Fot. Marek Bala / naszosie.pl

Wraz z początkiem sezonu 2017, polskie grono w Team Sky powiększyło się o Łukasza Wiśniowskiego. Podczas spotkania z mediami na Majorce, rozmawialiśmy z nim między innymi o powodach, dla których wybrał brytyjską drużynę oraz jaką rolę w niej dla siebie widzi. 

Jak podsumowałbyś swój ostatni sezon w drużynie Etixx-Quick Step?

To był dobry sezon, choć mogło być lepiej. Dla Quick-Stepu każdy wyścig klasyczny jest bardzo ważny, więc ciężko było dostać rolę lidera. Tam trzeba dążyć do tego trochę dłużej niż w Team Sky. Nauczyłem się jednak bardzo dużo, bo jeździłem z Tomem Boonenem, Nikim Terpstrą, Zdenkiem Stybarem, a to są kolarze, którzy wiedzą bardzo dużo o belgijskim ściganiu. Mam nadzieję, że to wszystko zaprocentuje w kolejnych sezonach.

Kiedy zapadła ostateczna decyzja o podpisaniu kontraktu z Team Sky?

Pierwsze kontakty z Team Sky miałem wtedy, gdy skończyłem ścigać się na zapleczu Etixxu i wówczas mogłem sobie wybrać drużynę. Zdecydowałem się na Belgów, bo wówczas byli tam Michał Kwiatkowski i Michał Gołaś, w związku z czym było mi łatwiej, ale także im, bo mogliśmy na przykład razem trenować. Po rocznym rozstaniu ponownie postanowiłem przyjść do drużyny, w której oni się ścigają.

Fot. Marek Bala / naszosie.pl
Fot. Marek Bala / naszosie.pl

Jak się czujesz w Team Sky?

Bardzo dobrze, miło. Fajnie jest być znowu z Michałami i z naszym masażystą Markiem Sawickim. Trochę brakowało mi polskiego akcentu w ekipie, dlatego postanowiłem dołączyć do Team Sky.

Porównaj drużyny Quick-Step i Team Sky. 

Nie widać dużych różnic między jedną a drugą drużyną, ponieważ obie mają spory budżet. Tutaj większą uwagę poświęca się wielkim tourom, natomiast w Quick-Stepie każdy belgijski klasyk był dla nich jak mistrzostwa świata. W Sky jest być może więcej ludzi w obsłudze, ale ani tutaj, ani tam niczego nikomu nie brakowało. Różnice widać w diecie, bo w Sky jest więcej kolarzy specjalizujących się wielkich tourach, a oni muszą zwracać uwagę na wagę ciała. Spędzamy też więcej czasu na rowerze.

Szef Team Sky, Dave Brailsford, powiedział nam, że oczekuje od ciebie dobrych występów w wyścigach klasycznych i usytuował ciebie na tej samej kolarskiej półce, co Ian Stannard czy Luke Rowe. 

Rzeczywiście, ja najlepiej czuję się w klasykach. Nie jestem specjalistą od wielkich tourów i moje miejsce jest w klasykach. Mimo że Sky nie specjalizuje się w tego typu wyścigach, to pod względem sprzętu nie odstają od chociażby Quick-Stepu, tu wszystko jest na wysokim poziomie. Jest także kilku dobrych „klasykowców”, ale nie aż tylu, ile było u Belgów. I to jest właśnie jeden z powodów, dla których wybrałem Sky, ponieważ tu łatwiej dostać rolę lidera w wyścigach jednodniowych.

Fot. Marek Bala / naszosie.pl
Fot. Marek Bala / naszosie.pl

Jaki jest twój kalendarz startów?

Zacznę sezon w Challenge Mallorca, następnie wystartuję Volta a la Comunitat Valenciana, ponieważ jest tam jazda drużynowa na czas, a Team Sky chce wreszcie wygrać drużynową „czasówkę” na mistrzostwach świata. Później Volta ao Algarve, Omloop Het Nieuwsblad, Kuurne-Bruksela-Kuurne, Paryż-Nicea, Mediolan-San Remo, Dwars Door Vlaanderen, Gandawa-Wevelgem, E3 Harelbeke, Ronde van Vlaanderen, Paryż-Roubaix. Po krótkiej przerwie razem z Chrisem Froomem wystartuję w Tour de Romandie, więc tam będę musiał być w formie. W kolejnych miesiącach będzie Tour of California, Tour de Pologne, a z wielkich tourów być może Vuelta, ale to nie jest pewne, bo w Sky trudno jest dostać miejsce w składzie na wielki tour. Generalnie będę startował we wszystkich najważniejszych wyścigach w Belgii i to będzie moja najważniejsza część sezonu.

W ostatnim wyścigu Dubai Tour pokazałeś także, że potrafisz znakomicie rozprowadzać. Jak się czujesz w tej roli?

W młodszych kategoriach nie byłem przekonany do rozprowadzania, ale gdy przyszedłem do Quick Stepu, odnalazłem się w tym. Tam od razu jeździłem z Markiem Cavendishem i byłem trzeci od końca w pociągu sprinterskim, po mnie był Mark Renshaw i już Cavendish. W Team Sky nie ma tak dobrych sprinterów, ale są Elia Viviani i Danny van Poppel, więc też będzie komu pomagać. Mam nadzieje, że nasza współpraca będzie układała się dobrze.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy udanego sezonu.

Na Majorce rozmawiali Marta Wiśniewska i Marek Bala

 

Poprzedni artykułTrek-Segafredo w czerwieni i czerni
Następny artykułNiepewny start Alberto Contadora w hiszpańskiej Vuelcie
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments