fot. Team Sky

Kocham jeździć na rowerze i będę to robił do końca życia – tak mówił Wiggins w jednym z wielu wywiadów, których udzielił przed swoim ostatnim wyścigiem w barwach Teamu Sky. Z brytyjskiego składu odchodzi jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci kolarskiego peletonu ostatnich lat. Tym samym „Wiggo” kończy karierę szosową na najwyższym poziomie.

Bradley Wiggins urodził się 28 kwietnia 1980 roku w belgijskiej Gandawie. Miejsce jego urodzenia wydaje się dość dziwne, ale jest związane z jego ojcem – Garym Wigginsem, który był kolarzem torowym i brał udział w słynnych torowych sześciodniówkach, które odbywały się właśnie w Gandawie. Jednak to nie on był dla niego męskim autorytetem, gdyż zostawił jego samego oraz jego matkę, gdy Wiggins miał niecałe dwa lata. Mówi o nim, że był lepszym kolarzem niż ojcem. Z pewnością dużą rolę w zaszczepieniu Bradleyowi sportowej pasji odegrał jego dziadek – George, który zmarł na atak serca niedługo po Tour de France 2009. Wiggins podkreśla, że przez pierwsze osiem, dziewięć lat życia spędzał z nim mnóstwo czasu, że w rzeczywistości został przez niego wychowany, oraz że w dzieciństwie był jedynym mężczyzną w rodzinie, dopóki jego ciocie nie miały dzieci.

Wiggins został zawodowcem w 2002 roku, kiedy to dołączył do francuskiej drużyny Francaise des Jeux, ale do 2008 roku poświęcał się kolarstwu torowemu. W 2009 roku wystartował w Tour de France, nosząc koszulkę drużyny Garmin. Wówczas w głowach Dave`a Brailsforda i Shane`a Suttona z British Cycling narodził się pomysł stworzenia brytyjskiej, zawodowej drużyny kolarskiej, której celem byłoby zwycięstwo Brytyjczyka w Tour de France.

Był pierwszy dzień odpoczynku podczas Tour de France 2009, który kolarze spędzali w Limoges. Do Wigginsa przyjeżdża Brailsford, który chce go poinformować o powstającym projekcie i oczyma wyobraźni widzi go stojącego w żółtej koszulce na Polach Elizejskich. Wiggins nie chce, by ktoś widział go rozmawiającego z szefem innej drużyny przed otwarciem okna transferowego, więc mówi kolegom, że jedzie do supermarketu po pastę do zębów i spotyka się z nim na kawie. Ten mówi mu: Dołącz do nas, to jest idealna sytuacja. Udowodniłeś, że jesteś w stanie wspinać się z faworytami. Zwycięstwo w Tour de France w ciągu najbliższych pięciu lat jest naszym celem, a ty możesz być liderem w walce o klasyfikację generalną. Wiggins pomyślał wtedy, że mogą spełnić się jego marzenia.

Zatem pozostało tylko rozwiązać problem trwającego kontraktu z Garmin. W listopadzie, w siedzibie drużyny w Nowym Jorku, spotkali się: Brailsford,  Carsten Jeppesen – główny menedżer Sky i Jonathan Vaughters – dyrektor Garmin. Przez ponad sześć godzin, w towarzystwie adwokatów negocjowali transfer Wigginsa do Sky. I tak w 2010 roku Bradley Wiggins założył strój Sky Procycling (bo tak dokładnie nazywała się ta drużyna w momencie powstania), by później odnieść w niej największe sukcesy w szosowej karierze.

