sky, który wykazał się wielką wyrozumiałością, gdy ten poświęcił wiele dla olimpijskiego złota z Brazylii. Ponadto otrzymał od nich wsparcie materialne w postaci sprzętu – roweru Pinarello, z jakiego korzystał Bradley Wiggins podczas bicia rekordu w jeździe godzinnej, aerodynamicznego kasku oraz kilku innych rzeczy, które były nieodzowne w odniesieniu sukcesu. Udostępniono mu także badanie wykonane przed próbą godzinną „Wiggo”.

Na co dzień Elia Viviani pracuje z trenerem Rodem Ellingworthem, ale podczas bezpośrednich przygotowań do Rio de Janeiro korzystał z usług personelu włoskiej federacji, na co Brytyjczycy także wyrazili zgodę. Mimo to Viviani przesyłał im dane z treningów, by trenerzy Sky wiedzieli, w jaki sposób pracuje.

„Z Rodem znakomicie współpracuje mi się na szosie – to jest najbardziej kompetentny trener w Sky, jeśli chodzi o sprint. Nawet dzisiaj jechałem za prowadzonym przez niego motocyklem. Pracujemy teraz nad moimi największymi celami w tym sezonie, czyli Mediolan-San Remo i Giro d`Italia. Moim celem jest odniesienie w tym sezonie przynajmniej dziesięciu zwycięstw”, zadeklarował Viviani.

Viviani musi pracować przede wszystkim nad wytrzymałością oraz jazdą po górach, bo szybkość jest wystarczająco dobra po ćwiczeniach, jakie wykonał przygotowując się do olimpijskiego występu. Pierwszym wielkim wyzwaniem będzie wyścig Mediolan-San Remo, w którym jak dotąd brakowało mu mocy w końcówce. Nigdy nie ustanowił lepszego rezultatu w „La Primaverze” niż osiemdziesiąta czwarta lokata w 2016 roku.

„Chciałbym wreszcie wygrać Mediolan-San Remo, ale to jest sport. Raz się wygrywa, raz się przegrywa. Robimy wszystko, bym był do tego dnia jak najlepiej przygotowany, ale nie mam też zbyt dużo czasu, bo ten wyścig jest rozgrywany już w marcu. Intensywnie więc trenuję, robiąc długie dystanse, bo Mediolan-San Remo to prawie trzysta kilometrów ścigania”, powiedział Viviani.

Obok Elii Vivianiego siedział Diego Rosa, który z Astany przeszedł do Team Sky i dopiero wszystkiego się uczy, a przede wszystkim angielskiego, który to język nigdy wcześniej nie był jego pierwszym językiem w kolarskiej drużynie. Znajdujący się w dobrym nastroju Viviani pocieszał go, że już za rok, gdy odbędzie się kolejne spotkanie z mediami, będzie mówił dużo lepiej.

Z Majorki, Marta Wiśniewska

 

 

 

 

 

Poprzedni artykułTour de Pologne wraca do Jaworzna
Następny artykułAlberto Contador nie zdecydował kiedy zakończy karierę
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments