W 99. edycji Giro d’Italia wszystko jak dotąd toczyło się według łatwego do przewidzenia scenariusza: wyglądający jak młody bóg bohater Holendrów [Tom Dumoulin] zataczał kręgi po Geldrii w różowej koszulce, najszybszy ze sprinterów [Marcel Kittel] zdominował płaskie etapy, a jeden z [szerokiego grona] pretendentów do walki o zwycięstwo w wyścigu odpadł z rywalizacji nim zdążył ujrzeć Italię [Jean-Christophe Peraud]. I jeszcze ten nieszczęsny wegetarianin i cyklista w jednej osobie, Marten Tjallingii, półlegalnie urządził sobie paradę na swoją własną cześć. 

Dziś jednak wszystko wraca do miejsca, gdzie niegdyś się zaczęło. Giro powraca do Włoch. Do ich antycznej kolebki, gdzie greccy żeglarze po raz pierwszy natknęli się na lud, który miał odcisnąć na ich cywilizacji niewyobrażalne piętno. Do miejsca, w którym przed 700,000 laty nasi przodkowie malowali w jaskiniach i podziwiali piękno lazurowego morza zaledwie chwilę po tym, jak zdołali się wyprostować.

Czubek włoskiego buta to słoneczne i ciche miejsce, gdzie położone wśród urokliwych wzgórz wioski rządzone są przez szemranej sławy lokalnych polityków, popijających czerwone wino i marzących o zostaniu kolejnym Vito Corleone. Zapraszamy w podróż do archeologicznego raju. Benvenuti in Calabria.

Co mieliśmy do powiedzenia na temat 4. etapu Giro d’Italia jeszcze przed rozpoczęciem imprezy?

Etap 4, 10 maja: Catanzaro – Praia a Mare (200km, ***)

„Jesteśmy już po transferze do Italii, wypoczęci, uśmiechnięci i podziwiający bajeczne krajobrazy czubka włoskiego buta. Lub też zgrzytamy zębami, tonąc w deszczu. Tak czy inaczej, przygotujmy się na etap rozgrywany wśród zapomnianych nawet przez turystów, ukrytych wśród wzgórz wiosek i Rekina z Messyny pozdrawiającego lokalnych bossów. Zwycięzcy należy wypatrywać wśród potrafiących się wspinać sprinterów.”

Deszczu tym razem nie będzie – i jest to wyjątkowa dobra informacja. Nie tylko dlatego, że wszyscy marzymy o idyllicznych widokach wybrzeża Morza Tyrreńskiego skąpanego w słońcu. Wielu doskonale pamięta rozegrane przed dwoma laty rundy dookoła Bari – kombinacja zalegającego na drogach pyłu i deszczówki na moment zaprzeczyła prawom tarcia, przemieniając wyścig kolarski w raczej nieśmieszny spektakl pod hasłem „kolarze tańczą na wodzie”.

Przed nami pierwszy etap tegorocznej edycji Giro, którego profil wykazuje pewne oznaki życia – mając na myśli wyraźnie uwypuklone załamki. Trasa z Catanzaro do kurortu Praia a Mare ma długość 200 km i wiedzie głównie wzdłuż wybrzeża Morza Tyrreńskiego, jednak niepozbawiona jest przeszkód – szczególnie w swojej drugiej części. Dwa podjazdy 3. kategorii i kilka mniejszych wzniesień nie powinno zrobić wrażenia na pretendentach do walki o klasyfikację generalną imprezy, jednak może pozbawić szans na etapowy sukces mniej wszechstronnych sprinterów.

Ostatnie 10 kilometrów trasy przedstawia się szczególnie intrygująco. Rozpoczyna się podjazdem o maksymalnym nachyleniu sięgającym 18%, ze szczytu którego do mety prowadzi raczej „techniczny” zjazd, mogący przywodzić na myśl finał Milano-Sanremo.

ast4map.0

catanzaro

catanzaro_finale

W kontekście wyboru faworyta, po raz pierwszy jest to niemałe wyzwanie. W zależności od tempa, w jakim rozegrany zostanie etap, zwycięzcą może zostać typowy sprinter lub zawodnik sprawdzający się w finiszach z małej grupy. Czyli każdy mieszczący się w spektrum od Marcela Kittela po Alejandro Valverde.

Jadąc w koszulce lidera wyścigu, Kittel z pewnością znajdzie dość motywacji by spiąć się na kilku podjazdach. Na Etixxie ciążyć będzie jednak odpowiedzialność za dyktowanie tempa w peletonie, co może sprawić, że w finale Niemiec nie otrzyma wystarczającego wsparcia. Nie można również zapominać o tegorocznym zwycięzcy Milano-Sanremo, Arnaud Demare (FDJ). Wydaje się, że jest w równie wysokiej formie, a długość i profil trasy powinny przypaść mu do gustu. Niebezpieczni mogą okazać się także znakomicie wspinający się [jak na sprinterów] Giacommo Nizzolo (Trek – Segafredo) i Caleb Ewan (Orica – GreenEdge).

W przypadku finiszu z mniejszej grupy, należy zwrócić uwagę m. in. na takich zawodników jak Sonny Colbrelli (Bardiani CSF), Enrico Battaglin (Cannondale – Garmin) Matteo Trentin (Etixx – Quick-Step) czy sprytny Alejandro Valverde (Movistar). Jeśli natomiast atak na ostatnim podjeździe powiedzie się, z pewnością zainicjuje go wytrwały Tim Wellens (Lotto – Soudal).

Poprzedni artykułSpecjalne buty Elii Vivianiego na Giro d’Italia
Następny artykułEduard Vorganov może się ścigać
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
don
don

„700,000 laty”??? Chyba trochę zbyt zamaszyście z tymi zerami,a może chodzi o koła rowerowe. Siódemka z przodu to też dużo za wiele.

don
don

Homo erectus tak, podobno nawet ponad milion tylko gdzie są dowody na to ,że uprzyjemniał sobie życie sztuką? Prymitywne przedmioty codziennego użytku tak ale malowidła? Poniosła Panią chyba fantazja.Z tego co mi wiadomo najstarsze malowidła naskalne mogą mieć około 40000 lat !
A do tego ci greccy żeglarze , toż to już czasy z całą pewnością historyczne ! Spłaszczyła się Pani przestrzeń czasowa?