Złoty czas szosowych osiągnięć Wigginsa przypadł na 2012 rok. W lutym zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej wyścigu Volta ao Algarve, w marcu wygrał Paryż-Nicea, w kwietniu Tour de Romandie, a w czerwcu tzw. próbę generalną przed Tour de France – Criterium du Dauphine. Zatem do Wielkiej Pętli przystąpił w dobrej formie i z wysokim morale. W dodatku, w roli faworyta stawiała go trasa wyścigu, zaplanowana tak, że z walki o ostateczne zwycięstwo eliminowała kolarzy słabo jeżdżących na czas. Wiggins założył żółtą koszulkę, i nie oddał jej do Paryża, po siódmym etapie kończącym się w La Planche Des Belles Filles. Po drodze do stolicy Francji wygrał obie czasówki, a na Polach Elizejskich był jednym z najważniejszych rozprowadzających Marka Cavendisha, który wygrał sprint w koszulce mistrza świata. Tydzień później zdobył złoty medal w jeździe indywidualnej na czas podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

Dziś Wiggins niechętnie wspomina czas, w którym odbywał się Tour de France. Podkreśla, jak bardzo deprymujące były ciągłe pytania dziennikarzy o doping i o Lance`a Armstronga. Dziennikarza „L`Equipe”, zapytał: masz dzieci? Ten odpowiedział: tak, mam. A co byś zrobił, gdybym powiedział ci, że twoja żona ma dzieci z innym facetem? Nie denerwowałoby cię to? Takim sposobem rozmowy z dziennikarzem, Wiggins chciał wyrazić sprzeciw ku nieustannemu wracaniu do ery Amerykanina. Podkreślał, że ciężko pracował na to, by znaleźć się w tym miejscu i nie musi płacić za czyjeś przewinienia.

Po znakomitym 2012 roku nadszedł gorszy czas. Celem Wigginsa w 2013 roku był wyścig Giro d`Italia, którego jednak nie ukończył z powodu choroby i kraksy. Drużyna Sky chciała bronić tytułu zwycięzcy Wielkiej Pętli, ale tym razem do roli lidera powołano Chris Froome`a. Bradley Wiggins miał wystąpić w roli pomocnika, więc niejako odwdzięczyć się Froome`owi, który niewątpliwie był jego najbardziej wartościowym pomocnikiem w 2012 roku. Ostatecznie Wiggins nie znalazł się w składzie i rok 2013 mógł uznać za zmarnowany. Lepsze nadeszło w 2014 roku. Brytyjczyk zgarnął klasyfikację generalną na drogach słonecznej Kalifornii, zajął dziewiąte miejsce w Paryż-Roubaix, w którym wystartował nie ścigając się wcześniej po bruku, a we wrześniu został mistrzem świata w jeździe indywidualnej na czas, pokonując wreszcie Tony`ego Martina.

Po światowym czempionacie w Ponferradzie wymyślił sobie, że po wyścigu Paryż-Roubaix zakończy szosową karierę na najwyższym poziomie i skoncentruje się na przygotowaniach do startu na Igrzyskach Olimpijskich w Rio, w 2016 roku – oczywiście na torze, czyli tam, gdzie zaczynał przygodę z kolarstwem. W tym czasie spełnił swoje marzenie o posiadaniu własnej drużyny kolarskiej. Stworzył skład sygnowany własnym nazwiskiem, w którym jeżdżą młodzi i obiecujący Brytyjczycy. Co ciekawe, uczestniczył także w projektowaniu strojów Teamu Wiggins.

Uparcie dążył do wyznaczonych celów, przestrzegał planów treningowych i diety, ale jednocześnie uważał, że lampka wina czy jedno piwo nie zrujnuje przygotowań do głównego celu w sezonie. Ubrany w stylizacje retro grał na gitarze klasyczne brytyjskie utwory zespołu „The Jam”. O muzyce, kolarstwie i jego historii, a także o życiu, opowiada trudną angielszczyzną, a wszystko to okrasza humorem i autoironią. Docenia tych, którzy pomogli mu odnieść sukcesy – żonę, dzieci, trenera i dziadka, który był z nim w dzieciństwie, tak ważnym dla każdego okresie, kiedy to kształtuje się charakter. Taki jest Bradley Wiggins – jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy kolarz w historii Wielkiej Brytanii.

Foto: Graham Watson

Marta Wiśniewska

Poprzedni artykułŚlężański Mnich: Maciej Paterski najlepszy drugi rok z rzędu!
Następny artykułTomasz Marczyński dowiózł do końca prowadzenie w Tour du Maroc!
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments