Próby generalne przed Tour de France są dwie: Criterium du Dauphine i Tour de Suisse. Drugi z tych wyścigów miał otrzymać silne wsparcie Velonu i największych ekip World Touru, co sprawiło, że Chris Froome, Alberto Contador, Fabio Aru, Thibaut Pinot, Romain Bardet, Richie Porte, Tejay van Gerderen czy nawet Michał Kwiatkowski wybrali ten pierwszy. Zbyt trudne góry w terminie zbyt bliskim Wielkiej Pętli nie muszą być łakomym kąskiem. Nawet Szwajcarzy miewają czasem pecha…
Jeszcze do niedawna znane pod nieco inną nazwą i sponsorowane przez gazetę występującą pod identycznym szyldem, Criterium du Dauphine przebiegało według utartego schematu: wyścig otwierał krótki prolog, po którym rozgrywane były etapy dedykowane sprinterom, dłuższa jazda indywidualna na czas oraz dwa lub trzy etapy z finiszami ulokowanymi na podjazdach.
Przejęcie organizacji wyścigu przez ASO wiele zmieniło w tym aspekcie, a ostatnie lata były okresem przeprowadzania różnorodnych eksperymentów. Prolog pojawiał się i znikał, podobnie jak etap jazdy indywidualnej na czas, etapy dedykowane sprinterom szybko ustąpiły miejsca tym o bardziej pagórkowatej trasie, a blok górskich etapów został rozbity. Najnowszą tradycją stało się również odwiedzanie rzadziej uczęszczanych podjazdów, które będą pokonywane podczas najbliższej edycji Tour de France. Pozornie prosty trik, który w kombinacji z optymalnej trudności i różnorodności trasą oraz korzystnym miejscem w kalendarzu skutecznie zachęca największe gwiazdy peletonu do udziału w imprezie.
Czym tym razem zaskoczy nas Criterium du Dauphine? Przede wszystkim bardzo trudnym górskim prologiem, będącym wyjątkowo rzadko wykorzystywanym współcześnie formatem. Obok podjazdu pod brutalny Col de la Madeleine, z pewnością będzie to największa atrakcja 68. edycji wyścigu. Ponadto czekają nas cztery finisze na wzniesieniach, dwa etapy dla amatorów klasyków oraz jeden lub dwa dla sprinterów – w zależności od ich stopnia determinacji. Ale po kolei…
Prolog, 5 czerwca: Montee du Mont Chéry – Les Gets (4km)
Piekielnie mocne uderzenie na sam początek, wykluczające opowiadanie bajek o spokojnym wchodzeniu w rytm wyścigowy podczas poprzedzającej imprezę konferencji prasowej. Przynajmniej w odniesieniu do liderów, którzy z różnych względów chcą lub muszą walczyć o zwycięstwo. Świeżo wyasfaltowany podjazd Mont Chéry to 4 kilometry, 11 „agrafek” i 9.7% nachylenia. Można zatem podejrzewać, że wyniki tego etapu nie będą znacząco odbiegać od ostatecznego wyglądu czołówki klasyfikacji generalnej.
Etap 1, 6 czerwca: Cluses – Saint Vulbas (186km)
Etap dla sprinterów, spośród których za największe gwiazdy należy uznać Nacera Bouhanniego (Cofidis) i Alexandra Kristoffa (Katusha). Z agresywnym Francuzem i atletycznym Norwegiem powinni powalczyć John Degenkolb (Giant – Alpecin), Artur Vichot (FDJ), Jens Debusschere (Lotto – Soudal), Edward Theuns (Trek – Segafredo) czy Moreno Hofland (LottoNL – Jumbo), wcześniej pokłoniwszy się górującemu w oddali Grand Colombier.
Etap 2, 7 czerwca: Creches-sur Saone – Chalmazel Jeansagniere (167.5km)
Dwa podjazdy trzeciej kategorii i dwa drugiej kategorii w menu oznaczają, że czeka nas etap dla specjalistów od pagórkowatych klasyków. Przy nieco innej konfiguracji listy startowej moglibyśmy się spodziewać, że liderzy już we wtorek przyłączą się do zabawy, jednak taktycy Team Sky zazwyczaj nie wykazują się najbardziej błyskotliwym poczuciem humoru…
Etap 3, 8 czerwca: Boën-sur-Lignon – Tournon-sur-Rhone (182km)
Pomimo płaskiego finiszu, przeszkody w postaci dwóch podjazdów czwartej kategorii i Cote de Secheras (kat. 2) pokonywanego zaledwie 20 kilometrów od linii mety mogą bardzo skutecznie zniechęcić sprinterów pozostających w wyścigu. Na szczęście istnieje wąsko wyspecjalizowana grupa kolarzy, którzy gustują w ucieczkach ze zjazdem w wielkim finale. I chociaż zabraknie mojego ulubionego Michaela Albasiniego, Tony Gallopin (Lotto – Soudal), Edwald Boasson Hagen (Dimension Data) czy Simon Gerrans (Orica – GreenEdge) najprawdopodobniej godnie go zastąpią.
Etap 4, 9 czerwca: Tain-L’Hermitage – Belley (176km)
Etap dla sprinterów, z metą wystarczająco blisko położoną Portu Lotniczego Chambery, by w ciemno bukować bilet powrotny. W Dauphine już nie będą mieli czego szukać.
Etap 5, 10 czerwca: La Ravoire – Vaujany (140km)
Krótkie górskie etapy są stosunkowo nowym wymysłem, jednak jak dotąd sprawdzają się świetnie – zapewniają maksimum emocji przy zmarginalizowanej roli rozgrywek taktycznych. Podobnie powinno być tym razem. Chociaż trasa wytyczona została w najbardziej eksploatowanej przez wyścigi kolarskie części francuskich Alp – po szlakach prowadzących do L’Alpe d’Huez i wspaniałego Col de la Croix de Fer – sprytnie omija wszystkie atrakcje. Zamiast jednego czy dwóch mitycznych podjazdów, organizatorzy Criterium du Dauphine umieścili na trasie siedem mniejszych, z których Col du Barloz (kat. 1, 7.8km, 6.5%) i Vaujany (kat. 2, 6.4km, 6.5%) są najtrudniejszymi.
Etap 6, 11 czerwca: La Rochette – Meribel (141km)
Po krótkim górskim etapie pozbawionym oczywistych atrakcji, następuje krótki górski etap z legendą w menu: brutalnym Col de la Madeleine (HC, 19.2km, 7.95%). Zazwyczaj nieco ukryty w cieniu Col de la Croix de Fer i L’Alpe d’Huez, jest w istocie jednym z najtrudniejszych podjazdów we Francji i można liczyć na to, że to na nim rozstrzygnięte zostaną losy wyścigu. Finałowy podjazd prowadzący do Meribel (kat. 1, 12.3km, 6.6%) sam w sobie nie wydaje się wystarczająco trudny, by tak długo czekać na atak.
Etap 7, 12 czerwca: Le Pont-de-Claix – Superdevoluy (151km)
Ostatni dzień rozgrywania Criterium du Dauphine nigdy nie jest spokojną procesją. Zawodnika, który stanie na starcie w Le Pont-de-Claix odziany w żółtą koszulkę lidera, od ostatecznego triumfu dzielić będzie sześć alpejskich podjazdów – z których znajdujące się w drugiej części trasy Col de Moissiere (kat. 1, 8.3km, 8.2%) i Col de Noyer (kat. 1, 7.5km, 8.4%) będą zdecydowanie najtrudniejszymi. Można oczekiwać, że decydujące ataki przeprowadzone zostaną właśnie na drugim z nich.