Pięćdziesiąta edycja wyścigu Tirreno-Adriatico przeszła do historii. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie było wielkiej rywalizacji pomiędzy Alberto Contadorem a Christopherem Froomem. Był za to pokaz górskiej siły Nairo Quintany. I chyba najcenniejszą nagrodą, jaką zabiera on z Włoch jest przewaga mentalna. 

Zwycięzca zeszłorocznego Giro d`Italia jest rozliczony. Wygrał królewski etap w piekielnie trudnych warunkach, obronił pozycję lidera w czasówce i ścigał się ze znakomicie spisującą się drużyną. Dzięki temu wszystkiemu pokazał, że jest na idealnej drodze do osiągnięcia wielkich celów w 2015 roku. Jak sam podkreśla, szczęście go w tym tygodniu nie opuszczało. – Podczas tego wyścigu nie mieliśmy żadnych problemów technicznych, cała drużyna pracowała znakomicie, włącznie z chorym Franem Ventoso. Dyrektorzy sportowi, masażyści, mechanicy – wszyscy spisali się świetnie – chwali swój team Quintana.

Na zakończenie zwycięstwo odniósł Fabian Cancellara. Krótka i płaska trasa ostatniego etapu pozwoliła zrehabilitować się po przegranej w prologu. – Podczas prologu popełniłem kilka błędów i byłem zdeterminowany, aby ich nie powtórzyć. Największym błędem było to, że zbyt szybko przyjąłem aerodynamiczną pozycję i dziś o tym pamiętałem. Dałem z siebie wszystko i bardzo cieszę się z tej wygranej – skomentował Cancellara.

„Wyścig Dwóch Mórz” zostanie zapamiętany przede wszystkim z tego, że pierwsze zwycięstwa odnieśli kolarze, którzy w tym sezonie zmienili drużyny. Pierwszym z nich był Wout Poels (wcześniej Omega Pharma-Quick Step, a teraz Sky), który z zaskoczenia skutecznie zaatakował w Castelraimondo. Drugim był zaś supertalent Peter Sagan, którego złośliwie można było nazywać kolekcjonerem drugich miejsc.

Nie można zapomnieć też o dwóch belgijskich triumfach. Chaotyczny finisz na pierwszym etapie wygrał Jens Debusschere, a pagórkowaty etap do Arezzo padł łupem Grega Van Avermaeta, który po raz kolejny pokazał, że jest zwiastunem nowego pokolenia belgijskich kolarzy kontynuujących bogatą tradycję narodu kochającego kolarstwo.

Dobrze, choć bez fajerwerków pojechali Polacy. Przemysław Niemiec dawał radę w górach, a Maciej Bodnar po raz kolejny znalazł się w czołówce najlepszych czasowców.

Foto: Twitter

 

 

 

 

Poprzedni artykułSpartakus o pogodzie
Następny artykułNibali: Organizatorzy wyścigów są po naszej stronie
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments