Dzisiejszy etap, jeden z najcięższych i najtrudniejszych w tegorocznym wyścigu, zapowiadany jako ten który wywróci klasyfikacje do góry nogami, w którym wielcy peletonu ruszą do ataku, rozpoczął się zgodnie z przewidywaniami.

Szybko po starcie zawiązała się 6 osobowa, złożona z mniej liczących się zawodników poza Thomasem (Team Sky), który na starcie do etapu zajmował 31 miejsce ze stratą 5,51 min. do lidera. Kolarze biorący udział w ucieczce, wypracowali kilkuminutową przewagę nad peletonem (maksymalna różnica wynosiła 9,05 min, co czyniło Thomasa w tym momencie wirtualnym liderem).

Napięcie rosło w oczekiwaniu na góry. Pierwsze poważne wzniesienie La Hourquette d’Ancizan, nadal cały peleton, wjeżdża z 5,50 min. stratą do uciekających, jednak widać coraz większe napięcie. Na zjeździe dochodzi do kraksy, na szczęście nie groźnej, Vockler chcący ominąć leżących kolarzy wpada na samochód zaparkowany na poboczu, na szczęście lider wyścigu wychodzi z tego bez szwanku, a jedyną osobą mocniej poturbowaną jest Andreas Kloden (Radioshack). Uciekający Thomas, również ma problemy, dwa razy nie mieści się w zakrętach i ląduje na trawiastym poboczu.

Koniec zjazdu. Jesteśmy u podnóża słynnego Col du Tourmalet… Czas zacząć prawdziwy Tour de France i wielkie ściganie…

I co? I nic, poza tym że następuje naturalna selekcja i odpadają z peletonu słabsi zawodnicy w górach, nic się nie dzieje. Zamiast spektakularnych skoków faworytów, widzimy spokojną jazdę coraz mniejszego peletonu. Z dużej chmury, mały deszcz chciało by się rzec. Kolarze nas nie rozpieszczają i ani myślą o atakach, ucieczkach. Człowiek czeka na taki etap rok, analizuje, rozważa kto z kim przeciwko komu, ba… spać nie może z emocji, pomyślałem sobie o płaskich etapach… nikomu niczego złego nie życząc.

A niech sobie jadą… zjadą szybko i z nowymi nadziejami na wielkie emocje będziemy czekali na Luz Ardident. No w końcu się doczekaliśmy, Samuel Sanchez wraz z Vanendertem odjechali od peletonu, następnie do ataku ruszają bracia Schleckowie. Skacze Andy, rusza za nim Contador, Evans, Basso, Frank, Cunego i …. przeciaram oczy ze zdumienia Thomas Voeckler, potwierdza się tym samym, iż żółta koszulka lidera dodaje sił. Brawo Thomas. Ponowny atak, tym razem Frank i znowu Alberto pierwszy reaguje przy okazji dociągając siedzących mu na kole najgroźniejszych rywali. Tego typu skoki w wykonaniu braci oglądamy parokrotnie i za każdym razem scenariusz jest taki sam, Alberto nie pozwala na żadne odjazdy. Uspokoiło się trochę.

Na 10 km przed metą, gdzie w dalszym ciągu liczna jest czołowa grupa z faworytami na czele, następuje wymiana zdań pomiędzy Ivanem Basso a Sylwestrem Szmydem. Po chwili Polak jest już na czele grupy, dyktuje tempo na tyle mocne że odczepia kilku bardzo dobrych zawodników. Liquigas stosuje swoją sprawdzoną taktykę, nareszcie Sylwek czuje się jak ryba w wodzie, góry to jego żywioł. Prowadzi tym mocnym tempem do 4km przed meta, gdzie idzie mocny i skuteczny atak Franka Schlecka. Tak, tak, to nie Andy, którego typowano do walki z Alberto Contadorem, skoczył, zrobił to brat. Nikt nie pogonił za nim. Pierwszy linię mety a jednocześnie premię górską HC przekroczył Samuel Sanchez, kilka sekund po nim zameldował się potwornie zmęczony Vanendert, a tuż za nim Frank, ale za plecami tych trzech dalej trwała walka Basso, Evans i Andy zgubili Contadora!!! plasujac się z kilkunastosekundową stratą za Frankiem, jak by mało tego było, to o kilka sekund przed Hiszpanem linię mety przekroczył Cunego, dopiero po nim na kresce był mocno zmęczony Alberto Contador i chyba największa niespodzianka in plus. Za Alberto finiszował lider wyścigu Thomas Voeckler. Oczywiście różnice były sekundowe, ale sam fakt ogrania głównego faworyta przez pretendentów do końcowego zwycięstwa należy uznać za niespodziankę. Bracia Schleck znaleźli w końcu „receptę” na Pistolero, atakować raz po raz na zmianę, by zamęczyć Albercika.

Artur

Poprzedni artykułZapowiedź 13 etapu Tour de France 2011
Następny artykułZobacz finałową wspinaczkę 12 etapu Tour de France!
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments