Artur Machnik / naszosie.pl

Bartosz Huzarski małeStarszy o jeden sezon, bogatszy w doświadczenia, kończę kolejny mój rok w zawodowym peletonie. Jaki był ten sezon? W mojej ocenie średni, głównie za sprawą mojej wiosennej dyspozycji, później bywało różnie aż do Tour de Pologne. Od czasu naszego narodowego wyścigu kręciłem już na bardzo przyzwoitym poziomie, na TdP wypadłem dobrze i choć był to pierwszy wyścig po długiej przerwie, który miał być ostatnim sprawdzianem i przygotowaniem do Vuelty wyszedł mi dobrze.

Wyścigiem który zapamiętam na długo bez dwóch zdań będzie hiszpańska Vuleta, moja pierwsza ale mam nadzieje nie ostatnia, świetny wyścig który bardzo przypadł mi do gustu, dużo spokojniejszy jak Giro ze zdecydowanie inną trasą, taką która bardziej mi odpowiada.

Po Vuelcie nadszedł czas Mistrzostw Świata, w miejscu dla mnie szczególnym, włoska Toskania otworzyła mi okno na prawdziwe kolarstwo. Dzięki grupie ISD-Neri z pomocą mojego kolegi z czasów polskich grup, Bogdana Bondariewa, zdałem ten test bardzo dobrze i cieszę się że mogłem powrócić na te tereny, jadąc przez San Baronto, miejscowość gdzie mieszkałem dwa lata, w koszulce Biało-Czerwonej. Mistrzostwa Świata to sukces głównie komercyjny, długa ucieczka i walka do końca, nogi były dobre, psychika również, spokój dookoła i brak potencjalnego zagrożenia ze strony innych zawodników, szczególnie na śliskich krętych zjazdach – i taktyka ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Jako kadra pojechaliśmy dobrze, pogoda popsuła szyki nie tylko nam, gdy przewraca się Sagan czy Nibali wiedz, że coś się dzieje. Moim zdaniem Kwiatek i Rafał mieli formę dobrą, Rafal potwierdził na Milano-Torino i Lombardii, że miał nogę na top 10 może nawet top 5, szkoda bo wtedy byłby sukces na całej linii.

Ostatnie dwa wyścigi sezonu, Milano-Torino i Il Lombardia. Ten pierwszy nie wyszedł mi dobrze, niby noga się kręciła, ale byłem przyduszony, ciężki oddech oraz górka na metę ciut dla mnie za sztywna. Na Lombardii szło dobrze, utrzymywałem się z najlepszymi, z problemami ale jednak nie traciłem kontaktu z czołówką. Pech i defekt koła na ostatnim podjeździe, przed samym decydującym momentem, wykluczył mnie z walki o dobrą pozycje, a szkoda bo mógłbym się pokusić o miejsce w pierwszej 15. A tak po zmianie koła nie było już praktycznie kogo gonić.

Tak więc kolejny sezon za mną, kolejne podium na Grand Tourze kilka nowych wyścigów w biografii, kilka wesołych i smutnych chwil, ale najważniejsze to cieszyć się z tego co jest i czerpać radość z wykonywanej pracy/pasji. Za rok zakładam tą samą koszulkę, Team NetApp-Endura. A teraz … czas na odpoczynek.

Źródło: www.huzarski.pl

Poprzedni artykułRafał Majka po Lombardii: „Nie ukrywam, że myślałem o zwycięstwie”
Następny artykułZnamy trasę Giro d`Italia 2014! Sprawdź profile wszystkich etapów!
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments